W rosyjskiej telewizji broniłam pomników Armii Czerwonej, które są w Polsce, ale tylko tych „na grobach żołnierzy” - powiedziała kandydatka Konfederacji do PE Lilija Moshechkova. Jak twierdzi, informacje portalu niezalezna.pl na jej temat zostały oparte o słowa wyrwane z kontekstu.
Zdjęcia z „Chirurgiem” w bazie motocyklowego gangu "Nocne Wilki", żale po śmierci lidera donieckich separatystów „Giwiego”, obrona sowieckich pomników w Polsce na antenie rosyjskiej telewizji - tak o aktywności kandydatki Konfederacji do Parlamentu Europejskiego Liliji Moshechkovej, napisał portal niezależna.pl. Moshechkova znalazła się na listach Konfederacji do Parlamentu Europejskiego w okręgu nr 3, obejmującym województwa podlaskie i warmińsko-mazurskie. Jak podkreślił portal, aktywność kandydatki „wzbudzać może wiele kontrowersji”.
Portal informuje m.in., że Moshechkova pojawiała się w „różnych programach realizowanych przez Pierwszy Kanał rosyjskiej telewizji oraz stację NTV, gdzie - jak można odnieść wrażenie - stanowić miała »polski głos w sprawie«”. „W jednym z nich otwarcie broniła sprawy sowieckich pomników w Polsce, jasno deklarując, że nie powinny być one usuwane” - czytamy.
Moshechkova oceniła, że informacje na jej temat zostały oparte „o słowa wyrwane z kontekstu i rozmieszczone nie tam, gdzie trzeba”. Przyznała, że „czasami jest zapraszana do telewizji rosyjskiej jako ekspert z Polski”.
Jak podkreśliła, „jest przeciwna likwidacji pomników na grobach żołnierzy”. – Nie może być żadnych komunistycznych pomników na terenie Polski, ale również ustawa dekomunizacyjna nie ma zastosowania do pomników, które są na cmentarzach albo w innych miejscach spoczynku. I w tym kontekście się zawsze wypowiadałam – wyjaśniła kandydatka Konfederacji.
Moshechkova o Nocnych Wilkach
Odnosząc się do swoich zdjęć i kontaktów z „Nocnymi Wilkami” Moshechkova przekonywała, że to nie jest żaden gang. – Nie wiem skąd takie porównanie. Jest to stowarzyszenie. „Nocne Wilki” bardzo dużo robią dla społeczeństwa, pomagają ludziom, wspierają zwykłych Rosjan. I nie jest to dla mnie żaden gang. Utrzymywali świetne stosunki z polskimi motocyklistami, którzy robili Rajdy Katyńskie. A że spotykali się z Władimirem Putinem, to nie jest dla mnie żaden problem. Przecież mogą się spotykać z kim chcą, nawet z papieżem. I to wcale nie znaczy, że to jakiś polityczny symbol – przekonywała.
Pytana o wspólny z liderem Patii KORWiN Januszem Korwin-Mikkem wyjazd na okupowany przez Rosję ukraiński Krym, kandydatka Konfederacji powiedziała, że „to nie jest przestępstwo” i nie powinno się „zamykać oczu i udawać, że nic tam się nie dzieje”. – Trzeba przyjść do ludzi i dowiedzieć się, co w rzeczywistości tam się stało. Janusz Korwin-Mikke postąpił prawidłowo. Razem wychodziliśmy do zwykłych ludzi, w czasie, gdy był tam wyłączony prąd, gdy nie pracowały szkoły i szpitale. Aby upewnić się, że nie są to jacyś podstawieni (przez separatystów) ludzie, to zatrzymywaliśmy się po drodze, rozmawialiśmy na bazarkach i ulicach – mówiła Moshechkova.
Przyznała, że ma „podzielone zdanie” co do sytuacji na Krymie. – Ciężko mi wypowiedzieć się jednoznacznie. Moje stanowisko, to jedno, a drugie - to opinie ludzi, którzy tam mieszkają. Ich zdanie jest zupełnie inne niż moje. Ciężko mi to pogodzić. Dlatego powstrzymam się teraz z oceną, żeby jeszcze więcej zbadać i obejrzeć, jak to wygląda – powiedziała kandydatka.
Na uwagę, że wizyta na okupowanym Krymie i spotkania z separatystami - o czym informował portal niezależna.pl - mogły być odebrane, jako poparcie dla władz okupacyjnych, Moshechkova stwierdziła, że inaczej to postrzega. – Nie było w tym żadnego poparcia dla władz. Pan Janusz potem bardzo dużo pisał o spotkaniach ze zwykłymi ludźmi, o tym, co nam mówili. To była po prostu tylko informacja o tym, co się tam dzieje – zapewniła Moshechkova.
Kandydatka potwierdziła informację portalu niezależna.pl, że aktywnie sprzeciwiała się wizycie w Polsce prezydenta Ukrainy Petra Poroszenki. – To prawda. Wyjaśnię. Urodziłam się w Donbasie. Cała moja rodzina mieszka w Doniecku, więc wiem co się dzieje w tej części Ukrainy, i to z pierwszej ręki. Wypowiadałam się przeciwko Poroszence, bo ukraińska armia zabiła lub raniła wielu ludzi, z którymi chodziłam do przedszkola, do szkoły. Byłam przeciwko Poroszence, bo był za wojną. A ja uważałam, że wojna powinna zostać natychmiast przerwana. To trzeba na poziomie państw rozwiązywać, a nie zabijać zwykłych ludzi – powiedziała.
Jak oceniła, obecny prezydent-elekt Ukrainy Wołodymyr Zełenski jest za tym, aby „powstrzymać wojnę”.
KW
Inne tematy w dziale Polityka