Fregaty rakietowe typu Adelaide, fot. Wikimedia Commons
Fregaty rakietowe typu Adelaide, fot. Wikimedia Commons

Spór w rządzie o zakup fregat rakietowych typu Adelaide od Australii

Redakcja Redakcja Wojsko Obserwuj temat Obserwuj notkę 226

Minister obrony Mariusz Błaszczak przekonuje, że aby wzmocnić polską Marynarkę Wojenną powinniśmy kupić fregaty rakietowe typu Adelaide. W tym celu do Australii wraz z prezydentem Andrzejem Dudą leci delegacja MON. Przeciwny zakupowi jest minister gospodarki morskiej i żeglugi śródlądowej Marek Gróbarczyk. Uważa on, że to zahamuje proces budowy w polskich stoczniach nowych okrętów obronnych typu korweta w ramach programów Czapla i Miecznik.

Po co nam australijskie fregaty?

Szef gabinetu prezydenta Krzysztof Szczerski powiedział, że liczy na to, że jednym z efektów wizyty prezydenta Andrzeja Dudy w Australii (18-23 sierpnia) będzie podpisanie listu intencyjnego na zakup fregat rakietowych. Jak zaznaczył, współpraca wojskowa polsko-australijska nie tylko dotyczy fregat, ale także "innych obszarów, które są dla nas istotne z punktu widzenia wojskowego".

Australijskie fregaty nie są nowe, mimo to polskie władze zajmujące się obronnością orędują za tym kontraktem. - Podkreślanie "używane" trochę deprecjonuje wartość bojową. Natomiast to są fregaty, które mają co prawda dwadzieścia kilka lat, natomiast w 2008 r. przeszły kapitalny remont i zostały wyposażone w najnowocześniejszy system obrony rakietowej. To są trzy bardzo nowoczesne fregaty rakietowe na obecnym poziomie technologicznym. Jeśli się to powiedzie, to będzie to niesamowite wzmocnienie polskiej marynarki wojennej i w ogóle polskich sił zbrojnych - ocenił szef sejmowej komisji obrony narodowej Michał Jach.

- Te, z których Australia rezygnuje są młodsze o kilkanaście lat od fregat, które swego czasu otrzymaliśmy od Stanów Zjednoczonych i które są obecnie użytkowane - podkreśla szef MON Mariusz Błaszczak.

Zdaniem szefa BBN Pawła Solocha, pozyskanie fregat Adelaide wzmocniłoby potencjał polskiej Marynarki Wojennej. - Pozyskanie zdolności do prowadzenia skutecznej obrony powietrznej, co umożliwiają australijskie okręty, w praktyce przeniesie polską Marynarkę do zupełnie innej ligi - podkreślił.

Polskie stocznie budują okręty dla polskiej armii

Przeciwny zakupowi jest minister gospodarki morskiej i żeglugi śródlądowej Marek Gróbarczyk. - My stoimy na niezmiennym i jednoznacznym stanowisku, że okręty wojenne powinny być budowane w Polsce. Nic nie stoi na przeszkodzie, aby polskie stocznie budowały okręty dla polskiej marynarki wojennej – przekonuje.

- Minister Gróbarczyk wychodzi z innego punktu widzenia - rozmawiałem z ministrem - skoncentrowany jest na produkcji stoczniowej w polskich stoczniach. Stocznie odradzają się, ale one potrzebują czasu. Chciałbym powiedzieć wprost, że oczywiście tak, Wojsko Polskie będzie zamawiało okręty w polskich stoczniach, ale Wojsko Polskie potrzebuje dysponować okrętami nie za pięć lat, nie za siedem lat - wyjaśnił szef resortu obrony.

- Proces produkcyjny okrętów zajmuje lata, pięć do siedmiu lat. Gdyby rząd koalicji PO-PSL pięć-siedem lat temu zadbał o Marynarkę Wojenną to byśmy dziś odbierali już gotowe okręty, a więc my musimy zadbać o to, żeby polskie stocznie się odradzały, żeby budowały okręty dla Marynarki Wojennej, ale musimy także zadbać o okręty już teraz, gdyż te, którymi dysponuje obecnie Marynarka Wojenna są już bardzo wiekowe - powiedział minister Błaszczak w Telewizji Trwam.

Błaszczak zaznaczył, że okręty w polskich stoczniach są i będą budowane, a w zeszłym roku oddano do użytku jeden z takich okrętów. - Jeśli chodzi o fregaty z Australii, to Marynarka Wojenna musi mieć okręty, którymi może dysponować tu i teraz - oświadczył minister.

Dla szefa resortu gospodarki morskiej zapowiedzi Biura Bezpieczeństwa Narodowego, szefa MON oraz prezydenta są niezrozumiałe. Zdaniem ministra zakup przez Polskę fregat rakietowych typu Adelajda od Australijczyków zahamuje programy modernizacyjne marynarki wojennej, dotyczące budowy nowych jednostek. Zdaniem Gróbarczyka zakup fregat spowoduje zablokowanie programów Miecznik i Czapla.

Cios dla polskiego przemysłu stoczniowego?

Szef resortu gospodarki morskiej podkreślił, że budowa nowych okrętów dla marynarki wojennej to jeden z filarów rozwoju całego przemysłu okrętowego w Polsce.

Instytut Studiów Wschodnich w swoim raporcie przekonuje, że pomysł, aby modernizację Marynarki Wojennej oprzeć na wynajmie okrętów używanych lub przejęciu jednostek wycofanych ze służby w innych krajach zabije polskie stocznie, bo w tych przypadkach nie będzie dla nich żadnych kontraktów. "Co więcej, takie rozwiązania zabiją też Marynarkę Wojenną, bo ta pozostanie ze sprzętem o nikłej wartości bojowej. Dla przypomnienia, na przełomie wieków MON pozyskał używane okręty podwodne typu Kobben oraz używane fregaty typu Oliver Hazard Perry. Wartość bojowa tych jednostek była i jest niewielka, za to ich przejęcie skutecznie zatrzymało budowę okrętów w Polsce na 20 lat" - czytamy w raporcie ISW.

Zgodnie z wyliczeniami zawartymi w raporcie, zakup starych, używanych jednostek (koszt liczony w miliardach zł) to wydatek porównywalnej wielkości do kosztów budowy w polskich stoczniach takiej samej liczby nowoczesnych okrętów, ze wszystkimi z tym związanymi korzyściami.

źródło: PAP

ja

© Artykuł jest chroniony prawem autorskim. Wykorzystanie tylko pod warunkiem podania linkującego źródła.  



Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo