Internauci stworzyli petycję o powrót Jana Pospieszalskiego do TVP. Co on na to? (fot. PAP)
Internauci stworzyli petycję o powrót Jana Pospieszalskiego do TVP. Co on na to? (fot. PAP)

Petycja w sprawie powrotu Pospieszalskiego do TVP. Co on na to?

Redakcja Redakcja Media Obserwuj temat Obserwuj notkę 160
Internauci stworzyli petycję do nowego prezesa TVP o przywrócenie na antenę programu "Warto rozmawiać" Jana Pospieszalskiego. Jak donosi portal Wirtualnemedia.pl, stacja nie rozważa jednak powrotu publicysty. Sam Pospieszalski również nie jest zbyt chętny na powrót i postawił warunek. — Musiałbym mieć możliwość zrobienia cyklu materiałów o tym, że miałem rację, gdy mówiłem np. że szczepionki są nieskuteczne — powiedział w rozmowie z portalem.

Zniknięcie Pospieszalskiego z anteny TVP

W kwietniu ubiegłego roku Jan Pospieszalski zniknął z Telewizji Polskiej po tym, jak wyemitowano odcinek, w którym on oraz zaproszeni goście krytykowali przyjętą przez rząd ówczesną strategię walki z pandemią koronawirusa. Opinie, które padały w programie oburzyły m. in. Joannę Lichocką, posłankę PiS i członkinię Rady Mediów Narodowych. Jak zauważa portal Wirtualnemedia.pl, 19 kwietnia emisja "Warto rozmawiać" na żywo w TVP3 została odwołana krótko przed zaplanowaną porą. 

Następnego dnia Telewizja Polska opublikowała stanowisko Komisji Etyki TVP, w którym poruszono temat odcinka programu Pospieszalskiego, w którym, według Komisji, naruszono obowiązujące w TVP zasady etyki dziennikarskiej. Argumentowano to przedstawieniem wyłącznie krytycznych opinii na temat walki rządu z pandemią. W odpowiedzi redakcja programu "Warto rozmawiać" za pośrednictwem mediów społecznościowych oświadczyła, że nie przyjmuje do wiadomości orzeczenia TVP. Od tamtej pory Pospieszalskiego nie ma już w publicznej telewizji.

Petycja dotycząca powrotu "Warto rozmawiać"

Niedługo po zmianie prezesa TVP w internecie utworzono petycję. Jej autorzy domagają się powrotu Jana Pospieszalskiego na antenę.

— W swoim programie redaktor Pospieszalski “ośmielił się” zadać przedstawicielowi rządu szereg niewygodnych pytań dotyczących poczynania władzy, gubiącej się w obłędzie kolejnych rozporządzeń i pisanych na kolanie ustaw w walce z tzw. pandemią koronawirusa — napisano na stronie internetowej petycji.

W konsekwencji „wszyscy widzowie telewizji publicznej zapłacili utratą ostatniego bastionu zdrowego rozsądku w mediach”.

— Apelujemy do nowego Prezesa TVP Mateusza Matyszkowicza, aby nie kroczył drogą swojego poprzednika i przywrócił kierowanej przez siebie telewizji jej misyjny wymiar, czego pierwszym wyrazem będzie wznowienie programu redaktora Jana Pospieszalskiego pt. “Warto rozmawiać” — dodano. Pod petycją podpisało się już ponad 40 tysięcy osób. Jak wynika z informacji uzyskanych przez portal Wirtualnemedia.pl, stacja póki co nie porusza tematu powrotu programu "Warto rozmawiać".

Pospieszalski niechętny na powrót do Telewizji Polskiej

Sam Pospieszalski również nie jest zbyt chętny do powrotu na antenę TVP.

— Powstaje ważne pytanie, czy ja zechcę wrócić do TVP. Nikt z telewizji do tej pory do mnie nie napisał, nikt nie zadzwonił, przez te miesiące nie było żadnego spotkania w sprawie powrotu. A trzeba przyznać, że teraz Telewizja Polska jest w sytuacji niekomfortowej, bowiem w ostatnich miesiącach życie dobitnie potwierdziło wszystkie tezy, które stawiałem w swoim programie — powiedział publicysta w rozmowie z portalem Wirtualnemedia.pl Podkreślił również, że Telewizja Polska musiałaby spełnić pewne warunki, aby Pospieszalski wrócił na antenę.

— Oczekuję, że telewizja publiczna pozwoliłaby mi zrobić serię programów, które opowiedzą o tym, że miałem rację. A jeżeli ja znowu mam się ścigać z jakimiś redaktorami o dwa pokolenia ode mnie młodszymi, tłumaczyć im, że czarne jest czarne, a białe białe – to nie mam na to ochoty. Życie idzie dalej i okazuje się, że istnieje też życie poza telewizją. W tej chwili wszystko dobrze sobie ułożyłem, nie umieram z głodu. Jestem sobie sterem, żeglarzem i okrętem – i daję sobie radę — przekonuje.

Jan Pospieszalski na YouTube

Wcześniej Jan Pospieszalski przeniósł swoją działalność do Internetu. Publicysta prowadził kanał w serwisie YouTube. Jak się jednak okazało, musiał on zrezygnować także z tej opcji.

Kanał Pospieszalskiego zdobył ponad 40 tysięcy subskrybentów. Dzięki hojności internautów, którzy wpłacali środki za pomocą portalu Patronite, dziennikarz mógł produkować swoje programy. Po pewnym czasie okazało się jednak, że i ta platforma nie jest odpowiednia dla dziennikarza. Serwis zawiesił zrzutkę, ponieważ Rada Naukowa Patronite uznała, że treści publikowane przez Pospieszalskiego są "nienaukowe". W związku z tym, dziennikarz postanowił zamknąć kanał.

— Dopóki nie opanuję trudności organizacyjnych z YouTube, dopóty ten kanał nie będzie działał. Jestem aktywny w innych miejscach i nie narzekam na brak zajęcia — mówił Pospieszalski.

Koronawirus i amandatyna

W ubiegłym roku Pospieszalski zachorował na koronawirusa. W swoim felietonie opisywał metody leczenia choroby.

— Przy pierwszych symptomach złego samopoczucia skorzystałem z teleporady i zanim pojawiły się typowe objawy, jak np. utrata powonienia, zacząłem brać antybiotyk. Gdy test wykazał odczyt pozytywny, rozpocząłem kurację amantadyną, cały czas biorąc antybiotyk i zwiększone dawki witamin: C, D3, K2 i cynku. Dziś wygląda na to, że najgorsze mam już za sobą — pisał wówczas publicysta.

Dziennikarz przyznał, że „dotkliwie odczuł zjadliwe działanie wirusa” i że jest on dla organizmu groźniejszy niż zwykła sezonowa infekcja. Stwierdził jednak, że jeśli pacjent nie ma chorób współistniejących, a infekcja zostanie wcześnie wykryta, koronawirus jest do pokonania.

Zwrócił również uwagę na działanie amantadyny, która, jak twierdzi, sama nie jest cudownym środkiem, konieczne jest dokładne badanie przez lekarza.

RB

Czytaj dalej:

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura