Grzegorz Napieralski na posiedzeniu senackiej komisji nadzwyczajnej w Senacie. Źródło: PAP/Tomasz Gzell
Grzegorz Napieralski na posiedzeniu senackiej komisji nadzwyczajnej w Senacie. Źródło: PAP/Tomasz Gzell

Drżącym głosem przyznał, że to prawda. "Ziobro zemścił się na mnie"

Redakcja Redakcja Lewica Obserwuj temat Obserwuj notkę 141
"Gazeta Wyborcza" ujawniła, że Centralne Biuro Antykorupcyjne inwigilowało byłego posła SLD Grzegorza Napieralskiego. Polityk odniósł się do tych doniesień podczas senackiej komisji ds. Pegasusa. Był poruszony tą informacją, a jego głos momentami drżał.

Grzegorz Napieralski odniósł się w piątek do doniesień "Gazety Wyborczej", która napisała, że CBA inwigilowało byłego posła SLD.  Wcześniej jego nazwisko pojawiło się w zeznaniach Marcina W., współpracownika Marka Falenty.

Telefon Napieralskiego zainfekowano Pegasusem 

W piątek rano "GW" donosi, że po zeznaniach Marcin W. CBA zainfekowało Pegasusem telefon Grzegorza Napieralskiego. Jak zaznacza portal, działania te zostały podjęte bez wiedzy polityka. 

"Wyborcza" wyjaśnia, że jako członek międzynarodowego konsorcjum "Pegasus Project" ma dostęp do danych na ten temat. Z tych informacji ma wynikać też, że CBA kilkakrotnie włamywało się do telefonu Napieralskiego po zeznaniach W.

Napieralski załamy doniesieniami "GW"

Grzegorz Napieralski w związku z artykułem "GW" został wysłuchany w piątek przez Komisję Nadzwyczajną do spraw wyjaśnienia przypadków nielegalnej inwigilacji, ich wpływu na proces wyborczy w Rzeczypospolitej Polskiej oraz reformy służb specjalnych w Senacie. 

— Wygrałem sprawę wiele lat temu ze Zbigniewem Ziobrą i wiedziałem, że się kiedyś zemści. No i się zemścił. Wczoraj była tego próbka – mówił drżącym głosem Napieralski. 

Podczas przesłuchania został zapytany m.in. o to, co w jego opinii mogło być powodem domniemanej inwigilacji przez służby. – Nie przypominam sobie żeby cokolwiek uzasadniało użycie tego systemu do inwigilacji. Przypominam jednak, że okres, w którym byłem inwigilowany przypadał na przygotowania do wyborów samorządowych – stwierdził poseł. 

— Współpracowałem ze sztabem centralnym, współpracowałem ze sztabem lokalnym, prowadząc kampanię, wspierałem kandydatów na burmistrzów i prezydentów. Rozumiem, że była szeroka wiedza z moich rozmów i spotkań sztabowych. Jeżeli to faktycznie jest ten czas kampanii, a tak wynika z tego artykułu, to wiedza na temat na przykład posunięć w województwie zachodniopomorskim sztabu wyborczego głównej opozycyjnej partii mogła być absolutnie wykorzystana przez władzę – dodał. 

Grzegorz Napieralski przypomniał również, że Pegasus miał pierwotnie służyć do "tropienia największych terrorystów". – Co, ja bomby podkładam pod Sejm czy Senat? Czy ja jestem terrorystą? – pytał przerażony. 

Napieralski pytany o zeznania Marcina W.

Podczas posiedzenia komisji pytano Napieralskiego także o zeznania Marcina W., wspólnika Marka Falenty. Poseł KO przyznał, że był w tej sprawie przesłuchiwany przez prokuraturę w 2019 r.

"Manipulacja polega na tym, że wczoraj pojawiły się zeznania tylko jednej strony, a moje już nie" - powtarzał Napieralski. "Nie mam sobie nic do zarzucenia w tej sprawie. Jako politycy poznajemy wiele osób w ciągu roku i mogą się pojawiać osoby złe" - dodał.

W odtajnionych przez prokuraturę zeznaniach Marcin W. opowiadał m.in. o swoich rzekomych przyjacielskich relacjach z Grzegorzem Napieralskim, przewodniczącym Sojuszu w latach 2008-11 i kandydatem tej partii na prezydenta w roku 2010.

"Zwróciłem się w związku z tym do Grześka Napieralskiego, którego poznałem dość blisko gdzieś w 2013 r. Poznały się też nasze żony. Byliśmy razem na wakacjach w hotelu [...] pod Rawą Mazowiecką w większym gronie. On wielokrotnie pożyczał ode mnie pieniądze. Nie oddawał ich. Nie mam żadnych do niego o to pretensji. Nie oczekiwałem ich zwrotu" – opowiadał śledczym W.

"Nie mam na to żadnych potwierdzeń. Też w 2013 r. lub 2014 r. powiedziałem mu o tych moich problemach z poseł B. (Anną Bańkowską). On powiedział, że mi ją +spacyfikuje+, ale muszę przelać na konto fundacji +Harfa Dzieciom+, w której to na harfie grały jego córki bądź córka, kwotę 30 lub 20 tys. zł" – zeznawał.

"Ja dokonałem takiego przelewu z rachunku firmowego SkładówWęgla.pl lub z MM Group. Po tym B. przestała się nas czepiać i nie rozmawiałem już z nią. G. N. nie mówił mi potem, czy to załatwił, czy nie, jednak ja przy jakiejś okazji podziękowałem mu za to. Przecież byliśmy przyjaciółmi do »mojej ostatniej złotówki«, jak to się mówi" – mówił.

MP

Czytaj dalej:


Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka