Rząd pracuje nad projektem powołania Ministerstwa Bezpieczeństwa Narodowego. To pomysł, który Prawo i Sprawiedliwość rozważało już w 2019 roku, wtedy superresort miał objąć Mariusz Kamiński. Nie dowieźli. Teraz wraca w nowej odsłonie. Czy koalicja ma na to nowy pomysł, zastanawia się Piotr Woźniak.
Ministerstwo Bezpieczeństwa Narodowego
Punktem zwrotnym była ucieczka sędziego WSA Tomasza Szmydta na Białoruś. Premier Donald Tusk zwołał wówczas Kolegium ds. Służb Specjalnych. Na spotkaniu pojawiły się głosy o potrzebie zmiany myślenia na całym odcinku służb specjalnych.
Od tamtej pory mieliśmy w Polsce serię aktów sabotażu, nieustającą dezinformację i akt terroru międzynarodowego. Obecny system został zbudowany na początku lat 90., w oparciu o rozwiązania istniejące jeszcze w PRL-u. Wymaga głębokiej przebudowy.
Moi rozmówcy ze służb zwracają uwagę, że instytucja Koordynatora Służb Specjalnych stała się nieefektywna. Brakuje przepisów pozwalających na szybkie reagowanie i maksymalną współpracę wszystkich służb, nie tylko tych specjalnych.
Nowe ministerstwo ma usprawnić łańcuch decyzyjny i zreformować wydatkowanie pieniędzy. Przede wszystkim chodzi o przesunięcie środków na szkolenie nowych funkcjonariuszy i zatrzymanie doświadczonych kadr w służbie.
Jest jednak warunek. Aby reforma była możliwa, potrzebne jest porozumienie ponad podziałami politycznymi. A to wymaga najpierw naprawy nadzoru nad służbami.
Kto skontroluje służby?
Sejmowa Komisja do spraw Służb Specjalnych przy obecnej polaryzacji już tej roli nie spełnia. Eksperci wskazują na konieczność powołania niezależnego, pluralistycznego organu kontroli jako niezbędnego ogniwa demokratycznego nadzoru.
Minister Marcin Kierwiński po aktach terroru na kolei powiedział, że mieliśmy dużo szczęścia. Ale szczęście nie może być domeną służb. Co powiemy, jak nas opuści?
Piotr Woźniak
Fot: Minister Marcin Kierwiński na posiedzeniu Rady Ministrów/ KPRM
Inne tematy w dziale Społeczeństwo