fot. Pixabay/Canva/Twitter
fot. Pixabay/Canva/Twitter

Zamieszanie z kursem złotego. Minister żąda wyjaśnień od Google

Redakcja Redakcja Pieniądze Obserwuj temat Obserwuj notkę 43
Ciąg dalszy afery z zaniżeniem kursu złotego przez platformę Google. Przypomnijmy, że w nocy z 1 na 2 stycznia popularna wyszukiwarka pokazywała, że 1 euro jest warte prawie 6 złotych. Na rewelacje internetowego giganta zareagował minister finansów Andrzej Domański. Teraz jego resort domaga się wyjaśnień od sprawcy zamieszania.

Załamanie kursu złotego. Google wywołało aferę

Każdy, kto postanowił sprawdzić kursy walut, w noworoczny poniedziałek wieczorem, musiał doznać niemałego szoku. Euro, według wyszukiwarki i przeglądarki Google, kosztowało w poniedziałek wieczorem na 5,9 zł (kurs zamknięcia w piątek to 4,37 zł). Proporcjonalnie więcej kosztowały też inne waluty. Amerykański dolar wyceniony był na 5,37 zł (zamiast 3,93 zł), a frank szwajcarski na 6,38 zł (zamiast 4,67). Brytyjski funt "odnotował" kurs 6,84 (zamiast 5,0 zł). Oznacza to, że Google pokazywał osłabienie kursu złotego na poziomie ok. 36 proc.

O tego typu anomalii walutowej zaalarmowali m.in. użytkownicy portalu X (dawniej Twitter). Internauci bali się, że na ich oczach dochodzi właśnie do jakiegoś załamania naszej złotówki.

Minister finansów zareagował. Mówił o "fejku"

Na pojawiające się w internecie doniesienia dotyczące rzekomego załamania notowań złotego zareagował minister finansów Andrzej Domański.

- Spokojnie. Ten kurs złotego, który sieje panikę to "fejk" (błąd źródła danych). Za chwilę otworzą się rynki w Azji i sytuacja wróci do normy - napisał szef resortu finansów na platformie X.


Urzędnik odesłał do notowań serwisu Bloomberga, gdzie euro wczoraj o godz. 21.52 czasu polskiego kosztował 4,3421 złotych. Również w innych źródłach, m.in. bankach, kurs naszej waluty kształtował się normalnie.

Resort żąda wyjaśnień od internetowego giganta

Ale takie wyjaśnienie sytuacji nie usatysfakcjonowało każdego. Kursy walut według Google nie wyglądają na jednorazowy błąd. W momencie pisania tego artykułu (wtorek rano), notowania walut w ogóle zniknęły ze strony głównej przeglądarki, w której zazwyczaj się one pojawiają po wpisaniu odpowiedniej frazy.

Właściwe kursy walut pojawiły się w Google we wtorek dopiero po godzinie 12.00.

Część obserwatorów i internautów sugerowało, że takie zdarzenie może wywołać panikę na rynku j spowodować nieprzyjemne zawirowania wokół naszej waluty. Dlatego domagali się oni ostrzejszej interwencji Ministerstwa Finansów.

Resort faktycznie zareagował i opublikował oświadczenie na platformie X.

- Ministerstwo Finansów zwróciło się oficjalnie do Google Polska o udzielnie informacji: - o przyczynach wczorajszej nieprawdziwej publikacji dotyczącej kursu złotego oraz - o tym, jakie działania podejmie, aby uniknąć podobnych sytuacji w przyszłości - czytamy w komunikacie.

Komunikat NBP: Wiarygodne kursy walut na stronie Banku Polskiego

Do zamieszania odniósł się też Narodowy Bank Polski. Przedstawiciele organizacji przypomnieli, że najbardziej wiarygodny kurs złotego ogłasza sam NBP.

-  Wykresy prezentowane przez Google nie zawsze są precyzyjne i odzwierciedlają realia, a sam portal nie bierze odpowiedzialności za ich prawidłowość. Google, jak możemy oficjalnie przeczytać, nie weryfikuje zaciąganych danych publicznych. (...) Zachęcamy do korzystania z pewnych danych kursowych na stronie NBP - napisano we fragmencie oświadczenia.


MB

Fot. Minister finansów Andrzej Domański na tle polskiej waluty. Źródło: Pixabay/Twitter/Canva

Czytaj dalej:

Komentarze

Inne tematy w dziale Gospodarka