Politycy opozycji: Małgorzata Kidawa-Błońska, Borys Budka (oboje  KO), Władysław Kosiniak-Kamysz (PSL) Fot. PAP/Piotr Nowak
Politycy opozycji: Małgorzata Kidawa-Błońska, Borys Budka (oboje KO), Władysław Kosiniak-Kamysz (PSL) Fot. PAP/Piotr Nowak

Wałęsa: Zamknijmy temat wspólnej listy, ona nie powstanie. Ważne jest co innego

Redakcja Redakcja Sejm i Senat Obserwuj temat Obserwuj notkę 23
Na tym etapie możemy już zamknąć temat jednej listy. Ona na pewno nie powstanie. Dobrze, by tych list nie było więcej niż dwie, maksymalnie trzy. Dziś musimy się skupić na programie. Wypracować porozumienie już nie dotyczące wspólnego startu, ale współpracy po wyborach, w przyszłym Sejmie, przy tworzeniu nowego rządu – mówi Salonowi 24 Jarosław Wałesa, poseł Platformy Obywatelskiej.

Polityka w Polsce wchodzi w czas prekampanii, bezpośrednio poprzedzający już kampanię wyborczą. I w tym momencie słyszymy, że koncepcja jednej listy opozycyjnej w wyborach do Sejmu się oddala. Faktycznie nie udało Wam się dogadać, czy to jedynie gra na podbicie stawki, a za parę tygodni siądziecie do rozmów i zawrzecie koalicję?

Jarosław Wałęsa: Nie no, na tym etapie możemy już zamknąć temat jednej listy. Ona na pewno nie powstanie. Dobrze, by tych list nie było więcej niż dwie, maksymalnie trzy. Ale dziś musimy skupić na programie. Jeżeli przedstawimy konkretne propozycje to może okaże się, że te propozycje, które przedstawiają czy Koalicja Obywatelska, czy Ludowcy, czy Lewica, są w wielu elementach spójne. I pozwoli to wypracować porozumienie. Już nie dotyczące wspólnego startu, ale współpracy po wyborach, w przyszłym Sejmie, przy tworzeniu nowego rządu.

Lepiej być nie może? Dla PiS ostatnie decyzje opozycji są jak prezent

Pana środowisko lansowało pomysł jednej listy, ale współpraca taka byłaby trudna. Dla wielu wyborców opozycji głosowanie na listę z ludźmi od skrajnej lewicy po umiarkowaną prawicę byłoby trudne. A koalicja taka mogłaby przypominać trochę Akcję Wyborczą Solidarność, która choć osiągnęła dobry wynik, poprzez wewnętrzne spory upadła. Koalicja odrębnych ugrupowań po wyborach to już jednak coś innego. Czy w tym kontekście nie jest dla Was lepiej, że tego wspólnego bloku nie ma?

Lepiej to nie jest, bo jedna lista pozwoliłaby nie tylko na uzyskanie większości, ale nawet na możliwość odrzucenia weta prezydenckiego. Choć oczywiście różnice między ugrupowaniami są duże. Dlatego już kilka miesięcy temu mówiłem, że zanim powołamy jedną listę, to musimy wypracować porozumienie w kilku najważniejszych kwestiach. Zarys programu na działanie po wyborach. Ale zostawmy już temat jednej listy – ona nie powstanie. Natomiast musi powstać plan działania i program zmian na Polskę po PiS-ie.

No i tu jest zasadnicza kwestia, jak ta „Polska po PiS-ie” ma wyglądać. Wiele osób na przykład byłych wyborców PiS, dziś zniechęconych do tej formacji obawia się, że skupicie się na odwecie, zamiast na programie dla Polski. Poza tym te rozliczenia łatwe nie będą, bo przez pierwsze dwa lata musicie sobie ułożyć jakoś relacje z prezydentem z przeciwnego obozu?

Przede wszystkim, to nie my, jako politycy będziemy rozliczać polityków, którzy łamali zasady, popełniali wykroczenia, czy są podejrzenia, że dopuszczali się przestępstw. Tym powinny zająć się instytucje prawne do tego powołane. My natomiast po przejęciu władzy skupić się musimy na naprawieniu tego, co zostało zepsute. Już nawet najzagorzalsi zwolennicy Zjednoczonej Prawicy widzą, że reforma sądów się żadną reformą nie była. Że zamiast usprawnić pracę wymiaru sprawiedliwości jeszcze ją pogorszyła. Sądy miały działać szybciej, działają wolniej. Więc zadaniem nowego rządu będzie  odwrócenie skutków „deformy”. Usprawnienie pracy sądów, odpolitycznienie prokuratury, przywrócenie praworządności. I to postulaty, które mogą być elementem jednoczącym dla całej opozycji. Bo w tych sprawach formacje sprzeciwiające się obecnej władzy mówią jednym głosem. Najważniejsze będzie to, by przywrócić rozsądek i szacunek dla reguł. Na pewno skończyć z pisaniem ustaw „na kolanie”. Nawet zakładając najlepsze intencje PiS-u prawo przez nich tworzone nie będzie dobre. Właśnie przez pospieszne uchwalanie ustaw. Po to są konsultacje społeczne, cały proces legislacyjny, pierwsze, drugie, trzecie czytanie, by tworzyć jak najlepsze ustawy. PiS poprzez pisanie ich „na kolanie” od ośmiu lat psuje prawo. Z tym trzeba skończyć.

Wróćmy jeszcze do tych list wyborczych. Pan powiedział, że dobrze, jeśli nie będzie ich więcej niż trzy. Tymczasem ostatnio głośno było o sondażu SW Research dla „Rzeczpospolitej”, w którym stowarzyszenie „Samorządowcy Tak! Dla Polski” wyprzedza Polskę 2050, odbiera sporo głosów Koalicji Obywatelskiej oraz Zjednoczonej Prawicy. Wprawdzie liderzy – prezydent Sopotu Jacek Karnowski i prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski zaprzeczają, by chcieli budować konkurencję dla obecnej opozycji, niektórzy jednak widzą w tym ruchu zagrożenie. Jak Pan ocenia tę inicjatywę?

To zależy. Bo oczywiście gdyby samorządowcy wystartowali z konkurencyjną listą byłoby to ze stratą dla nas wszystkich. Osobiście sądzę jednak, że tak nie będzie. Że samorządowcy w większości będą wspierać nasze listy. Warto jednak pamiętać, że im bliżej wyborów, tym więcej będzie  emocji. Pojawi się wiele sensacyjnych, czasem nieprawdziwych wrzutek. Apeluję do kolegów z Koalicji Obywatelskiej, ale też innych  ugrupowań, o zachowanie spokoju i nie uleganie niepotrzebnym emocjom.

Te różne kontrowersje mogą czasem wynikać z różnic między formacjami. Opozycja dziś to całkowicie odrębne poglądy gospodarcze – od liberałów do socjalistów. Budzące emocje sprawy światopoglądowe – gdzie różnice są kolosalne. Czy poza antypisem jest cokolwiek, co Was łączy?

Wiele rzeczy, choćby kwestie europejskie. Zażegnanie konfliktów z Brukselą, powrót Polski do grona państw decyzyjnych we Wspólnocie jest kwestią, która łączy wszystkie podmioty  po stronie opozycyjnej. Co do różnic, w kwestiach gospodarczych niektórzy mają nastawienie bardziej socjalne inni liberalne, ale myślę, że uda się wypracować porozumienie oparte na rozsądku. Natomiast w sprawach światopoglądowych różnice są kolosalne i między np. Lewicą a ludowcami jest głęboki rów. Zasypanie go jest niemal niemożliwe i ja nie widzę powodu, aby to robić. Tu każda z formacji powinna zachować odrębność.

Mówi Pan o sprawach europejskich, tymczasem jeszcze bardziej elementem łączącym, już ponad podziałami nawet jedynym, co łączy Was z opcją rządzącą powinna być polityka wobec zagrożenia ze Wschodu. Tymczasem PiS-owi zarzucacie liczne kontakty ze skrajną, prorosyjską prawicą w Europie. Z drugiej strony PiS odbija piłeczkę, że europejski mainstream, do którego PO się zalicza, prowadził politykę resetu wobec Rosji?

Myślę, że dziś wzajemne wypominanie sobie błędów z przeszłości nie ma sensu. Oczywiście faktem jest, że przez lata Europa trochę się rozbrajała w relacjach z Rosją. Liczono – naiwnie – że uda się prowadzić normalne relacje. Dziś jednak ważne jest nie rozpamiętywanie błędów, ale mądre wspieranie Ukrainy. Skuteczność jej walki o niepodległość zdefiniuje też przyszłość Polski i całej Europy na przyszłe dziesięciolecia.

Rozmawiał Przemysław Harczuk

Czytaj:

Broniarz: Pytaniem nie jest ile rząd już zrobił, tylko czy w ogóle coś zrobił dla edukacji

Hołownia i Kosiniak-Kamysz zorganizowali konferencję. Wkurzyli dziennikarzy




Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka