fot. KPRM
fot. KPRM

Duda chciał zadziałać jak "zimny prysznic". Tusk: Uprzedzałem pana prezydenta

Redakcja Redakcja Polityka zagraniczna Obserwuj temat Obserwuj notkę 140
Wizyta moja i prezydenta Dudy w USA nie z powodu rocznicy wejścia do NATO, ale dlatego że mamy sytuację wojenną - dla niektórych, i przedwojenną - dla całego świata - powiedział premier Donald Tusk w Waszyngtonie.

Donald Tusk w Waszyngtonie: Rola Polski w NATO jest kluczowa

Premier Donald Tusk przebywa w Waszyngtonie, gdzie jeszcze dziś wraz z prezydentem Andrzejem Dudą spotka się w Białym Domu z amerykańskim przywódcą Joe Bidenem. Spotkanie odbędzie się w 25. rocznicę przystąpienia Polski do NATO. Z tej okazji szef rządu udzielił obszernego wywiadu telewizji TVN24.

Podkreślił, że wizyta jego i prezydenta Andrzeja Dudy w USA nie jest wizytą "celebrującą" rocznicę wejścia Polski do NATO, bo - jak mówił - nie jest to odpowiedni czas na celebrację. Jak dodał, wizyta odbywa się dlatego, że mamy sytuację wojenną - dla niektórych, i przedwojenną - dla całego świata. Tłumaczył, że w stosunku do Rosji i Ukrainy panuje w Polsce konsensus polityczny i "to jest nasz skarb".

- Bardzo chciałbym, żeby nasi sojusznicy, w tym Stany Zjednoczone mogły powiedzieć to o sobie. Że niezależnie od tego, kto rządzi, kto wygra wybory, kilka rzeczy jest stałych i nienaruszalnych, w tym solidarność wynikająca z więzi transatlantyckich - mówił Tusk. - Gdyby wszyscy w NATO, łącznie ze Stanami Zjednoczonymi byli tak przewidywalni jak Polska w sprawach bezpieczeństwa - podkreślił szef polskiego rządu.


Tusk podkreślał, że rola Polski jest absolutnie kluczowa dla bezpieczeństwa całego Zachodu. - Jesteśmy jedynym państwem Zachodu, które graniczy i z Rosją, i z Białorusią, i z Ukrainą, jesteśmy największym państwem regionu, płacimy najwięcej pieniędzy na własną obronę, jesteśmy najbardziej stabilnym partnerem dla Stanów Zjednoczonych - wyliczał. - Odpowiedzialność za to, co się dzieje na świecie, jest w przypadku Polski większa niż w przypadku większości krajów europejskich - ocenił. - Musimy być przygotowaniu, by ten zły scenariusz się nie ziścił - tłumaczył.

Szef rządu w wywiadzie dla TVN24 był pytany, czy w różnych scenariuszach bierze pod uwagę wojnę Polski "o przetrwanie i istnienie". Tusk powiedział, że nie jest jego zadaniem wprowadzać Polaków w zły nastrój, ale mając takie położenie geograficzne, "musimy być świadomi, że wypieranie tego, co się dzieje wokół nas nie zwiększa naszego bezpieczeństwa".

- Polska nie jest bezpośrednio zagrożona. Zdarzają się, jak wiemy, incydenty, szczególnie w powietrzu. Nie ulga wątpliwości, że Rosja nie jest i nie będzie w przyszłości pokojowo nastawiona do zachodu, do NATO, a szczególnie do zachodniej flanki NATO, w tym do Polski. Ale wydaje się ciągle bardzo mało prawdopodobne, aby Rosja zdecydowała się na otwarty konflikt z NATO. Kiedy to się stanie bardziej prawdopodobne? Jeśli NATO przestanie praktycznie funkcjonować - powiedział Tusk.

Zapytany o to, gdzie wyobraża sobie obronę Rzeczypospolitej: 500 kilometrów od Kijowa, pod Kijowem, blisko Lwowa czy na terenie naszego kraju, odparł: "Nie dam się wciągnąć w spekulacje, gdzie polski żołnierz ma się znaleźć z bronią w ręku w obronie ojczyzny". - Na razie musimy robić wszystko, żeby pomagać tak Ukrainie, żeby Putina zastopować na froncie ukraińsko-rosyjskim. Nie spekulujmy o tym, jak będzie wyglądał możliwy, ale, moim zdaniem, do zapobieżenia, czarny scenariusz - zaznaczył premier.


Propozycja Dudy nie spotkała się z entuzjazmem

Dopytywany, czy chodzi o poniedziałkową deklarację prezydenta Dudy, który podczas posiedzenia Rady Bezpieczeństwa Narodowego zapowiedział, że będzie apelował do sojuszników z NATO o przyjęcie progu 3 proc. wydatków na obronność, Tusk stwierdził, że "prezydent ma prawo do formułowania swoich inicjatyw".

- Absolutnie nie odbieram tego prawa nikomu, a przede wszystkim prezydentowi Rzeczpospolitej. Natomiast od razu zadałem to pytanie, czy nie jest ważniejsze, żeby skłonić naszych partnerów, żeby wywiązali się z tych 2 proc. (obecnie przyjęty w NATO próg wydatków na obronność) i szczerze powiedziawszy, gdyby wszyscy wywiązali się z tego 2 proc. progu, to prawdopodobnie mieli więcej pieniędzy, niż jest do zakupu broni na całym świecie - ocenił Tusk.

- Uprzedzałem pana prezydenta, żeby założył z góry, że nie będzie entuzjastycznej odpowiedzi na tego typu propozycje. Pan prezydent ma też swoje argumenty, mówiąc, że jest gotowy zaryzykować, powiedzieć 3 proc. - to może to zmobilizuje tych, którzy nie płacą nawet 2 proc., żeby podziałało to nich jako taki zimny prysznic. Ale nie sugeruję w żadnym wypadku żadnej złej woli... jest OK - dodał premier.

Premier zaznaczył, że w kwestiach bezpieczeństwa czy wzajemnych zobowiązań sojuszniczych kontakty między poszczególnymi ośrodkami w Polsce oraz z USA trwają nieustannie, także w kwestii propozycji, które mogłyby paść podczas spotkania liderów. - Byłbym ostrożny z takimi oczekiwaniami, co do których jest prawie pewne, że nie zostaną zrealizowane - powiedział szef rządu.


Tusk podkreślił, że wszyscy są skoncentrowani na tym, aby nie zrealizował się negatywny scenariusz postępów Rosji na Ukrainie. - Jeszcze wczoraj do późnych godzin nocnych rozmawiałem z kilkoma przedstawicielami administracji amerykańskiej, którzy są odpowiedzialni za bezpieczeństwo zewnętrzne i wewnętrzne Ameryki i wszyscy są skoncentrowani przede wszystkim na tym, aby w Ameryce odblokowano pieniądze dla Ukrainy - przekazał premier.

Według szefa rządu obecnie jest atmosfera, aby "mobilizować siebie nawzajem i innych partnerów, żeby wspomóc Ukrainę". - Musimy traktować poważnie odpowiedź Joe Bidena już kilkanaście godzin temu, że na razie Stany Zjednoczone nie przewidują zwiększonej ilości amerykańskich żołnierzy na naszym terytorium - zaznaczył Tusk.

- NATO musi przyjąć do wiadomości, że jeśli nie dziś, to jutro, jeśli nie jutro, to pojutrze, ale prawie dosłownie te możliwości operacyjne NATO na wschodniej flance muszą być zdecydowanie większe niż dzisiaj - podkreślił Tusk.

Jak zapewnił, "Polska jest gotowa wydawać bardzo duże pieniądze na zbrojenie". "Tak naprawdę ja też będę mówił o tym bardzo otwarcie - tylko silna Polska zagwarantuje stabilność całego regionu, a niestabilny region prędzej, czy później oznacza dramatyczne kłopoty dla całego Zachodu. Chciałbym, aby to dziś dotarło do wszystkich naszych rozmówców, że silna, wyposażona i wspomagana przez sojuszników Polska to już nie tylko kwestia naszego bezpieczeństwa, to kwestia bezpieczeństwa całego Zachodu - mówił polski premier.

- Nasi partnerzy muszą zrozumieć, że ich bezpieczeństwo oznacza konieczność inwestowania w Polsce pieniędzy, ludzi i infrastruktury natowskiej - wskazał Tusk.

Rady Tuska, jak skutecznie odstraszyć Putina

Wskazał tutaj również na rolę Europy.  - Żeby skutecznie odstraszyć Putina - zarówno jeżeli chodzi o jego działania na Ukrainie, jak i ewentualne agresywne zamiary wobec Europy - Europa musi przekształcić się w potęgi finansową, gospodarczą, technologiczną, militarną i kulturową, to wtedy "nikt na świecie nie zdecyduje się na jakiekolwiek agresywne kroki wobec Europy".

Jego zdaniem, w ten sposób możemy pomóc Ukrainie. Jako drugi aspekt wymienił rzeczywiste respektowanie sankcji nałożonych na Rosję. - Pół Europy dalej handluje z Rosja i Białorusią, wiele firm, w Polsce też, omija skutecznie sankcje, bo jakoś nikt nie jest zainteresowany, żeby to egzekwować naprawdę z całą mocą - powiedział Tusk.

Dodał, że są także zamrożone rosyjskie aktywa, które - jak mówił - wystarczyłyby na poprowadzenie zwycięskiej wojny. Dopytywany, dlaczego nie można ich użyć, premier odpowiedział: "bo akurat w tych stolicach, gdzie słyszymy gromkie, proukraińskie słowa, jak przychodzi co do czego, na przykład, kiedy mówimy: weźmy te aktywa rosyjskie, przekażmy je Ukrainie, to się okazuje, że są jakieś problemy".


Szef rządu w wywiadzie dla TVN24 był pytany o liczebność polskiej armii. "Jak wiadomo, ta liczba 300 tys. żołnierzy padała już w przeszłości. Dla mnie rzeczą bardzo ważną jest, żebyśmy mówili o liczbie żołnierzy, którzy będą gotowi do walki w sytuacji krytycznej" - odpowiedział. Dodał, że "nie możemy dzisiaj lekceważyć kwestii liczebności armii".

Premier ocenił, że "niektórzy na Zachodzie" ciągle chyba nie zdają sobie sprawy, że na nowoczesnym polu walki, co pokazuje wojna w Ukrainie, rozstrzygające mogą być dwie kwestie. Pierwszą z nich jest amunicja. - Artyleria, jeśli chodzi o wojnę na lądzie, jest absolutnie kluczowa i my dzisiaj mamy wszędzie te braki amunicji - wyjaśnił. Przekazał, że drugą kwestią jest mobilizacja ludzi, czyli liczba żołnierzy.

Tusk przypomniał, że przygotowywane będą nowe plany operacyjne, co zapowiadał już wicepremier, szef MON Władysław Kosiniak-Kamysz.

- Sytuacja się zmieniła. Poprzednicy mieli przygotowane i przyjęli plany operacyjne, to jest strategię, w roku 2022. Ale sam prezydent Duda wczoraj stwierdził, że tak dużo się zmieniło w ciągu tych niespełna dwóch lat, że oczywiście musimy pilnie przygotować nowe plany operacyjne - wyjaśnił.

Dodał, że to z nich będą wynikały dokładne liczby. Jednak, jak zaznaczył, najważniejsze jest, żeby to wojsko było przygotowane do podjęcia działań.

ja

Na zdjęciu rozmowa Donalda Tuska z Piotrem Kraśko. Fot. KPRM/flickr

Czytaj także:

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka