Arcybiskup Leszek Sławoj Głódź. Fot. Wikimedia Commons
Arcybiskup Leszek Sławoj Głódź. Fot. Wikimedia Commons

Zbiór zastrzeżony IPN: Abp Głódź traktowany jako informator przez bezpiekę wojskową

Redakcja Redakcja Polityka historyczna Obserwuj temat Obserwuj notkę 160

Wywiad wojskowy PRL przez co najmniej 6 lat traktował arcybiskupa Sławoja Leszka Głodzia jako informatora - wynika z kwerendy "Rzeczpospolitej" i Onetu. - Byłem ofiarą inwigilacji, ale nigdy nie podjąłem żadnej współpracy ze służbami komunistycznymi - tłumaczy znany duchowny.

Dziennikarze dotarli do nieznanych wcześniej dokumentów, przechowywanych od lat w zbiorze zastrzeżonym. Zarząd II Sztabu Generalnego WP zbierał informacje od Sławoja Leszka Głodzia w latach 80., gdy ten przebywał w Watykanie. Kontaktował się z nim m.in. płk Franciszek Mazurek ps. "Barcz", który był oficerem pod przykryciem. Oficjalnie zatrudniono go na stanowisku kierownika przedstawicielstwa PLL LOT. "Ks. S. G. darzył mnie dużym zaufaniem, czego zresztą nie omieszkał podkreślić kilkakrotnie podczas spotkań dwustronnych" - cytują dokumenty dziennikarze "Rzeczpospolitej" i "Onetu".

Edward Mazur był agentem SB. To efekt kwerendy w zbiorze zastrzeżonym

Ksiądz Głódź pracował wówczas w Kongregacji ds. Kościołów Wschodnich. Jego informacje ukrywano pod kryptonimami "BA-10" lub "B-10" i oceniano jako cenne i wartościowe. "Barcz" rozpracowywał w Watykanie sieć powiązań działaczy "Solidarności" z otoczeniem papieża Jana Pawła II. W 1983 roku pułkownik wysłał centrali wojskowej bezpieki charakterystykę Głodzia. Tego dokumentu nie odnaleźli jednak dziennikarze. Wiadomo jednak m.in. z korespondencji szefa rzymskiej rezydentury wywiadu "Góra" kmdr. por. Czesława Wawrzyniaka ps. Rafał do Warszawy, że Mazurek miał rozszerzać kontakty z księdzem, który byłby traktowany jako nieświadomy informator.

IPN ujawnia zbiór zastrzeżony, "Wyborcza" broni agentów: "Zdradzili szpiegów"

Sławoj Leszek Głódź powinien domyślać się podczas kontaktów z wywiadem, że zgłosiła się do niego wojskowa bezpieka. W dokumentach nie znajduje się informacja, czy duchowny pobierał wynagrodzenie lub upominki za przekazywanie informacji. Plan wywiadu wojskowego zakładał, że zdobędzie od Głodzia charakterystyki "pracowników poszczególnych sekcji watykańskich", członków polskiego Episkopatu, "grup nacisku działających w Watykanie" i ich międzynarodowych powiązań, a także powinien "zbadać, czy będzie możliwe uzyskiwanie informacji o rozmowach głowy naszego episkopatu z papieżem i o treści tych rozmów".

image

Najwięcej cennych i wiarygodnych informacji - jak podkreślała wojskowa bezpieka - uzyskano w latach 1983-1985, czyli w okresie, gdy Jan Paweł II odwiedzał drugi raz Polskę. W 1986 roku nastąpiła niechęć do spotkań z oficerem wojskowego wywiadu PRL. Głódź stał się "w kontaktach jakby nieco ostrożniejszy i unikający przekazywania wręcz niektórych ważnych, często delikatnych informacji" - cytują dokumenty dziennikarze "Rzeczpospolitej" i "Onetu".

W jednej z notatek, odnalezionych w zbiorze zastrzeżonych, pułkownik "Barcz" napisał wprost, że otrzymał informacje od Sławoja Leszka Głodzia. Chodziło o wstrzymanie się Watykanu z oceną spotkania kardynała Glempa z Jaruzelskim, a także miał przekazać, że prymas Polski pod wpływem krytyki otoczenia zmienił treść orędzia.


W piątek metropolita gdański wydał oświadczenie, w którym odcina się od kontaktów ze służbami specjalnymi PRL. - Byłem ofiarą inwigilacji, ale nigdy nie podjąłem żadnej współpracy ze służbami komunistycznymi, co zresztą wynika z przedstawionych dokumentów. (...) Po raz pierwszy padłem ofiarą tego systemu przed maturą, mając 17 lat. Zostałem wtedy osadzony w Centralnym Więzieniu Karno-Śledczym w Białymstoku na 3 miesiące. Następnie zostałem skazany wyrokiem sądu wojewódzkiego w Białymstoku na rok więzienia w zawieszeniu na 5 lat i wydalony ze szkoły za przynależność do tajnej organizacji 'Białe Orły' i namalowanie plakatu o szkodliwości sojuszu Państwa Polskiego ze Związkiem Radzieckim. Dnia 6 sierpnia 1963 r. wraz z czterema kolegami zostałem wyrzucony z liceum Ogólnokształcącego w Sokółce, przez co musiałem rok później składać maturę korespondencyjnie - napisał arcybiskup Głódź.

Nowe dokumenty w zbiorze zastrzeżonym. Michnik i Czaputowicz w hiszpańskich archiwach

Publikację "Rzeczpospolitej" i Onetu bardzo pochwalił znany badacz dziejów PRL, dr hab. Sławomir Cenckiewicz. - Gdyby polscy dziennikarze byli tak rzetelni jak panowie Andrzej Gajcy i Tomasz Krzyżak, żylibyśmy w uczciwszej Ojczyźnie! - stwierdził historyk na Facebooku.

- Zrozumienie kontekstów historycznych, poruszanie się po kulisach tajnych służb, czytanie ze zrozumieniem akt bezpieki, wątpliwości, ale i zasadne pytania, antykomunistyczne stanowisko i miłość do Kościoła, Matki naszej jedynej, której nie ma przecież bez Apostołów i Hierarchii... to wszystko budzi mój największy szacunek - stwierdził Cenckiewicz z uznaniem.



- Wypada mi Panom pogratulować dobrej i wiem, jak ciężkiej pracy. Proszę się żółcią i złą wolą niedobrych bądź zagubionych ludzi - nie przejmować! - zaapelował do dziennikarzy. I zestawił ich tekst o kulisach nieświadomej współpracy arcybiskupa Głodzia z wojskowymi służbami PRL z biografią Antoniego Macierewicza autorstwa Anny Gielewskiej i Marcina Dzierżaniowskiego.

- A wszystkim dziennikarzom śledczym życzę takiego właśnie warsztatu! W tych dniach pisząc o tym myślę szczególnie o dziennikarzach, autorach książki o Antonim Macierewiczu - dodał Cenckiewicz.

Źródło: Onet, Rzeczpospolita

GW

© Artykuł jest chroniony prawem autorskim. Wykorzystanie tylko pod warunkiem podania linkującego źródła.

Udostępnij Udostępnij Lubię to! Skomentuj160 Obserwuj notkę

Komentarze

Pokaż komentarze (160)

Inne tematy w dziale Polityka