fot. PAP/EPA/HANNIBAL HANSCHKE
fot. PAP/EPA/HANNIBAL HANSCHKE

Scholz odetchnął z ulgą. Polska oszczędziła mu nieprzyjemnej decyzji

Redakcja Redakcja Polityka zagraniczna Obserwuj temat Obserwuj notkę 38
Przez dwa tygodnie w niemieckich mediach spekulowano, czy Polska dostarczy na Ukrainę odrzutowce myśliwskie pochodzące z zapasów byłego NRD. Teraz sytuacja się wyjaśniła. Kanclerz Olaf Scholz i Niemcy mogą odetchnąć z ulgą. Niemiecki rząd nie musi się zgadzać na ich dostawę.

Doradca prezydenta Dudy w Berlinie

Na razie Polska nie ma zamiaru dostarczać Ukrainie myśliwców z zapasów byłego NRD. Cztery MiGi-29 radzieckiej konstrukcji, których dostawę polski rząd zapowiedział dwa tygodnie temu, nie pochodzą z Niemiec - powiedział to Jacek Siewiera, doradca ds. bezpieczeństwa prezydenta RP Andrzeja Dudy w wywiadzie dla Deutsche Presse-Agentur.

- To nie są niemieckie samoloty - powiedział Siewiera. Zatem rząd niemiecki również nie musi zatwierdzić ich dostawy.
Niemieckie odrzutowce pozostają w służbie w Polsce.


Polska ma MiGi-29 z Niemiec, Czech i ZSRR

W 2002 roku Niemcy sprzedały Polsce 23 myśliwce MiG-29, które Bundeswehra przejęła od Narodowej Armii Ludowej (NVA) NRD. - Dziś siły powietrzne mają ich jeszcze około kilkunastu - powiedział Siewiera. I one na razie pozostaną w służbie polskich sił zbrojnych - dodał.

Odrzutowce myśliwskie dla Ukrainy prawdopodobnie pochodzą jeszcze ze Związku Radzieckiego - piszą niemieckie media. Szef polskiego Biura Bezpieczeństwa Narodowego nie chciał bowiem powiedzieć, skąd pochodzą odrzutowce myśliwskie wysyłane na Ukrainę. - Ze względów operacyjnych nie chcę podawać dalszych szczegółów - zastrzegł.

Według doniesień medialnych, Polska w 1989 roku kupiła od Związku Radzieckiego dwanaście MiG-29, a sześć lat później dziesięć od Czech.

Prezydent Andrzej Duda zapowiedział w połowie marca przekazanie Ukrainie czterech MiG-ów-29 do walki obronnej z rosyjskimi agresorami. Kolejne myśliwce są obecnie konserwowane i przygotowywane do późniejszego przekazania. Decyzja w tej sprawie została podjęta przez kierownictwo kraju.

Scholz nie musi podejmować nieprzyjemnej decyzji

Gdyby rząd w Warszawie chciał dostarczyć MiGi-29 z zapasów NRD, musiałby uzyskać zgodę rządu niemieckiego. Z reguły jest to zapisane w umowach sprzedaży sprzętu wojskowego z Niemiec.

Niemieckie media zauważają, że rząd niemiecki był długo trzymany w niepewności co do pochodzenia polskich odrzutowców przeznaczonych dla Ukrainy. Rzecznik rządu Steffen Hebestreit mówił jeszcze pod koniec ubiegłego tygodnia, że "ani nie było wniosku, ani nie mieliśmy jasności, czy rzeczywiście są to samoloty pochodzące z zapasów NVA".

We wtorek Siewiera przybył  do Berlina, by przeprowadzić rozmowy w MSZ i z doradcą ds. polityki zagranicznej kanclerza Olafa Scholza, Jensem Plötnerem. "Teraz sprawa została załatwiona. Kanclerzowi oszczędzono w ten sposób nieprzyjemnej decyzji. Wielokrotnie podkreślał, że nie chce debaty o odrzutowcach - w przeciwieństwie do wielu innych sojuszników z NATO, którzy okazali się otwarci na ten pomysł" - zauważa portal br.de.

ja

(Na zdjęciu kanclerz Olaf Scholz, fot. PAP/EPA/HANNIBAL HANSCHKE)

Czytaj dalej:

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka