Unijna polityka zeroemisyjności zmierza do całkowitej rezygnacji z samochodów benzynowych i diesla. Projekt początkowo popierali Niemcy, choć np. prezes potentata motoryzacyjnego BMW Oliver Zipse ostrzegał, że pojazdy elektryczne nigdy nie będą tanie i Europa powinna uważnie obserwować zainteresowanie na globalnym rynku, gdzie wciąż jest ogromny popyt na silniki spalinowe.
Niemcy jednak chcą zmian w dyrektywie
W ubiegłym miesiącu klamka zapadła, bo Parlament Europejski poparł nowe przepisy. Rewolucja w motoryzacji na korzyść "elektryków" nie podobała się od początku CDU. Niemieckie władze wkrótce po głosowaniu w europarlamencie doszedł do wniosku, że zmiany są zbyt daleko idące. Teraz chce dopuścić do obrotu samochody napędzane paliwami syntetycznymi, nieszkodliwymi dla środowiska. Ambasadorowie UE mieli przyjąć zmiany w głosowaniu 7 marca, ale to konkretne spotkanie w gronie dyplomatów nie odbędzie się, bo zostało odwołane.
Czytaj:
- Niemcy miękną ws. zakazu samochodów spalinowych
- Koniec samochodów spalinowych w UE. Klamka zapadła
- Rewolucja drogowa w Europie. Zakaz sprzedaży samochodów spalinowych od 2035 roku
- Fatalny efekt decyzji Unii Europejskiej. Sektor czeka redukcja etatów na ogromną skalę
Głosowanie "we właściwym czasie"
Szwecja, która sprawuje prezydencję unijną, zakomunikowała krótko, iż spotkanie ambasadorów odbędzie się "we właściwym czasie". Niemiecki minister transportu Volker Wissing z FDP bronił paliw syntetycznych, argumentując ostatnio, że samochody z e-paliwem powinny być dostępne w sprzedaży po 2035 roku. Naciska też na Unię Europejską w tej sprawie.
Inną opinię w tej sprawie wyraża współkoalicjant, czyli Zieloni. Kierowane przez nich ministerstwo środowiska stoi na stanowisku, że Berlin powinien trzymać się pierwotnych deklaracji i założeń.
GW
Komentarze