Jedna lista nie musi dać opozycji wygranej. PAP/Albert Zawada
Jedna lista nie musi dać opozycji wygranej. PAP/Albert Zawada

Jedna lista nie musi dać opozycji wygranej. Ekspert mówi o "przeciekającym statku"

Redakcja Redakcja Sejm i Senat Obserwuj temat Obserwuj notkę 48
Pytanie, czy gdyby powstała jedna lista opozycji, głosy nie zaczęłyby gdzieś z tego wspólnego opozycyjnego statku przeciekać. Myślę, że taka Konfederacja może zyskać na jednej liście opozycji i przyciągać do siebie czy to zniechęconych współpracą z lewicą wyborców PSL, czy prawego skrzydła PO – mówi Salonowi 24 prof. Jarosław Flis, socjolog, Uniwersytet Jagielloński.

Donald Tusk już jakiś czas temu postawił ultimatum partiom opozycyjnym, oczekuje jednej listy. Pozostałe partie opozycyjne się do wspólnego startu nie śpieszą. Czy jednak w ogóle taka jedna lista ma sens z punktu widzenia interesu opozycji?

Prof. Jarosław Flis: Ta dyskusja się toczy, ale warto przede wszystkim przeanalizować wyniki wyborów z ostatnich lat. I proszę zwrócić uwagę, że zawsze było kilka partii, które przekraczały próg wyborczy. Średnio – cztery. One się oczywiście zmieniały. Można by było powiedzieć, że cztery – PiS, PO, Lewica i PSL zawsze próg przekraczały. Choć raz, w 2015 roku lewica idąc z szerokiej listy zdobyła ponad 5 proc., ale nie przekroczyła progu 8 proc. dla koalicji i znalazła się poza parlamentem. Ale można powiedzieć, że zazwyczaj są to cztery główne formacje i często zdarzają się pojawiające nieregularnie nowe. Nie ma powodów, by sądzić, że tym razem będzie inaczej. Poza tym w krajach wielkości Polski nigdy nie zdarzyło się, żeby powstał system wyłącznie dwupartyjny. Liczba podziałów w społeczeństwie jest bardzo duża, i ciężko taki dwupartyjny model zbudować. Nie twierdzę, że to w ogóle niemożliwe, ale bardzo trudne. Choć teoretycznie Donald Tusk może okazać się na tyle zdolnym liderem, że jemu pierwszemu się uda.

Przeczytaj też:
Tusk zakpił z tabletek gwałtu? Posłanki Lewicy nie kryją oburzenia

Pytanie, czy ta jedna lista na pewno będzie mieć większą szansę na zdecydowaną wygraną z PiS, niż kilka mocnych ugrupowań?

No właśnie, przykładem są wybory do Parlamentu Europejskiego. Tam opozycja jako całość miała większe poparcie niż PiS. Ale Koalicja Europejska, która powstała przegrała wybory. A w dodatku dodatkowa lista opozycyjna też powstała. Więc tu też jest pytanie, czy ktoś nie spróbowały wtedy stać się tą trzecią, lub czwartą siłą. Czy te głosy nie zaczęłyby gdzieś z tego wspólnego opozycyjnego statku przeciekać. Myślę, że taka Konfederacja może zyskać na jednej liście i przyciągać do siebie czy to zniechęconych współpracą z lewicą wyborców PSL, czy prawego skrzydła PO. Z drugiej strony może wtedy się okazać, że powstanie też lista lewicowa, która będzie starać się zagospodarować wyborców lewicy, niekoniecznie zadowolonych współpracą z liberałami.

Tylko, czy samodzielny start nie będzie wiązał się z ryzykiem, że np. Hołownia, PSL bądź Lewica nie wejdą do parlamentu?

Jak powiedziałem, jednak przy większości elekcji te cztery ugrupowania zawsze wchodziły. Nawet jak lewica nie weszła, to stało się to dlatego, że szła jako koalicja. Sondaże wskazują, że partie te  wchodzą do Sejmu. I PO i Lewica i ruch Szymona Hołowni. Nawet Polskie Stronnictwo Ludowe po problemach sprzed jakiegoś czasu w ostatnich miesiącach ma wyniki powyżej progu wyborczego. Jest jeszcze jedna  kwestia – tworzenie takiej koalicji to dość żmudny i wcale niełatwy proces. Trzeba się podzielić miejscami, nigdy nie jest tak, że wszyscy będą z tego powodu zadowoleni.

To po co Tusk tak mocno zabiega o to, by powołać jedną listę?

Nie wiemy, czy czasem nie jest tak, że chodzi jedynie o to, by króliczka gonić, a nie, żeby go łapać. Jest pewna grupa jednoznacznie antypisowskiego elektoratu, która chce jednej listy. Tusk, mówiący jednoznacznie o tym, że taka koalicja powinna powstać, zyskuje w ich oczach. Oni uznają, że Tusk chciał koalicji, inni partnerzy jej nie chcieli. Więc siłą rzeczy ich głosy przejdą na PO i Donalda Tuska.


Przeczytaj też:

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka