Powstanie według ultrakatolickiego portalu było karą za grzechy Fot. Pixabay
Powstanie według ultrakatolickiego portalu było karą za grzechy Fot. Pixabay

Rzeź Warszawy karą za grzechy miasta? „Bóg nie stosuje odpowiedzialności zbiorowej”

Redakcja Redakcja Powstanie Warszawskie Obserwuj temat Obserwuj notkę 99
Spadają na nas tragedie, nieszczęścia, śmierci, kataklizmy, które ciężko nam wytłumaczyć. Ale na pewno nie jest to kara za grzechy i trzeba raczej szukać odpowiedzi takiej jak matka Róża Czacka. Co Bóg chce nam powiedzieć. A nie sugerować, że stosuje odpowiedzialność zbiorową, która byłaby zaprzeczeniem sprawiedliwości – mówi Salonowi 24 ksiądz Tadeusz Isakowicz-Zaleski.

W związku z rocznicą wybuchu Powstania Warszawskiego na portalu PCH24 pojawił się tekst sprzed 9 lat. Według autora utopienie stolicy we krwi było karą za grzechy miasta, w którym było dużo aborcji, rozwiązłość, prostytucja i rozwody. Czy w ogóle w chrześcijaństwie jest coś takiego jak odpowiedzialność zbiorowa i kara całego miasta za grzechy jego mieszkańców?

Ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski: Moim zdaniem nie, chociaż rzeczywiście trzeba zaznaczyć, że od Starego Testamentu pojawiają się takie przepowiednie i zjawiska, jak na przykład Sodoma i Gomora, która stała się symbolem, weszła do języka potocznego. Ale też Pan Jezus w Nowym Testamencie przepowiadał zniszczenie

Jerozolimy, że nie zostanie z miasta kamień na kamieniu. To stało się faktem. Jednak na podstawie tych wydarzeń w  żaden sposób nie można uznać, że Pan Bóg karze w sposób zbiorowy. I tu przechodzimy do konkretnego przykładu Warszawy. W żaden sposób nie można powiedzieć, że zniszczenie i utopienie we krwi miasta było karą za grzechy. 

Dlaczego zdaniem Księdza w przypadku Warszawy nie możemy mówić o karze za grzechy, skoro w przypadku Sodomy o grzechy właśnie chodziło?

Przede wszystkim ta domniemana kara nie uderzyła w sprawców czynów niegodnych, za które miała być wymierzona. Uderzyła we wszystkich mieszkańców. Czyli przyjmując to jako karę uznawalibyśmy, że Bóg nie karze za konkretne zło, ale stosuje odpowiedzialność zbiorową. Winny, czy niewinny, zginął, a całe miasto zostało zniszczone. Mało tego, również stosując perspektywę starotestamentową nie można uznać, że zniszczenie Warszawy było karą taką jak zniszczenie Sodomy. Bo nawet przyjmując zarzuty, że Warszawa była przed wojną miastem grzesznym, były miasta, które na miano „stolic grzechów” zasługiwałyby znacznie bardziej. Dam przykład Paryża, który jest znany w historii jako miasto, mówię to najdelikatniej, nie chcąc obrazić mieszkańców stolicy Francji, jako miasto rozwiązłe. A w czasie wojny, w sumie żadnych zniszczeń nie było. Były miasta, w których była prostytucja, rozwiązłość, masowe aborcje, z wojny wyszły obronną ręką, pozostały nietknięte. Więc absolutnie nie można tego interpretować jako kary, także patrząc na sposób wyłącznie starotestamentowy.

Autorzy wspomnianego tekstu powołują na objawienia prywatne. Tylko, że w Ewangelii jest fragment o wieży w Siloe, która się zawaliła. I Jezus wyraźnie mówi, że ludzie, którzy wtedy zginęli nie byli winni bardziej, niż ci, którzy przeżyli...

Oczywiście, nie wolno najróżniejszych nieszczęść, jakie dotykają całe społeczeństwo traktować jako karę za grzechy. Co więcej, nie można tak traktować nieszczęść prywatnych. Przykład z wieżą jest bardzo dobry, ale są też inne przykłady, właśnie indywidualne. Np. sytuacja, w której do Pana Jezusa przyprowadzono niewidomego chłopca. Uczniowie pytali się, że skoro chłopiec nie widzi od urodzenia, to czy zgrzeszył on, czy jego rodzice. Dokładnie zinterpretowali to w ten sposób, że utrata wzroku jest karą za grzechy. Wtedy Jezus odpowiedział, że nie zgrzeszył ani chłopiec, ani jego rodzice. Stało się to, żeby się wypełniły plany Boże. Czyli tutaj jest dokładna wykładnia, że niepełnosprawność, choroba, czy nieszczęście, jakie spotyka człowieka, nie jest karą za grzechy. To jest plan Boży. My oczywiście możemy tego nie rozumieć.

Ciężko zrozumieć, dlaczego Bóg zsyła na nas chorobę, niepełnosprawność, cierpienie…

Ale dam też taki przykład pozytywny. W 2021 roku była beatyfikowana matka Róża Czacka, która była z rodziny arystokratycznej i jako młoda dziewczyna utraciła wzrok. Dla niej jak i dla jej rodziny to było wielkie nieszczęście. Była osobą bardzo wierzącą, w czasie I wojny światowej wzięła udział w indywidualnych rekolekcjach w Żytomierzu na Wołyniu. Zastanawiała się właśnie nad tym takim przesłaniem, co Pan Bóg od niej chce, odbierając jej wzrok. I wytłumaczyła sobie, że jej powołaniem jest zajęcie się innymi osobami niewidomymi. I Róża Czacka założyła i Zakład dla Niewidomych w Laskach i Zgromadzenie Sióstr Franciszkanek. Więc ona plan Boży odczytała właśnie w ten sposób, że chodzi o pomoc innym. I zrobiła to w najlepszy sposób z możliwych, tworząc ośrodek niezwykle cenny. Została zresztą potem beatyfikowana. Na pewno pokazuje nam, że spadają na nas tragedie, nieszczęścia, śmierci, kataklizmy, które ciężko nam wytłumaczyć. Ale na pewno nie jest to kara za grzechy i trzeba raczej szukać odpowiedzi takiej jak matka Róża Czacka. Co Bóg chce nam powiedzieć. A nie sugerować, że stosuje odpowiedzialność zbiorową, która byłaby zaprzeczeniem sprawiedliwości.

Czytaj dalej:

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura