fot. PAP/Radek Pietruszka
fot. PAP/Radek Pietruszka

Czarna seria w Polsce. "Młodociani niejednokrotnie zabijali dla zabawy"

Redakcja Redakcja Przestępczość Obserwuj temat Obserwuj notkę 19
Morderstwo lekarza w Krakowie, zabójstwo i akt kanibalizmu na Uniwersytecie Warszawskim oraz wyłowione zwłoki w walizce - to zbrodnie, które w ostatnich dniach wstrząsnęły Polską. O przestępstwach dokonanych między innymi przez młodocianych sprawców Salon24.pl rozmawia z kryminolożką, wykładowczynią i autorką książek Dagmarą Woźniakowską.

Salon24: Od lat bada pani przestępczość zarówno wtedy, gdy złamania prawa dopuszczają się mężczyźni, jak i kobiety. Jaki wpływ ma płeć na popełnianie przestępstw? 

Dagmara Woźniakowska: Pierwsza różnica jest ilościowa. Kobiety popełniają znacznie mniej przestępstw niż mężczyźni. W obecnej chwili kobiety stanowią 13 proc. wśród wszystkich podejrzanych. Najwyższy udział procentowy kobiet, bo aż 30 proc., odnotowujemy w oszustwach. Na drugim miejscu są kradzieże, które popełnia 18 proc. kobiet, na trzecim uporczywe nękanie- 16 proc. kobiet, a na czwartym zabójstwo- 15 proc. kobiet. 

A czy płeć ma wpływ na to, w jaki sposób popełniane są przestępstwa?

Oczywiście. Druga różnica jest właśnie różnicą jakościową. Z badań wynika, że kobiety częściej uciekają się do kradzieży ze względów altruistycznych - żeby poprawić byt swoich dzieci, albo wtedy, gdy w rodzinie ktoś bardzo poważnie zachorował. Zgodnie z badaniami mężczyźni częściej kradną w celach rozrywkowych, np. żeby pojechać na wakacje. Jeśli chodzi o zabójstwa, to kobiety najczęściej zabijają mężów i partnerów, co jest związane z przemocą domową w rodzinie. Niestety, na drugim miejscu, jeśli chodzi o ofiary, są dzieci. Czasami to zabójstwa suicydalne, w których kobieta zabija siebie i dziecko. Często pod wpływem współczucia, to znaczy kobieta po pierwsze chce się zabić, ale uważa, że jej dziecka nikt tak nie pokocha i nikt się nim nie zajmie, tak jak ona, więc zabiera dziecko ze sobą. 


Wiadomo, jakie kobiety najczęściej dokonują dzieciobójstwa? 

Kobiety o bardzo niskich kompetencjach społecznych, które nie wiedzą, jak prosić o pomoc. Ich myślenie jest dość proste. I wbrew pozorom wcale nie młode kobiety, które rodzą pierwsze dziecko, a właśnie te starsze, które już dzieci mają. To zjawisko bardzo się zmienia na przestrzeni lat. Przed wojną odsetek dzieciobójstwa wśród wszystkich zabójstw był znacznie wyższy. Dopuszczały się go młode dziewczyny, które przyjeżdżały ze wsi do miast i zachodziły w niechciane ciąże. Wiedziały, że stracą pracę, że będą stygmatyzowane i tak dalej. Dzisiaj w Polsce mamy po pierwsze dobry dostęp do antykoncepcji, po drugie możliwa jest aborcja, trudna, niejednokrotnie poza granicami Polski, ale jednak jest możliwa, a po trzecie samodzielne macierzyństwo nie jest już powodem stygmatyzacji. 

Powiedziała pani również o stalkingu, jako o przestępstwie ze stosunkowo wysokim udziałem kobiet. Jest pani autorką książki „Stalking i inne formy przemocy emocjonalnej”, zatem na pewno to zjawisko zbadała pani niezwykle szczegółowo. Zastanawiam się, czy sposób nękania także różni się ze względu na pleć? 

Oczywiście. Mężczyźni najczęściej nękają swoje byłe partnerki, a kobiety najczęściej nowe partnerki swoich byłych partnerów albo osoby znajome, które są stalkowane ze względu na konflikt sąsiedzki lub rodzinny. Sam stalking także wygląda zupełnie inaczej w zależności od tego, kto nęka. Mężczyźni częściej wypisują do swoich ofiar pod wpływem alkoholu, co zresztą doskonale widać, gdy czyta się wiadomości dołączane do akt spraw. Stalkerzy miotają się między gniewem i ogromnym żalem do partnerki, która ich zostawiła, a tęsknotą. Wyznają miłość, następnie obrażają, odnosząc się zwykle do seksualności swoich byłych, czyli nazywając je m.in. „puszczalskimi”, potem znowu wracają do neutralnej lub wręcz ciepłej komunikacji. Kobiety za to piszą do partnerek swoich byłych partnerów również agresywne wiadomości, zwykle zawierające żądanie, by te „odczepiły się” od ich byłych. Zdarza się też, że kobiety wypisują do kogoś, w kim się zakochały i zgłaszają pretensje, że są ignorowane. Pamiętam przypadek kobiety, która weszła w niezdrową relację ze swoją psychiatrą i traktowała ją jak matkę, która nie poświęca jej wystarczająco dużo uwagi. I miała do niej wielki żal. Stalkerki jednak rzadziej niż stalkerzy mają problem z alkoholem. Za to zarówno stalkerzy, jak i stalkerki bardzo często borykają się z zaburzeniami osobowości i innymi kłopotami psychicznymi.


Zdaje się, że psychologowie i psychiatrzy często padają ofiarami stalkerów? 

Tak, to bardzo duża grupa ryzyka. Słyszałam, że w tym środowisku krąży taki żart, że jeśli nie miałeś swojego stalkera, to nie przeszedłeś chrztu bojowego. Jednak nie tylko psychologowie i psychiatrzy są narażeni na stalking, ale w ogóle przedstawiciele zawodów pomocowych, to znaczy lekarze, nauczyciele, księża i pracownicy pomocy społecznej. I oczywiście celebryci. W stosunku do celebrytów stalking rozwinął się i będzie się rozwijał. Co do tego nie mam wątpliwości. 

„Stalking i inne formy przemocy” to nie jest jedyna pani książka. Pisała pani również o przestępczości nastoletnich dziewcząt. Zastanawiam się, które z opisywanych przypadków poruszyły panią najbardziej?

Najbardziej poruszył mnie przypadek 14-latki, która zaszła w ciążę i to wyparła. Miała oboje rodziców i siostrę. Nikt w domu nie zauważył, że dziewczyna jest w ciąży. Ona urodziła w swoim pokoju i natychmiast wyrzuciła dziecko przez okno. A potem dalej zachowywała się jakby nigdy nie była w ciąży. Poszła do matki i powiedziała, że ma krwotok, a matka pojechała z nią do szpitala, zgłaszając, że córka ma masywną miesiączkę. Dopiero lekarze powiedzieli jej: „Nie, pani córka przed chwilą urodziła”. Drugi przypadek, który wywarł na mnie potężne wrażenie, dotyczył grupy nastolatków, którzy siedzieli w melinie u matki jednego z chłopaków z tejże grupy i pili. Nagle stwierdzili, że zaczną znęcać się nad jedną z koleżanek. Próbowali ją zgwałcić, atakowali różnymi przedmiotami… wśród oprawców była też dziewczyna, dlatego zajęłam się tematem w mojej książce. Bezsensowność tego przestępstwa była niewiarygodna. Sprawcy odpowiadali przed sądem dla nieletnich za usiłowanie zabójstwa. W ogóle wiek nastoletni między 14 a 21 rokiem życia to okres, w którym najwięcej ludzi popełnia przestępstwa i dopuszcza się zachowań dewiacyjnych, ale wśród tych przestępstw zabójstwa są niezwykle rzadkie, to znaczy, że zabójstwa popełnia się zwykle w nieco starszym wieku. Jednak włamania, rozboje, bójki i pobicia to jest domena młodości. Przyczyną jest zapewne niedojrzała osobowość, ale również brak poczucia wstydu przed rówieśnikami. Innymi słowy - wśród nastolatków zachowania dewiacyjne nie są obciachem. Podczas naszych ostatnich badań pytaliśmy zresztą nastolatków i nastolatki, jak czuliby się, gdyby ich matka bądź koleżanka dowiedziały się, że zostali oni złapani na kradzieży. Wyniki jasno wskazały, że młodzi respondenci czuliby znacznie mniej wstydu, gdyby to koleżanka, a nie matka wiedziała o popełnionym przestępstwie. 


Mówi pani bardzo ciekawe, ale też przerażające rzeczy i zastanawiam się, czy podczas całej pani kariery zawodowej były momenty kryzysu? 

Odchorowałam tylko jedne badania, przy których pracowałam. To były badania prof. Andrzeja Rzeplińskiego i prof. Marii Niełacznej dotyczące dożywotnich skazanych. Była tam grupa młodych więźniów niemających mniej niż 21 lat w momencie popełnienia przestępstwa, czyli tzw. młodocianych. W przypadku młodocianych sąd musi brać pod uwagę ich wiek i starać się zastosować łagodniejszy wymiar kary, ponieważ wiadomo, że decyzyjność człowieka kształtuje się do 24. roku życia. A zatem przypadki, w których sąd decyduje się na karę dożywotniego pozbawienia wolności, pomimo młodego wieku przestępców, muszą być naprawdę ekstremalne. I były. My te zabójstwa opisywaliśmy na potrzeby badań. Proszę mi wierzyć, że to były zabójstwa bez żadnego powodu. Pamiętam, że w grupie starszych skazanych dożywotnio znajdował się były policjant, który prowadził gastronomię i podłożył bombę pod samochód swojego konkurenta, którego to interes, szkodził jego interesowi. Ale do samochodu wsiadła nastoletnia córka konkurenta i to ona zginęła. Straszne zabójstwo, ale jesteśmy w stanie wskazać racjonalny motyw. A w przypadku młodocianych trudno było mówić o motywie, oni torturowali i zabijali dla zabawy. Pamiętam taką sprawę - jeden chłopak chciał zobaczyć, jak to jest zabić człowieka i jego koledzy na urodziny postanowili mu to sprezentować. Przyprowadzili do niego dorosłego człowieka z problemem alkoholowym i znęcali się nad nim, aż do zabicia.

Czasem, gdy czytam o jakimś przestępcy w prasie, myślę sobie, że nic nie wskazywało na to, że ten człowiek dopuści się strasznego czynu. Czy pani zdaniem są predyktory, które mogą świadczyć o tym, że ktoś będzie zdolny do popełnienia przestępstwa?

Tym predyktorem są na przykład używki. Jednak one nie działają w próżni. Gdy ktoś długotrwale używa alkoholu bądź innych używek, jego osobowość ulega zmianom, a będąc pod wpływem, pozbywa się hamulców. Dlatego najwięcej zabójstw w Polsce popełnianych jest pod wpływem alkoholu między osobami, które razem piją i nagle zaczynają się kłócić. Ostatecznie jedna z tych osób traci życie.


Redakcja Salon24 we współpracy z Marianną Fijewską-Kalinowską

Udostępnij Udostępnij Lubię to! Skomentuj19 Obserwuj notkę

Komentarze

Pokaż komentarze (19)

Inne tematy w dziale Społeczeństwo