Śmigłowiec Mi-24  Fot.  Pixabay
Śmigłowiec Mi-24 Fot. Pixabay

Generał o białoruskich śmigłowcach: Zestrzelić można je było tylko w jednym przypadku

Redakcja Redakcja Białoruś Obserwuj temat Obserwuj notkę 93
- Strzelanie to zawsze ostateczność. Tu absolutnie nie należało tego robić. Ktoś, kto głosi takie teorie, że trzeba było śmigłowce zestrzelić, nie ma najmniejszego pojęcia ani o wojskowości, ani o stosunkach międzynarodowych – mówi Salonowi 24 generał Waldemar Skrzypczak, były dowódca wojsk lądowych.

Po incydencie z białoruskimi śmigłowcami, które naruszyły polską przestrzeń powietrzną, pojawiły się opinie, że należało te śmigłowce zestrzelić. Faktycznie strona polska popełniła tu błąd?

Gen. Waldemar Skrzypczak: Nie, strzelanie to zawsze ostateczność. Tu absolutnie nie należało tego robić. Ktoś, kto głosi takie teorie, że trzeba było śmigłowce zestrzelić nie ma najmniejszego pojęcia ani o wojskowości, ani o stosunkach międzynarodowych.

Ale słowa te głosi były minister obrony narodowej oraz spraw zagranicznych!

No to widzimy, jakie jest jego pojęcie na ten temat. Zestrzelenie śmigłowców miałoby uzasadnienie tylko w jednym przypadku, gdyby z ich strony były jawnie wrogie działania i związane z nimi bezpośrednie zagrożenie bojowe. Tu zagrożenia bojowego nie było.


Czyli działanie armii i MON było prawidłowe?

No nie, największym błędem było to, że zareagowano zdecydowanie zbyt  późno. Poza tym w chwili naruszenia przestrzeni powietrznej należało poderwać samoloty. Ale od tego typu działań do zestrzeliwania kogokolwiek droga jest jeszcze bardzo daleka. Trzeba było zareagować, ale nie strzelać. Należało też po incydencie wystąpić na forum międzynarodowym.


Jakie kroki należało wykonać?

Należało i należy, bo nadal można to zrobić. Trzeba wystąpić do władz Białorusi o wyjaśnienie incydentu, zażądać rekompensaty i mediacji państw neutralnych. Sprawa jest tak ewidentna – do naruszenia przestrzeni powietrznej doszło – że każdy przyzna Polsce rację.

Nie sądzę, żebyśmy otrzymali rekompensatę finansową. Ale przyznanie przez władze w Mińsku, że incydent miał miejsce i oficjalne przeprosiny są do uzyskania. A to już dużo.



Wciąż nie ustają spekulacje na temat tego, jakie były intencje Białorusinów. Czy była to pomyłka, lot zwiadowczy, prowokacja. Były doniesienia, że to rosyjscy żołnierze siedzieli w śmigłowcach i chodziło o sprawdzenie naszej zdolności obronnej…

Skończmy z tymi spekulacjami! Równie dobrze może byli tam wagnerowcy. Nam nie potrzeba histerii, ale spokoju. Zamiast zastanawiać się nad nieweryfikowalnymi doniesieniami, pilnujmy, żeby w  przyszłości w razie incydentu reakcja była szybka. Jednocześnie należy domagać się od strony białoruskiej przeprosin.

red.

Czytaj także:

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka