660 tysięcy Polaków rzuciło e-papierosy po podwyżce akcyzy. Sukces? Tylko 180 tysięcy z nich zrezygnowało z nikotyny, reszta przerzuciła się na inne produkty. W całym kraju działają trzy poradnie antynikotynowe. Wiceminister Neneman tłumaczy, że czeka na wytyczne od resortu zdrowia. A co robił przez ostatnie lata? Dane z najnowszego raportu Instytutu Badań Strukturalnych nie pozostawiają złudzeń.
Raport Wzorce używania nikotyny w Polsce oraz potencjalne działania polityki zdrowotnej został przedstawiony podczas seminarium z udziałem przedstawicieli Ministerstwa Finansów i Kancelarii Prezydenta. Wnioski? Polityka fiskalna wobec wyrobów nikotynowych wymaga gruntownego przemyślenia.
Co właściwie się stało
Przypomnijmy fakty. W marcu 2025 roku akcyza na płyn do e-papierosów skoczyła o 75 procent, z 55 groszy do 96 groszy za mililitr. Ale prawdziwy cios przyszedł 1 lipca: dodatkowe 40 złotych akcyzy na każdego jednorazowego e-papierosa. Efekt? Ceny podskoczyły z 25-30 złotych do 75-100 złotych za sztukę. Wzrost o 200-300 procent w ciągu kilku miesięcy.
Eksperci od razu ostrzegali, że palacze mogą wrócić do tańszych, ale bardziej szkodliwych tradycyjnych papierosów. I dokładnie to się stało.
Badanie IBS objęło ponad 4500 użytkowników nikotyny w wieku 18-64 lat. Okazuje się, że Polacy coraz częściej łączą różne produkty, niemal połowa codziennych palaczy tradycyjnych papierosów sięga też po e-papierosy lub podgrzewany tytoń. Tacy użytkownicy reagują na podwyżki inaczej niż ci, którzy są wierni jednemu produktowi. Rzadziej rezygnują z nikotyny całkowicie. Częściej szukają tańszej alternatywy.
Mechanizm jest prosty. Podnosisz cenę e-papierosów? Wracają do zwykłych. Podnosisz cenę papierosów? Kupują podgrzewacze tytoniu. To klasyczny efekt substytucji, przed którym ekonomiści ostrzegali jeszcze przed wejściem przepisów w życie.
A rząd planuje kolejne podwyżki. Akcyza na papierosy ma wzrosnąć z 345 złotych za tysiąc sztuk w 2025 roku do 476 złotych w 2027 roku. Płyn do e-papierosów będzie opodatkowany stawką 1,80 zł za mililitr, czyli ponad trzykrotnie więcej niż przed reformą. Od sierpnia akcyzą objęto też saszetki nikotynowe. Koło się zamyka: każda alternatywa staje się droższa, ale palacze i tak znajdują furtkę.
Młodzi nie widzą problemu
Jest jeszcze jedna rzecz, która powinna dać do myślenia. Raport pokazuje, jak Polacy postrzegają szkodliwość poszczególnych produktów. Tylko 70 procent ankietowanych uważa tradycyjne papierosy za bardzo lub skrajnie szkodliwe. Siedemdziesiąt procent, a to znaczy, że prawie co trzeci użytkownik nikotyny nie traktuje papierosów jako poważnego zagrożenia.
W przypadku alternatywnych produktów jest jeszcze gorzej. Zaledwie 38 procent użytkowników e-papierosów i 30 procent użytkowników podgrzewaczy tytoniu postrzega swoje produkty jako poważnie szkodliwe. Branża nikotynowa wykonała kawał roboty marketingowej.
Julia Nowicka z Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego nie owija w bawełnę: producenci skutecznie kreują pozytywny wizerunek nowych produktów, a reklamy trafiają również do niepełnoletnich. Profesor Mateusz Jankowski z Polskiego Towarzystwa Chorób Płuc dodaje: Wszystkie produkty nikotynowe są szkodliwe, a szczególnie szkodliwe jest łączenie różnych produktów.
Neneman umywa ręce
Wiceminister finansów Jarosław Neneman zabrał głos podczas seminarium. Zadeklarował otwartość na dostosowanie akcyzy do celów zdrowotnych. Ale, i tu zaczyna się problem, zastrzegł, że brakuje mu wiarygodnych informacji o relatywnej szkodliwości produktów. Gdyby Ministerstwo Finansów otrzymało wytyczne z Ministerstwa Zdrowia, uwzględniłoby je w planowaniu stawek akcyzy. — mówił cytowany przez IBS wiceminister finansów.
Brzmi rozsądnie? Może. Ale rodzi zasadnicze pytanie: dlaczego takiej koordynacji nie było przez ostatnie lata? Resort finansów regularnie podnosił akcyzę na poszczególne produkty. Jeśli robił to bez jasnych wytycznych zdrowotnych, a tak właśnie wynika ze słów Nenemana, to trudno mówić o spójnej polityce antynikotynowej.
Wychodzi na to, że przez lata priorytetem były wpływy budżetowe, a nie zdrowie publiczne. Teraz wiceminister mówi, że czeka na sygnał z resortu zdrowia. Prace nad nową mapą drogową akcyzy mają ruszyć w 2026 roku. Zobaczymy, czy tym razem będzie inaczej.
Trzy poradnie na 38 milionów
Debata odsłoniła jeszcze jeden problem. Polityka antynikotynowa w Polsce opiera się niemal wyłącznie na podatkach. Podnosimy akcyzę, liczymy wpływy do budżetu, ogłaszamy sukces. Tyle że to nie działa tak, jak zakładano.
A co z realnym wsparciem dla osób, które chcą rzucić? Profesor Jankowski przypomniał liczby, które powinny zawstydzić każdego decydenta: w całym kraju działają zaledwie trzy poradnie antynikotynowe finansowane przez NFZ. Trzy. Na 38 milionów obywateli.
Dr Konrad Walczyk z SGH postawił pytanie, które wisi w powietrzu od lat: czy akcyza ma służyć celom zdrowotnym, czy fiskalnym? Jeśli zdrowotnym, to stawki powinny odzwierciedlać rzeczywistą szkodliwość produktów. Jeśli fiskalnym — produkty o wyższej elastyczności cenowej powinny być opodatkowane niżej, żeby zmaksymalizować wpływy.
Obecnie mamy hybrydę, która nie realizuje w pełni żadnego z tych celów. Budżet zbiera pieniądze, palacze się przerzucają z produktu na produkt, a poradnie świecą pustkami — bo prawie ich nie ma.
Doradca Prezydenta Piotr Głowacki słusznie zauważył, że podwyżki akcyzy powinny być częścią długofalowej strategii, a nie doraźnym sposobem na łatanie dziury budżetowej. Raport IBS pokazuje, że same podwyżki cen to za mało. Skuteczna polityka wymaga czegoś więcej - edukacji, wsparcia odwykowego, realnego ograniczenia dostępności dla młodych.
Pytanie brzmi: czy rząd jest gotowy wyjść poza prosty schemat? Dane IBS sugerują, że rzeczywistość jest znacznie bardziej skomplikowana niż założenie, że wyższa akcyza automatycznie oznacza mniej palaczy.
red.
Fot. Maria Remez/Unsplash
Inne tematy w dziale Rozmaitości