pixabay
pixabay
alamira alamira
1071
BLOG

Tartinki, sznity, burgery i sandwicze, ja wszystkie was kanapki zrozumieć chcę.

alamira alamira Gotowanie Obserwuj temat Obserwuj notkę 27

Na Śląsku był porządek. Na śniadania i kolacje jadało się sznity, a do szkoły i do roboty zabierało się klapsznity. Proste i zrozumiałe, nawet dla sędziów sądu najwyższego. A dziś co? Sandwicze, tartinki, kanapki, burgery. Co jest co, a co tylko udaje, że jest tym czym chciałoby być? Jak na to odpowiedzieć? I do samej Polski zawęzić się nie da, bo jedno z Anglii, drugie z Francji a trzecie Amerykańskie. Głowa się grzeje a mózg lasuje, tyle kombinacji.

Spotkałem niedawno kolegę z "pedałówy"(szkoła podstawowa), pogadaliśmy, powspominaliśmy, a na końcu rzekł, że wtedy zazdrościł mi kanapek. Jak to?- zapytałem. Bo pachniały i zawsze miałeś zieloną sałatę, wszyscy ci zazdrościli. 

Matka smażyła zawsze więcej karminadli niż było potrzebne na obiad. Potem robiła nam i ojcu klapsznity z przekrojonego w poprzek kotleta, z zieloną sałatą i plasterkami kiszonego ogórka. Były też inne kombinacje zimnego pieczystego z obiadu, zawsze z sałatą. Chodziłem do szkoły z samymi Polokami. Na dużej przerwie rozpakowywałem swoją kanapkę, a moi koledzy zasuwali do sklepu obok i wracali z bułką w jednej i parówką w drugiej dłoni. Zazdrościłem im tej wolności. W ogólniaku zrezygnowałem z klapsznity. Kręte są ścieżki po których wędrują ludzkie motywacje.

W PRL - u kanapka była czymś oczywistym. Była tak banalna, że jej w ogóle nie dostrzegaliśmy. Była śniadaniowo - kolacyjną zapchajdziurą z braku czegoś innego, a przecież jej prawdziwy rodowód jest arystokratyczny. John Montagu, czwarty hrabia Sandwich rozkochany w karcianych grach, zamówił u lokaja, aby nie odchodzić od stołu, kawałek mięsa między dwoma kromkami chleba, bez widelca. Inni gracze zamawiali: "tak jak Sandwich". Odtąd aż do połowy XIX wieku kanapki zawojowały elegancki świat, idealny na wieczorną przekąskę do proszonych bali, można było wziąć w rękę i swobodnie gawędzić i przechadzać się. Serwowano sandwicze z "otwartą twarzą", kromka była tylko z jednej strony, wymyślano różnorodne i smaczne pasty do smarowania, fikuśnie przystrajano, a inni jeszcze zapoczątkowali "kanapeczki - piętróweczki" z kaparem lub oliwką na szczycie. Oczywiście wykrawano skórkę z pieczywa by nie trudzić gryzieniem gości.

Świat jednak pędził do przodu wraz z rewolucją przemysłową. Rozbudowa kolei żelaznych w Ameryce spowodowała, że kanapka zeszła z arystokratycznych wyżyn do pospólstwa. Żeby było śmieszniej jednym z pierwszych najpopularniejszych sandwiczy w Ameryce był ten przygotowywany z mięsa homara i majonezu. Mięso homara było tanie i zdrowe, a po wymieszaniu z majonezem naprawdę smaczne. Sandwicze zrobiły w Ameryce wielką karierę. Jednym z najpopularniejszych, do dziś serwowanych w nowojorskich barach, jest Reuben. Sandwicz z wołowiną, kiszoną kapustą i sosem rosyjskim. Kiedy usłyszałem o Roubenie wiedziałem że musieli w jego powstaniu maczać ręce "nasi". Albo jakiś Niemiec albo środkowoeuropejski Żyd. I tak się rzeczywiście okazało. Trwa spór czy to Litwin Ruben Kalakofoski czy Arnold Ruben niemiecki właściciel sieci nowojorskich "Delikatesów Rubena". Dziś Rouben to sandwich z pastrami, kapustą kiszoną lub białą i sosem rosyjskim (rosyjski on tylko z nazwy, Amerykanin James Colburn pomieszał w 1910 majonez z keczupem, chrzanem, szczypiorem i papryczkami i tak go nazwał). Pastrami to odpowiednio przygotowane plastry wołowiny z mostka, zasolone, potem wędzone a na końcu gotowane na parze. 

Nie byłoby też historii kanapek bez Krakusa pana Trześniewskiego. Kiedy w połowie lat dziewięćdziesiątych pracowałem u naszych kontrahentów w Wiedniu nad doprecyzowaniem umowy, gospodarz zapytał po kilku godzinach pracy czy idziemy na obiad czy zamawiamy kanapki? Był piątek i chcieliśmy wrócić na weekend do Polski więc wybraliśmy kanapki by prędzej skończyć. Po pół godzinie odłożyliśmy papiery i na stół podano kilka prostokątnych tacy z kanapkami Trześniewskiego. Poukładane w rzędach prostokątne kawałki chleba z obciętą skórką z pastami: jajeczną, śledziową na kilka sposobów, tuńczykową, łososiową i innymi. Każda pasta z majonezem i szczypiorkiem w różnych proporcjach. Brało się to na dwa razy do ust. Mój ojciec robił podobne, z ikrą,  mleczem śledzia, żółtkiem ugotowanym na twardo, majonezem i szczypiorkiem. Na to plasterek ugotowanego na twardo jajka. Tylko do głowy mu nie przyszło by odkroić skórkę chrupiącego razowego chleba.

Franciszek Trześniewski, krakowski kucharz i koneser, otworzył przed pierwszą wojną światową bar z "niewymownie dobrymi kanapkami" w Wiedniu. Jego nazwisko - jak się wydawało niewymowne - jest dziś synonimem najlepszych kanapek w Wiedniu. 

Czy wyszliśmy z tego bałaganu pojęciowego na prostą? Czy sandwicz z "otwartą twarzą" kojarzy wam się z kanapką bez wierzchu, a tartinka z ozdobną kanapką na "jednego gryza". A hot dog, ta chrupiąca buła z kiełbaską to co? Kanapka czy nie kanapka? A burgery między miękką bułą to kanapka czy raczej jakaś zaoceaniczna fanaberia? A francuskie tosty są kanapkami czy nie? Im dalej w las tym więcej drzew. 

Sznita i klapsznita, mój umysł domaga się porządku a tu wszędzie chaos. Na szczęście zgłodniałem więc kanapka i dobre wino obniżyły entropię. Sami sobie dalej radźcie, mam lepsze zajęcia.




alamira
O mnie alamira

Ślązak od zawsze, studiował Ekonomię na UE w Katowicach, Psychologię i Nauki Polityczne na UŚ w Katowicach, Pisanie scenariuszy w PWSzFTviT w Łodzi. Pisze felietony kulinarne do tygodnika "Nowe Info". Jest prywatnym przedsiębiorcą.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości