na zdjęciu: prezes NBP Adam Glapiński. fot. PAP/Radek Pietruszka
na zdjęciu: prezes NBP Adam Glapiński. fot. PAP/Radek Pietruszka

Prezes NBP zdradził czemu nie obniżono stóp procentowych. Poważne skutki

Redakcja Redakcja Ekonomia Obserwuj temat Obserwuj notkę 15
Prezes NBP Adam Glapiński podczas piątkowej konferencji prasowej powiedział, że nie ma żadnych argumentów za obniżeniem stóp. Zapowiedział, że inflacja może wzrosnąć nawet do 7,9 proc. w razie całkowitego uwolnienia cen energii, dodał, że niepokojący jest szybki wzrost płac.

Prezes NBP: Nie ma mowy w tej chwili o żadnych obniżkach

"Obecnie nie ma żadnych argumentów za obniżeniem stóp" - poinformował w piątek podczas konferencji prasowej prezes Narodowego Banku Polskiego Adam Glapiński. Dodał, że "żaden członek RPP nie mówi w tej chwili o obniżkach".

Zaznaczył, że - poza decyzjami fiskalnymi - głównym czynnikiem inflacjogennym jest wysokie tempo wzrostu płac.

Prezes NBP dodał, że ma nadzieję, że polska gospodarka na przełomie lat 2024 i 2025 osiągnie 4 proc. tempo wzrostu. W ocenie Glapińskiego przez lata polski wzrost był napędzany przez popyt. "Wygląda na to, że wracamy do tego modelu i popyt będzie głównym motorem" - stwierdził.

Powiedział, że w kolejnych miesiącach inflacja może wzrosnąć, choć - jak zaznaczył - skala tego wzrostu jest obarczona ogromną niepewnością.

"Od początku kwietnia przywrócona została stawka 5 proc. VAT na żywność" - powiedział prezes NBP. – „Oddziałuje to w kierunku wyższych cen, choć wpływ tego ograniczany jest przez konkurencję na rynku” – dodał. Wskazał na rywalizację dwóch wielkich sieci handlowych, ale - jak zaznaczył - to niejedyny czynnik. "Popyt na żywność nie jest duży, on się nie odrodził" - ocenił Glapiński.


Prezes NBP: jeżeli obecne tarcze zostaną zniesione, inflacja skoczy o ok. 4 procent

Jako jeden z głównych czynników niepewności co do wysokości inflacji wskazał on decyzje rządu, dotyczące cen energii, gazu i ciepła. Obecnie te ceny są zamrożone na podstawie przepisów, które wygasają z końcem czerwca.

"W przypadku pełnego zniesienia tarcz - to jest nieprawdopodobne, rząd z góry mówi, że tego nie zrobi - gdyby nastąpiło pełne zniesienie tarcz antyinflacyjnych, to wskaźnik inflacji by się przesunął o jakieś 4 punkty do góry, do 7,5 proc. w czwartym kwartale 2024" - powiedział Glapiński.

Szef NBP dodał, że przy założeniu, iż obecne rozwiązania prawne zostałyby utrzymane, to wówczas inflacja na koniec roku powinna wynieść 3,9 proc. Dodał, że inflacja powinna się ukształtować pomiędzy tymi dwoma wartościami czyli 3,9 a 7,5 proc. „Jeśli mamy mieć inflację na poziomie 8 proc., to nie możemy obniżać stóp” – stwierdził.


W piątek minister klimatu i środowiska Paulina Hennig-Kloska poinformowała na platformie X (dawniej Twitter), że rządowy projekt ustawy w sprawie cen energii dla odbiorców jeszcze w kwietniu trafi do Sejmu. Pojawić się ma tzw. bon energetyczny, który według wyliczeń minister, może objąć minimum 3,5 mln gospodarstw domowych.

Prezes Adam Glapiński wyjaśnił także, czemu według szacunków NBP inflacja mimo ewentualnego utrzymania tarczy antyinflacyjnej wzrośnie do 3,9 proc., choć w marcu wyniosła ona 1,9 proc.

„Płace rosną obecnie tak szybko, że budzi to niepokój o poziom inflacji. To obecnie główne zagrożenie” – powiedział szef banku centralnego. Zastrzegł, że szybki wzrost płac realnych „nie powoduje jeszcze szybkiego wzrostu popytu”.

W jego ocenie przez lata polski wzrost był napędzany przez popyt. "Wygląda na to, że wracamy do tego modelu i popyt będzie głównym motorem" - stwierdził. - Idziemy w kierunku 4-proc. wzrostu" – dodał i wyraził nadzieję, że polska gospodarka osiągnie 4-proc. tempo wzrostu na przełomie lat 2024 i 2025.

Prezes NBP podkreślił, że RPP w decyzjach dotyczących stóp procentowych będzie się skupiać na napływających danych. Dodał, że RPP będzie mogła oszacować inflację, jeśli „zobaczy decyzje fiskalne”.

"Rząd ma trudną sytuację budżetową" - stwierdził Glapiński na piątkowej konferencji prasowej. Dodał, że Polsce grozi unijna procedura nadmiernego deficytu, jej wszczęcie ograniczałoby swobodę ruchów rządu, a dla społeczeństwa byłoby "zimnym prysznicem". Szef NBP ocenił, że pieniądze z KPO "to kropla w morzu" i napływ tych środków może zwiększyć PKB o 0,2 pkt proc.

"Musimy tę sytuację obserwować i jesteśmy skłonni współpracować z rządem w każdym zakresie" - oświadczył prezes banku centralnego. - "Oferujemy pełną możliwość współpracy z rządem i Ministerstwem Finansów w obliczu trudności budżetowych" - dodał, zwracając uwagę na groźbę narastającego wysiłku zbrojeniowego.

Dodał także, że niska inflacja jeszcze mocniej powiększa problemy budżetowe, bo negatywnie wpływa m.in. na dochody z VAT.

Prezes NBP: Zarzut o skup aktywów jest absurdalny

Podczas konferencji prezes NBP odniósł się także do zarzutów, jakie postawiła mu grupa 191 posłów we wstępnym wniosku o jego postawienie przed Trybunałem Stanu. Wśród zarzutów jest m.in. dokonywanie skupu aktywów bez należytego upoważnienia ze strony Rady Polityki Pieniężnej. W ocenie Glapińskiego zarzut ten „jest absurdalny”, ponieważ takie decyzje są podejmowane kolegialnie przez zarząd NBP. "A w tym wypadku mamy jeszcze odpowiednie uchwały RPP" - stwierdził, zaznaczając, że bank ma ekspertyzy prawne, z których wynika, że takie uchwały nie są nawet potrzebne.

Wskazał także na efekty skupu aktywów, porównując sytuację Polski oraz Czech. "Czechy jako jeden z nielicznych krajów nie skupowały obligacji i nie prowadziły luzowania ilościowego" - powiedział Glapiński, dodając, że Polska aktywnie walczyła z kryzysem, a skutkiem zaangażowania rządu było "wkroczenie NBP na rynek obligacji". Jak wyjaśnił, w efekcie PKB Polski jest wyższy o 9,9 proc. niż przed pandemią, podczas gdy Czechy nadal nie odrobiły strat.

Szef NBP tłumaczył, że bank centralny nie może dopuścić do strukturalnych nierównowag na rynku obligacji i dlatego skupił papiery za 134 mld zł. Zaznaczył, że właśnie za ten skup "NBP jest atakowany i to jest punkt numer jeden wniosku o Trybunał Stanu dla Prezesa NBP".

Dodał, że wniosek jest mu znany z mediów. „Do dzisiaj nie otrzymaliśmy żadnego tekstu tych zarzutów" – powiedział prezes NBP. - "Odniesiemy się do niego, kiedy otrzymamy te zarzuty. Bo one są w takiej wersji jakby nieoficjalnej. Oficjalnie to nie istnieje" - dodał. Ocenił, że zarzuty jakie są mu stawiane „nie są merytoryczne”, „nie mają jakichkolwiek podstaw” i są one też „łatwe do zbicia”.

"Cui bono. W jakim celu ktoś chciałby odwołać, zawiesić, powiesić, wyprowadzić siłą czy dobrowolnie prezesa NBP? Zupełnie bezprecedensowe w Europie i na świecie (...) Może celem nie jest żaden Trybunał Stanu, tylko to żeby powołać komisję, uzyskać te uprawnienia prokuratorskie jakie ta komisja ma i wtedy coś tam poszukać" – mówił prezes NBP.

Adam Glapiński podkreślił jednak wolę porozumienia.

„Apeluję – dajcie spokój z zamętem w bankowości centralnej, nie burzcie tego, co mamy. Mamy kilka twardych filarów rozwoju, nie trzęśmy nimi i nie rujnujmy tego” – powiedział Glapiński. Zwrócił uwagę, że „mamy szybki rozwój, stabilność finansową, stabilny sektor bankowy”. „Mam nadzieję, że wystąpi porozumienie, wysłałem bardzo pojednawczy list do premiera, liczę na zielone światło, aby spotkać się z ministrem finansów i porozmawiać z nim przy kawie” – stwierdził.

na zdjęciu: prezes NBP Adam Glapiński. fot. PAP/Radek Pietruszka

SW

Czytaj także:

Komentarze

Inne tematy w dziale Gospodarka