Prezydent Andrzej Duda mówił, że są prowadzone rozmowy o Nuclear Sharing ze stroną amerykańską.
Prezydent Andrzej Duda mówił, że są prowadzone rozmowy o Nuclear Sharing ze stroną amerykańską.

Broń nuklearna z USA w Polsce? "To celowy zabieg polskich władz wobec Kremla"

Redakcja Redakcja NATO Obserwuj temat Obserwuj notkę 62
- Informacja, że Polska mogłaby uzyskać dostęp do broni atomowej, w tym momencie amerykańskiej, idzie w świat. Na pewno objęcie parasolem atomowym Polski i krajów bałtyckich, w tak napiętej sytuacji międzynarodowej, byłoby istotne – mówi Salonowi 24 Grzegorz Długi prawnik, dyplomata, były konsul RP w Chicago i Waszyngtonie.

W ostatnim czasie popularność zdobyło hasło Nuclear Sharing, którym miałaby być objęta Polska. Na czym to polega?

Grzegorz Długi: W skrócie polega to na tym, że państwo, które nie posiada broni atomowej, współpracuje z państwem broń taką posiadającym. I państwo to użycza broni temu drugiemu, którego podejmuje się bronić. Czyli na przykład na terenie Polski zostaje rozmieszczona broń atomowa, w tym wypadku amerykańska i w razie potrzeby może być użyta za pomocą polskich środków przenoszenia np. samoloty, rakiety czy artyleria. Oczywiście ostateczną decyzję o użyciu podejmuje kraj, do którego ta broń należy. Ale państwo użyczające ma tu wiele do powiedzenia i w jego obronie ma być użyta.

Przeczytaj też:

Prof. Antoni Dudek: Urban wyznawał ideę "panświnizmu", już ma naśladowców

Mówimy o użyciu broni atomowej, która na przykład znalazłaby się na terenie Polski?

Oczywiście, mówimy o użyciu takiej broni „w dobrym celu”, choć akurat w przypadku broni nuklearnej określenie „dobry cel” jest dość dyskusyjne. Ale chodzi o cele defensywne, odstraszanie. Wyraźną deklarację, że w przypadku ataku nuklearnego państwo niemające broni atomowej będzie miało możliwość odpowiedzi. Kilka krajów NATO jest w tym systemie, w tym Turcja, Włochy, Niemcy, Belgia.

Czyli jest to coś w rodzaju parasola atomowego – zasady, że gdy np. Polska zostanie zaatakowana nuklearnie, Amerykanie odpowiedzą?

Tak to parasol, ale i coś więcej. W ramach takiej współpracy to na terenie Polski znajdowałaby się amerykańska broń. Ona pozostałaby amerykańska, ale prawdopodobieństwo, że w razie ataku nuklearnego na Polskę agresor spotka się z odpowiedzią atomową jest w przypadku Nuclear Sharing znacznie większa.

W Polsce toczy się dyskusja na ten temat. Mówią o tym najważniejsi politycy. Czy faktycznie nasz kraj powinien zabiegać o to, by użytkować broń atomową?

Na pewno trzeba o tym rozmawiać. Dobrze, że takie dyskusje się toczą. To celowy zabieg polskich władz aby dać sygnał Kremlowi, że ich pogróżki traktujemy poważnie, mamy możliwości zbudowania zdolności odwetowych. Informacja, że Polska mogłaby uzyskać dostęp do broni atomowej, w tym momencie amerykańskiej, idzie w świat. Na pewno objęcie parasolem atomowym Polski i krajów bałtyckich, w tak napiętej sytuacji międzynarodowej, byłoby istotne. Trwa wojna w Ukrainie, Rosja dopuściła się agresji, jawnie szantażuje potencjałem jądrowym. Stąd wszelkie starania o zwiększenie bezpieczeństwa, budowanie potencjału odstraszania choćby tylko na razie politycznego, ma sens. Oczywiście, jest to kontrowersyjne i można znaleźć argumenty przeciwko takiej linii. Ktoś jednak musi wziąć odpowiedzialność i podjąć decyzję w tym czy innym kierunku. Lecz, tak jak powiedziałem, samo podniesienie tematu przez najwyższe czynniki polityczne jest już doniosłym sygnałem dla Rosji.

Rosjanie grożą użyciem broni jądrowej. Zakładając, że Putin groźby zrealizuje – Zachód powinien jednak nieco ustąpić i zrobić krok w tył, czy jednak ostro, także nuklearnie odpowiedzieć?

To najtrudniejsze pytanie, jakie dziś pada. Odpowiedź, co było działaniem słusznym, daje historia. Ja uważam, że wobec agresji Putina nie można pozostać biernym. W przypadku, gdyby zaatakował jądrowo państwo NATO, nawet nie ma dyskusji – musiałaby nastąpić pełnoskalowa odpowiedź atomowa. W przypadku, gdyby zaatakował nuklearnie Ukrainę, na pewno na Zachodzie pojawiłyby się głosy wzywające do zawarcia pokoju za wszelką cenę, do ustępstw. Problem w tym, że jeśli Putin dokonałby ataku jądrowego nawet na małą skalę i osiągnął cele, to miałby przeświadczenie, że tak można. I chciałby więcej. Dlatego, moim zdaniem, w razie gdyby, nie daj Boże, Rosja użyła broni jądrowej, odpowiedź musi być bardzo ostra.

Możemy mieć nadzieję, że rozmowa ma charakter teoretyczny – straszak jądrowy to taktyka Kremla, ale użycie takiej broni byłoby samobójstwem?

Miejmy nadzieję. Faktycznie Putin macha nuklearną szabelką i samym tym osiąga swoje cele. A użycie broni jądrowej wydaje się bardzo nieracjonalne. Ale też pamiętajmy, że większość obserwatorów – w tym, przyznaję, ja sam – w styczniu uważała, że pełnoskalowego uderzenia na Ukrainę nie będzie, bo nie ma sensu. Że byłoby to działania samobójcze. A jednak 24 lutego Putin zdecydował się na taki krok. Nie ulega dla mnie wątpliwości, że znajdujemy się w przedsionku III wojny światowej. Oby nam wszystkim udało się z tego przedsionka wyjść. Możliwe to będzie po zmianie w Rosji, zmądrzenia, albo na przykład wewnętrznego przewrotu. Czy jest na to szansa – nie wiem i nikt nie wie, a to dlatego, że problemem jest mentalność, w jakiej wychowano większość Rosjan.

Przeczytaj też:

Rada Polityki Pieniężnej podjęła decyzję ws. stóp procentowych. Jest zaskoczenie

Potencjał rynku pracy wśród krajów Trójmorza. Jak wypada Polska?


Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka