Służby przegrały w sądzie. Podejrzani o współpracę z dywersantami na wolności

Redakcja Redakcja Śledztwa Obserwuj temat Obserwuj notkę 25
Warszawski sąd nie zgodził się na areszt dla jedynej z czterech osób zatrzymanych przez służby w związku z pomocą dywersantom w wysadzeniu torów. Cała czwórka jest na wolności, a dodatkowo trzem podejrzewanym o współpracę ze sprawcami chaosu na kolei nie postawiono jakichkolwiek zarzutów.

Klęska prokuratury

Posiedzenie aresztowe w sprawie Mykhalo Ch. - głównego podejrzanego, wobec którego prokuratura wnioskowała o tymczasowy areszt - odbyło się w piątek o godzinie 13 w Sądzie Rejonowym w Warszawie. Sędzia Aneta Kulesza nie uwzględniła argumentów oskarżycieli. Co więcej, nie zastosowała wobec niego żadnych środków zapobiegawczych — ani dozoru policji, ani zabezpieczenia majątkowego. Decyzja jest nieprawomocna i może zostać zaskarżona.

Mykhalo Ch. opuścił sąd około godziny 15, witany przez wyraźnie radosnych bliskich. Prokurator nie skomentował sprawy, a obrońcy mężczyzny ograniczyli się do stwierdzenia, że ich klient musi odpocząć po zatrzymaniu.

Cztery zatrzymania, jeden zarzut - i to nie za sabotaż

Prokuratura Krajowa potwierdziła, że jedynie wobec Mykhalo Ch. skierowano wniosek o areszt. Jak przekazała wiceprezes sądu Anna Ziębińska, innego wniosku nie było. Dodatkowo jedynie jemu postawiono zarzut — dotyczący ukrywania dokumentów, w tym rosyjskich paszportów, którymi nie miał prawa dysponować. Prokuratura tłumaczyła próbę aresztowania tym, że podejrzany "nie ma stałego miejsca pobytu”. Pozostała trójka zatrzymanych nie usłyszała żadnych zarzutów i przebywa na wolności.  


Główni sprawcy uciekli na Białoruś 

Według śledczych za wysadzeniem fragmentu torowiska odpowiadają Jewhienij Iwanow i Ołeksandr Kononow - pierwszy z nich został w maju tego roku skazany przez sąd we Lwowie za akcje dywersyjne na Ukrainie, po inwazji bywał w Biełgorodzie, planował ataki terrorystyczne na Kijów i infrastrukturę krytyczną kraju ogarniętego wojną, współpracuje z GRU, a mimo to bez przeszkód przyjechał do Polski. O drugim poszukiwanym wiadomo, że pochodzi z Donbasu.

Oboje zdołali uciec na Białoruś, co znacznie utrudnia działania organów ścigania. Prokuratura wydała postanowienie o przedstawieniu im zarzutów i wnioskowała o nakaz aresztowania, ale sąd nie wyznaczył jeszcze terminu rozpoznania wniosków. Ślad po Ukraińcach zaginął. 

Sabotaż na kluczowej linii kolejowej. C4 odpalone zdalnie

Do eksplozji doszło 15 listopada o 20:58 na trasie kolejowej nr 7. Uszkodzenie torów wykrył następnego dnia maszynista Intercity, a pociąg Kolei Mazowieckich zatrzymał się kilkanaście metrów przed wyrwą. Ewakuowano załogę i pasażerów, a strażacy potwierdzili brak fragmentu szyny. Politycy i służby zaczęli wydawać komunikaty wskazujące na dywersję dobę po wybuchu. Potwierdzenie od premiera Donalda Tuska nadeszło 17 listopada rano. 

Rząd ujawnił, że użyto wojskowego materiału C4, zdetonowanego za pomocą 300-metrowego kabla elektrycznego. Trasa nr 7 to jedna z najważniejszych linii w kraju dla ruchu pasażerskiego, towarowego i wojskowego — prowadzi m.in. do granicy z Ukrainą. W jej pobliżu znajdują się strategiczne obiekty, takie jak Lotnicza Akademia Wojskowa w Dęblinie, wojskowe lotnisko czy zakłady Grupy Azoty. 

 

 

Fot. Policja monitoruje tory kolejowe/PAP

Red. 

Udostępnij Udostępnij Lubię to! Skomentuj25 Obserwuj notkę

Komentarze

Pokaż komentarze (25)

Inne tematy w dziale Społeczeństwo