fot. PAP
fot. PAP

Pożeranie „ostatnich symetrystów”. Jak antyPiSizm zaczął wymykać się spod kontroli

Redakcja Redakcja Campus Polska Przyszłości Obserwuj temat Obserwuj notkę 79
Campus Polska przestraszył się debaty czworga - zbyt mało antyPiSowskich - publicystów i skreślił zapowiadaną wcześniej debatę symetrystów ze swojego rozdzielnika. Dobrze oddaje to stan ducha w jakim znajdują się media liberalne po ośmiu latach życia na ostrym antyPiSowskim haju.

Wróg dla zasady

Nie od dziś uważam, że media liberalne w Polsce znajdują się w stanie ciężkiego uzależnienia. Ich narkotykiem jest antyPiSizm. To znaczy fundamentalne przekonanie, że PiS jest z natury ugrupowaniem złym. W związku z czym Kaczyńskiego i spółkę należy krytykować już za samo istnienie. Nieważne co PiS robi lub czego nie robi. Złe jest już to, że PiS… jest. 

Zaczęło się niewinnie. Od małych dawek antyPiSizmu. Przynosił on w pierwszej chwili odrobinę ulgi i wytchnienia. Pozwalał odreagować szok i stres wynikający z utraty władzy politycznej oraz dziesięciu kolejnych wyborczych porażek liberałów po roku 2015. A także - patrząc szerzej - uśmierzał tęsknotę za starymi dobrymi czasami dzierżenia przez tzw. główny nurt monopolu na medialną czy publicystyczną dominację.

AntyPiSizm szybko jednak zaczął wymykać się spod kontroli. Uzależniał szybko jak heroina. Prędką stało się jasne, ze antyPiSizm nie może być zwykłą - twardą, ale uczciwą - krytyką rządzących. Przelataną czasem z jakąś pochwałą. To było za mało. To nie dawało tego przyjemnego poczucia moralnej wyższości wynikającej z bycia „stroną demokratyczną” albo „wolnymi mediami”. Prędko antyPiSizm stał się totalny. Manichejski. Tak-tak, nie-nie. Oni zło- my dobro. Oni ciemność- my światło. W ruch prędko poszły też najcięższe armaty. Już w pierwszych tygodniach po wyborach roku 2015 media antyPiSowskie ogłosiły „śmierć polskiej demokracji”, „zdemolowanie państwa prawa” oraz „gospodarczą katastrofę”. Logiczne, że - jak u Hitchcocka - potem musiało być już tylko mocniej. 


W ten sposób nałóg antyPiSizmu prędko opanowywał organizm mediów liberalnych. Wewnętrznie go wyniszczając. W mediach liberalnych już dawno temu zaczęła rządzić zasada „kto nie z nami ten przeciwko nam”. Nie chciałeś być pancernie antyPiSowski? Odmawiałeś uczestnictwa w kolejnych nagonkach na politycznych przeciwników? Zbyt często pisałeś, że Kaczyński może mieć jednak trochę racji w swoim pomyśle na Polskę. To adieu albo cancel. Albo jedno plus drugie. 

Ale i to było wkrótce zbyt mało. W pewnym momencie nie wystarczyło już być nawet delikatnie antyPiSowski. Wrogiem stawał się każdy, kto nie był radykalnym antykaczystą. To najnowszy przypadek ostatnich symetrystów. Ich najpierw zaproszono na Campus Rafała Trzaskowskiego. A potem - po panice moralnej urządzonej przez frakcję twardogłowych „silnych razem” - ich odproszono. Rezygnując z całego przedsięwzięcia z powodu „wielu sygnałów niezadowolenia”. 

Aż trudno w to uwierzyć

Obiektywnie rzecz biorąc fakt, że Campus uznał dyskusję Marcina Mellera z Janem Wróblem, Grzegorzem Sroczyńskim i Dominiką Sitnicką za „zbyt kontrowersyjną” jest sceną jak z jakiegoś absurdalnego skeczu. Już nie wiem, co tu bardziej smakowite. Czy fakt, że Campus uznał za szczyt pluralistycznej debaty zaproszenie do niej czwórki publicystów związanych na co dzień z jednoznacznie opowiedzianymi po stronie antyPiSowskiej mediami (TOK FM, OKO Press). Czy też to, że taki zestaw poglądów okazał się nie do zniesienia dla większości liberalnego odbiorcy. Czujecie to? To nie jest przecież sytuacja, a której na Campus mieliby zawitać Rafał Ziemkiewicz, Michał Karnowski albo Danuta Holecka. A Michał Rachoń ze Sławomirem Cenckiewiczem pokazaliby odcinek „Resetu” po którym odbyłaby się dyskusja z publiką. To nie był przecież nawet panel z udziałem Łukasza Warzechy albo Piotra Zaremby (faktycznie stojących dziś na pozycjach symetryzujących).  


Trudno to wszystko tłumaczyć inaczej jak właśnie uzależnieniem. I to obu stron liberalnej machiny narracyjnej - zarówno piszących i gadających producentów medialnego przekazu. Jaki i tegoż przekazuj konsumentów. Wygląda na to, że obie strony zapędziły się w antyPiSizm tak daleko, że już nie umieją bez niego żyć ani funkcjonować. Cały czas w pogoni za jeszcze mocniejszym i jeszcze bardziej radykalnym przekazem. 

Organizatorzy Campusu dużo lepiej by więc zrobili zamiast debaty „ostatnich symetrystów” organizując - na przykład - konkurs rzutu psią kupą do portretu Czarnka albo Błaszczaka. Albo - powiedzmy - wspólne eksperymenty z przyśpiewkami w stylu 

Lewa strona krzyczy: „Kaczor!!!” 

Prawa strona odpowiada: „Co???”

Środek konkluduje: ******** 

To pewnie byłoby zupełnie niekontrowersyjne i doskonale wpisujące się w misję budowania atmosfery dialogu i porozumienia, która przyświeca wszak Campusowi. 

Rafał Woś

na zdjęciu: Konferencja prasowa z udziałem prezydenta stolicy Rafała Trzaskowskiego w Ogrodzie Krasińskich w Warszawie, na której zostały wręczone pierwsze bilety na Campus Polska Przyszłości Olsztyn 2023 w dniach 25-31 sierpnia. (ls/dw) PAP/Leszek Szymański

Czytaj dalej:

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka