Prokuratura Okręgowa w Warszawie wstawiła się za Wojciechem Bojanowskim. Dolnośląscy związkowcy z policji oraz prokurator z Ursynowa domagali się zdjęcia tajemnicy dziennikarskiej, tak, by poznać źródło wiedzy o nagraniach z paralizatora. Tym urządzeniem dręczono na komendzie we Wrocławiu Igora Stachowiaka.
Związkowcy policyjni zarzucali dziennikarzowi TVN ujawnienie materiałów śledztwa. Chodzi o słynny film z tasera, na którym widać, jak policjanci na komendzie znęcają się nad 23-letnim mężczyzną. Wojciech Bojanowski upublicznił również rozmowy policjantów - tuż przed i po zatrzymaniu Stachowiaka.
Resort spraw wewnętrznych i administracji po kilku tygodniach od filmu "Superwizjera TVN" doprowadził do szeregu dymisji w komendach wrocławskiej i głównej. Czterech policjantów usłyszało zarzuty.
- Publikując nagrania, dokonano linczu na policjantach. To wywołało falę hejtu. Ferowanie wyroków na tym etapie było nieuczciwe - tłumaczył "Rzeczpospolitej" jeden z inicjatorów wniosku o ściganie dziennikarza. Co ciekawe, związkowców o pomoc w tej sprawie poprosili ci sami policjanci, którzy interweniowali we Wrocławiu.
Zobacz: Śmierć Igora Stachowiaka. Nie potrafimy normalnie rozmawiać
Bojanowski miał wydać swoich informatorów - takie postanowienie wydał warszawski sąd. - Dostałem postanowienie sądu, który zwalnia mnie z tajemnicy, chociaż nie zostałem jeszcze przesłuchany ani wezwany. Nigdy nie wydam informatorów, którzy mi zaufali - ocenił dziennikarz. W problemy reportera włączyły się również inne redakcje, które wystosowały apel:
"Bezdyskusyjnie, dziennikarz, jak każdy obywatel, jest równy wobec prawa i temu prawu podlega. Nie ulega wątpliwości, że dziennikarz ma obowiązek dochowania wszelkich standardów etycznych i zawodowych oraz działania w imię prawdy i dobra społecznego. Bezsporne jest także to, że każdy, kto czuje się pokrzywdzony publikacją, ma prawo do dochodzenia swoich praw w postępowaniu cywilnym. Ostatnio w Polsce nasiliły się działania prokuratury przeciwko dziennikarzom. Obawiamy się, że ich celem może być zastraszanie autorów publikacji i wydawców, aby nie podejmowali tematów niewygodnych władzy" - zakomunikowała kapituła konkursu Radia Zet im. Andrzeja Woyciechowskiego.
Przeczytaj: Warchoł o śmierci Igora Stachowiaka: Skandal. To byli bandyci w mundurach
Ostatecznie, po raz pierwszy w ostatnich kilkunastu latach, to prokuratura wstawiła się za dziennikarzem. Prokuratura Okręgowa w Warszawie uznała, że wniosek o zwolnienie Bojanowskiego z tajemnicy zawodowej jest przedwczesny. Śledczy żądają zmiany decyzji sądu. Prokurator Arkadiusz Jaraszek z Prokuratury Krajowej stwierdził, że "zażalenie redaktora Bojanowskiego jest zasadne".
Źródło: Rzeczpospolita, PAP
GW
Komentarze