Minister Błaszczak wskazał winnego. Nie zgadza się z nim b. szef wojsk lądowych Fot. PAP/Tomasz Gzell
Minister Błaszczak wskazał winnego. Nie zgadza się z nim b. szef wojsk lądowych Fot. PAP/Tomasz Gzell

Gen. Skrzypczak: Dowódca kozłem ofiarnym, a Rosjanie mają ubaw

Redakcja Redakcja Wojsko Obserwuj temat Obserwuj notkę 95
Najgorszy w tym wszystkim jest fakt, że Rosjanie dowiedzieli się o tym, że ich rakieta spadła w Polsce. Oni nie mieli pojęcia, co się z nią stało. Teraz już wiedzą. A to znaczy, że Rosjanie mają ubaw. Twierdzą, że mają pełną wiedzę o polskiej broni przeciwlotniczej i powietrznej. To oczywiście obraz nieprawdziwy, ale do wykorzystania propagandowego – mówi Salonowi 24 gen. Waldemar Skrzypczak, były dowódca wojsk lądowych.

Minister obrony narodowej Mariusz Błaszczak powiedział, że w sprawie rosyjskiej rakiety, która spadła koło Bydgoszczy nie dopełnił obowiązków generał broni Tomasz Piotrowski, dowódca operacyjny sił zbrojnych. Jak Pan ocenia te informacje?

Gen. Waldemar Skrzypczak: Trzeba było znaleźć kozła ofiarnego. Kozioł się zalazł, przy okazji wszystkie informacje, które krążyły do dzisiejszego dnia okazały się nieprawdziwe. Po pierwsze dlatego, że dowódca operacyjny informował o tym, że obiekt 16 grudnia wleciał do Polski i mówił o tym mówił publicznie. Więc on 16 grudnia przeszedł, był monitorowany, czyli był śledzony, po czym przystąpiono do jego poszukiwania.

I jeśli coś takiego miało miejsce, to na pewno dowódca operacyjny zameldował to szefom Sztabu Generalnego. Innej możliwości nie ma. I szef Sztabu Generalnego miał obowiązek zameldować to w Ministerstwie Obrony Narodowej. I dwa dni temu odpowiadając na pytania dziennikarzy powiedział, że złożył meldunek w dniu, w którym to zdarzenie miało miejsce.

Tzeba się zastanowić co jest grane, kto tutaj kłamie. Teraz minister mówi, że generał broni Tomasz Piotrowski, nie dopełnił obowiązków. Ale przecież Szef Sztabu Generalnego wyraźnie wcześniej potwierdzał, że przekazał informację przełożonym. A w tym przypadku może to być tylko minister. Po drugie, gen. Piotrowski mówił o tym, że były prowadzone poszukiwania. Ale takie poszukiwania, nie są prowadzone na własną rękę przez Piotrowskiego, czy kogokolwiek. Są procedury. Takie poszukiwania wykonuje się zawsze za zgodą Szefa Sztabu Generalnego i ministra.

Wyklucza Pan możliwość samowolnego działania dowódcy i złamania procedur?

Takie działania nie są prowadzone ot tak, że sobie facet mówi „a, skoczę do lasu poszukam rakiety”. Wszyscy wiedzieli o tym, że takie poszukiwania są prowadzone. Teraz wszyscy nabrali wody w usta. Czego więc nie dopełnił generał Piotrowski? Jego „wina” po prostu polega na tym, że dowódca operacyjny jest na najniższym poziomie dowodzenia w stosunku do pozostałych. W związku z tym uznano, że trzeba go dobić, jako kozła ofiarnego. Że ma wziąć Piotrowski całą winę na siebie. To jest niezgodne z prawdą oczywiście.

W takim razie kto tu zawinił?

Moim zdaniem na poziomie wojskowym zrobione zostało wszystko to, co być zrobione powinno. Na poziomie politycznym za wszelką cenę starano się zamieść sprawę pod dywan. Dlaczego? Nie wiem. Teraz nagle okazuje się, że oni o niczym nie wiedzieli. Za długo służę w armii i za dobrze znam generała Piotrowskiego, żeby wierzyć w to, co oni mówią.

A Pana zdaniem, jako wojskowego, ta rakieta wpadła na nasz teren przypadkiem, czy też była to jakaś prowokacja?

Moim zdaniem zdecydowanie nastąpiło to przypadkowo. Przy takiej liczbie rakiet, które w tamtych dniach Rosjanie, wystrzeliwali, wszystko się mogło zdarzyć. W ciągu dwóch dni Rosjanie wystrzelili 160 rakiet. Jedna spadała na teren Polski, jedna pojawiła się w Mołdawii.

Wcześniej mieliśmy podobną sytuację, gdy podczas zmasowanego ataku Rosjan obronna rakieta Ukraińców spadła w Przewodowie, zabijając ludzi. To jest możliwe i jestem przekonany, że również pod Bydgoszczą to nie było zamierzone. Ale najgorsze w tym wszystkim jest coś zupełnie innego.

Fakt, że Rosjanie dowiedzieli się o tym, że ich rakieta spadła w Polsce. Oni nie mieli pojęcia co się z nią stało – odpalili pocisk, on poleciała i oni nie interesowali się nawet co się stało z jedną spośród wielu ich rakiet. Teraz już wiedzą. A to znaczy, że Rosjanie mają ubaw. Twierdzą, że wiedzą wszystko o polskiej broni przeciwlotniczej i powietrznej.

Ale czy to jest prawdziwy obraz, że wiedzą o nas wszystko?

Absolutnie nieprawdziwy, ale dla nich wystarczający, by móc to używać w swojej propagandzie.  

Czy od strony naszego bezpieczeństwa, mamy się czego obawiać, czy raczej należy patrzeć na to ze spokojem?

Jestem zdecydowanym przeciwnikiem straszenia kogokolwiek. Przypomnę tylko, że jesteśmy w NATO. Sojusz  ma obowiązek, chronić nas przed zagrożeniem ze strony Rosji.

Rozmawiał Przemysław Harczuk

Źródło zdjęcia: Minister Błaszczak wskazał winnego. Nie zgadza się z nim b. szef wojsk lądowych Fot. PAP/Tomasz Gzell

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo