Marek Falenta (C). Fot. PAP/	Tomasz Gzell
Marek Falenta (C). Fot. PAP/ Tomasz Gzell

List Marka Falenty do Jarosława Kaczyńskiego o „złamanych obietnicach” CBA

Redakcja Redakcja Afera podsłuchowa Obserwuj temat Obserwuj notkę 198

„Gazeta Wyborcza” opublikowała w środę treść listu, który Marek Falenta miał napisać w lutym do prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego. „Liczyłem, że wielka sprawa, do jakiej się przyczyniłem, zostanie mi zapamiętana i po wygranych wyborach załatwiona niejako z urzędu. Zresztą taka była obietnica panów z CBA” - czytamy. 

„Gazeta Wyborcza" napisała w środę, Falenta miał wysłać list do Kaczyńskiego 6 lutego. Jak zaznacza gazeta, w czasie, gdy Falenta pisał list, walczył o to, by nie trafić do więzienia. W liście przywołanym w dzienniku Falenta miał opisywać, „jak bardzo zasłużył się dla wyborczego zwycięstwa PiS w 2015 r.”. „Razem z polskimi służbami od kilkunastu lat tępiłem liczne przykłady rozkradania majątku państwowego. Mogą to potwierdzić liczni funkcjonariusze polskich służb, m.in. Panowie Jarosław Wojtycki, szef warszawskiej delegatury CBA, i pełnomocnik szefa CBA Artur Chudziński. O mojej patriotycznej postawie funkcjonariusze służby zeznawali jako świadkowie w sądzie, który mnie skazał” - cytuje dziennik. 

Polecamy: Afera podsłuchowa. Falenta chce ułaskawienia. Straszy ujawnieniem rozmów z politykami PiS

W liście tym biznesmen miał też tłumaczyć, że ludzie służb lojalni wobec PiS odegrali ważną rolę w rozegraniu afery podsłuchowej za rządów PO-PSL. „Gdy odkryłem proceder nagrywania przez kelnerów (kelnerzy zeznali, że to Falenta namówił ich na rejestrowanie rozmów - „GW”), od początku przyszedłem z tymi informacjami, jeszcze przed aferą, do Pana byłego skarbnika Stanisława Kostrzewskiego, któremu jako pierwszemu pokazałem pozyskane nagrania u mnie w biurze. Zatrudniłem wtedy jego siostrzenicę” - przywołuje „GW”. 

Falenta dalej miał pisać: „Potem spotkaliśmy się u Pana w siedzibie przy ul. Nowogrodzkiej. To on (Kostrzewski - PAP) skontaktował mnie z agentami służb CBA z Wrocławia i ABW z Katowic, którym otwarcie pokazałem, jaki materiał pozyskałem. Poprosili o kontynuację tej operacji, co też wykonałem. Wszystko jest dokładnie opisane w tajnych raportach CBA. W tajnej bazie operacyjnej CBA w okolicach Płocka uzgodniłem, że przekażę cały pozyskany materiał. Przekazanie nastąpiło poprzez wprowadzenie informacji z nagrań do systemu operacyjnego CBA przez agentów CBA z wykorzystaniem jako źródła Pana (tu pada pseudonim operacyjny – „GW”)”. A Falenta miał stwierdzić także, że - jak pisze „GW” - „miał świadomość, że przekazany materiał będzie ujawniony i wykorzystany” do wygrania wyborów przez PiS oraz prezydenta. 

„Gazeta Wyborcza” opublikowała w środę treść listu, który Marek Falenta miał napisać w lutym do prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego
„Gazeta Wyborcza” opublikowała w środę treść listu, który Marek Falenta miał napisać w lutym do prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego. Fot. PAP/Wojciech Olkuśnik

Według „GW” Falenta na końcu listu załączył kopie tajnych meldunków CBA na dowód, że znalazły się w nich przekazywane przez niego informacje z podsłuchów. 

W poniedziałek „Rzeczpospolita” poinformowała, że Falenta - biznesmen skazany w aferze podsłuchowej - napisał we wniosku o ułaskawienie skierowanym do prezydenta Andrzeja Dudy, że jeśli nie zostanie ułaskawiony, to ujawni, kto za nim stał. We wtorek „Gazeta Wyborcza” podała, powołując się na lobbystę związanego z prezydentem Andrzejem Dudą, że Falenta dysponuje nagraniem z centrali PiS w Warszawie z 2014 r., na którym prezes ugrupowania Jarosław Kaczyński komentuje podsłuchy polityków rządu PO-PSL, które dostarczył mu Falenta. 

Falenta został zatrzymany w Hiszpanii piątego kwietnia br. Wcześniej Sąd Okręgowy w Warszawie na wniosek policji wydał za nim Europejski Nakaz Aresztowania, po tym gdy nie stawił się on 1 lutego w zakładzie karnym, by odbyć karę więzienia. Falenta został wydany Polsce przez hiszpańskie władze w piątek i tego samego dnia został przetransportowany do Warszawy. 

W 2016 r. Sąd Okręgowy w Warszawie skazał Falentę na 2,5 roku więzienia w związku z tzw. aferą podsłuchową. Wyrok uprawomocnił się w grudniu 2017 r. Sprawa dotyczyła nagrywania od lipca 2013 r. do czerwca 2014 r. na zlecenie Falenty w warszawskich restauracjach osób z kręgów polityki, biznesu oraz funkcjonariuszy publicznych. Nagrano m.in. ówczesnych szefów: MSW - Bartłomieja Sienkiewicza, MSZ - Radosława Sikorskiego, resortu infrastruktury i rozwoju - Elżbietę Bieńkowską, prezesa NBP Marka Belkę i szefa CBA Pawła Wojtunika. Ujawnione w tygodniku „Wprost” nagrania wywołały w 2014 r. kryzys w rządzie Donalda Tuska.

KW

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka