fot. PAP
fot. PAP

Ktoś te wybory wygra. A druga strona musi to zaakceptować

Rafał Woś Rafał Woś Wybory Obserwuj temat Obserwuj notkę 235
Na kilka dni przed wyborami ich wynik jest już przesądzony. Teraz kluczowe jest już tylko to, by nie było podważania niedzielnego rezultatu.

Wyborcy już zdecydowali 

Wszyscy, którzy się na głosowanie wybierają, już wiedzą, jak zagłosują. Całe to gadanie o podejmujących decyzje w ostatniej chwili to piana i myślenie magiczne. Ale wynik już jest. My go jeszcze nie widzimy, bo nie jesteśmy Nostradamusem. Ale cierpliwości. Zobaczymy go (wynik, nie Nostradamusa) w niedzielę. No chyba, że spadnie meteoryt albo wydarzy się jakaś inna katastrofa o prawdopodobieństwie 1 do miliona. 

Teraz chodzi tylko o to, żeby przegrani potrafili zaakceptować niekorzystny dla siebie werdykt narodu. Nie będzie im łatwo - to oczywiste. Ale byłoby niewyobrażalną tragedią, gdyby pokonani zaczęli kręcić, że wybory były one nie takie jak trzeba - w związku z czym nie mają mocy wiążącej. Albo, że tak naprawdę wygrał je ktoś inny niż wygrał. Takie rzeczy nie mieściły się w polskiej kulturze politycznej czasów najnowszych. I jest fundamentalnie ważne, żeby tak zostało. 


PiS jest partią hiperdemokratyczną

Uwaga ta dotyczy oczywiście obu stron naszego politycznego sporu. W przypadku rządu sprawa jest prosta. PiS musi oddać władzę, jeśli zapragną tego wyborcy. O PiS się jednak nie obawiam. Patrząc na historię tej formacji oraz na jej polityczno-kulturowe DNA - to prawdziwe, a nie wyobrażone i skarykaturowane przez antyPiSowców - wydaje się, że z akceptacją porażki nie będzie problemu. Formacja Kaczyńskiego jest ugrupowaniem wyrosłym z wolnościowej i demokratycznej tradycji „Solidarności”. Z biegiem czasu nauczyli się grać twardo i nie odstawiać nogi.

Dzisiejszy PiS nie godzi się bezczynnie - jak choćby jego protoplasta, czyli rząd Olszewskiego - na nałożenie im maski małpy i zamknięcie w klatce ku uciesze gawiedzi. PiSowcy odrzucają - wygodne dla liberałów - utożsamianie demokracji z istnieniem szeregu tzw. bezpieczników w postaci sędziokracji czy mediokracji. A więc niedemokratycznych i niewybieralnych ciał wyrażających opinie wąskich grup liberalnego establiszmentu. I doprawdy twierdzenie, że to „wolne sądy” albo „wolne media” są probierzem demokracji to najlepszy dowód na zawłaszczanie przez liberałów samego pojęcia „władzy ludu”.

PiSowcy nie godzą się też na to, by wola polskiego wyborcy musiała się naginać do tego, czego chce Unia Europejska. To wszystko sprowadza im na głowę zarzut „autorytarnych”, ale w gruncie rzeczy z anty demokratycznością nie ma wiele wspólnego. Przeciwnie. PiS jest partią hiperdemokratyczną - to znaczy taką, które zawsze najpewniej czuje się odwołując się wprost do woli narodu. Oczywiście, że PiSowcy nie podadzą opozycji władzy na tacy. Zwłaszcza jeśli ewentualny sukces antyPiSu nie będzie jednoznaczny (na przykład gdy KO z przystawkami nie będą mieli większości). Ale przed jasnym werdyktem wyborców PiSowcy się ugną. Dotąd zawsze tak było i nic nie wskazuje na to, by rzecz miała się zmienić. 

Obawa o opozycję 

Więcej obaw budzi - moim zdaniem - stan ducha opozycji. Lubiącej się określać jako „demokratyczna”, ale w praktyce zbyt często taktującej hasło demokracji jako nic nie znaczący frazes. Tu obawy o uznanie niekorzystnego rezultatu są trochę większe. Nie ogromne, ale większe. Dlaczego? Poziom frustracji jest w antyPiSie olbrzymi. Nagromadzone przez te osiem lat żale buzują pod pokrywką od dawna. A liderzy opozycji nie starają się ich bynajmniej wygaszać. Przeciwnie - Donald Tusk i inni - z całym przekonaniem zwiększali jeszcze temperaturę pod garnkiem w nadziei upichcenia wyborczego zwycięstwa. Jeśli wygrają, to będzie ich święto. Ale co, jeżeli tak się nie stanie? Czy nagrzani do czerwoności fanatycy antyPiSu zaakceptują porażkę?

Teoretyczne, jeśli są demokratami to powinni. Ale przez te ostatnie lata stworzyli oni przecież swój własny specyficzny świat. Banieczkę, w której wszystkiemu winni są Kaczyński, Morawiecki, Błaszczak i Glapiński. W tej bańce wszechogarniające poparcie dla antyPiSu jest oczywiste. Nie podlega najmniejszej dyskusji. Kłócić się można jedynie o to, czy KO czy Lewica, czy może jednak Hołownia? Ten specyficzny świat na porażkę nie jest przygotowany. Ona się nie mieści w ich pojmowaniu rzeczywistości. Jeśli do niej dojdzie, to boję się, że antyPiS nie przyjmie tego do wiadomości. Będzie szukał najdzikszych uzasadnień, że wybory sfałszowano, ludzi zmanipulowano i że trzeba szukać „rozwiązań ulicznych”, które rozhuśtają nastroje w kraju.

Oby tak się nie stało.    

Rafał Woś 

Fot. PAP/Canva 

Czytaj dalej:

Rafał Woś
Dziennikarz Salon24 Rafał Woś
Nowości od autora

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka