Popularna prezenterka telewizyjna Jolanta Pieńkowska miała pomóc uciec z kraju mężowi i miliarderowi, Leszkowi Czarneckiemu, który chciał się ukryć po wybuchu afery KNF. Według "Pulsu Biznesu" dziennikarka przewiozła swojego męża w bagażniku samochodu.
Gazeta twierdzi, że potwierdziła te informacje w trzech niezależnych źródłach. Cała historia bowiem wygląda jak z sensacyjnego filmu.
Zobacz także: Leszek Czarnecki z impetem ruszył na dziennikarzy TVP. Odmienna relacja Romana Giertycha
Dzień po tym, jak Roman Giertych, pełnomocnik biznesmena złożył zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa przez b. szefa KNF Marka Chrzanowskiego, Czarnecki wyjechał z Polski. Biznesmen wyjechał potajemnie z Warszawy do Berlina, skąd odleciał do USA. Według "PB" służby planowały go zatrzymać dzień później na lotnisku przed wylotem na wakacje do Izraela. Prawdopodobnie został ostrzeżony. Kierowcą i ochroniarzem Pieńkowskiej miał być podobno agent służb działający pod przykrywką.
Według gazety, Czarnecki miał zostawić swój telefon w mieszkaniu, by zmylić służby. Natomiast Pieńkowska miała umówić się na spotkanie u znajomej, a męża przewieźć na miejsce w bagażniku samochodu. W garażu podziemnym miał przesiąść się do innego auta i wyjechać do Berlina, a następnie odlecieć do Miami.
9 listopada żona Czarneckiego, mająca w torebce telefon biznesmena, została zatrzymana na warszawskim Lotnisku Chopina przez służby. Wówczas oficerowie dowiedzieli się, że zostali przechytrzeni. Po godzinnym przesłuchaniu Pieńkowska odleciała do Tel Awiwu – pisze „PB”.
- Polskie służby nie inwigilowały Leszka Czarneckiego ani jego rodziny. Żadnej rozmowy na lotnisku nie było – twierdzi Stanisław Żaryn, rzecznik ministra koordynatora służb specjalnych. Rewelacji tych nie komentuje także Roman Giertych ani Jolanta Pieńkowska.
Były szef KNF został zatrzymany 27 listopada ub. roku. W śląskim wydziale Prokuratury Krajowej usłyszał zarzut przekroczenia uprawnień w związku z rozmową z właścicielem Getin Noble Banku Leszkiem Czarneckim, na którym omawiano przebieg postępowania KNF w sprawie programu naprawczego tego banku. Czarnecki, który nagrał tę rozmowę, na początku listopada ub.r. złożył doniesienie w prokuraturze, a 19 listopada przez 12 godzin składał w niej zeznania.
Od tego się zaczęło:Chrzanowski, szef KNF, chciał łapówki od Czarneckiego, właściciela Getin Noble Bank?
"Gazeta Wyborcza" napisała 13 listopada ub.r., że w marcu 2018 roku ówczesny przewodniczący KNF zaoferował Czarneckiemu przychylność dla Getin Noble Banku w zamian za około 40 mln zł - miało to być wynagrodzenie dla wskazanego przez szefa KNF prawnika. Czarnecki nagrał rozmowę, jednak w nagraniu nie znalazła się wypowiedź Chrzanowskiego o tej kwocie. Według biznesmena szef KNF pokazał mu kartkę, na której napisał "1 proc.", co miało stanowić część wartości Getin Noble Banku "powiązaną z wynikiem banku".
Adwokat Czarneckiego mec. Roman Giertych przyznał, że kartki z jednym procentem nie ma, ale - jak przekonywał - jest inny sposób na udowodnienie tego, że istniała. Oświadczył, że jego klient jest gotowy poddać się badaniu wariograficznemu. Zrobił to w czwartek 7 marca.
Przeczytaj: Afera KNF - nie ma kartki ze słynnym jednym procentem
źródło: Puls Biznesu, PAP
ja
© Artykuł jest chroniony prawem autorskim
Inne tematy w dziale Gospodarka