pixabay
pixabay
alamira alamira
1994
BLOG

O Polakach i Ślązakach bez patosu.

alamira alamira Socjologia Obserwuj temat Obserwuj notkę 140

Kilka lat temu - bodajże w 2012 roku -  odbyła się w Londynie konferencja naukowa poświęcona Śląskowi. Inicjatorem  konferencji i jego spiritus movens był Norman Davies. Prelegentami byli historycy brytyjscy w tym i tacy, którzy podobnie jak Norman Davies nauczyli się języka polskiego by móc korzystać z archiwaliów w naszym języku. Opublikowane wnioski z konferencji zawierały tezę że Ślązacy kulturowo, obyczajowo i mentalnie są najbliżej Czechom. Ani Niemcom, ani Polakom.

W moim śląskim domu (pochodzenie inteligenckie -  tak pisałem w swoich peerelowskich cefałkach) królował Hrabal i Haszek . Z tym mógł się równać tylko Cervantes ze swoim  "Don Kichotem". Dla mnie spośród bohaterów literatury polskiej  zrozumiały był Wokulski,  a reszta romantycznych bohaterów to byli jacyś kosmici. Trzeba było ich znać żeby przesuwać się z klasy do klasy, ale pojmowanie ich zachowań było już poza moimi umiejętnościami. Wreszcie trafiłem na Witkacego i Gombrowicza. Na moim śląskim,  "czerwonym"  uniwersytecie używano ich żeby okładać pałką polskiego ducha. Mnie się spodobali. Byli emigrantami z literackiej Polski zanim nadeszła wrześniowa katastrofa. Spojrzeli na Polskę jak obcokrajowcy, jak taki Ślązak jak ja,  i wygarnęli jej największe słabości, o których Polska boleśnie miała się dowiedzieć wkrótce. Jeden wsiadł na transatlantyk i oddalił się, a drugi palnął sobie w łeb siedemnastego września oddalając się jeszcze bardziej.

Hrabal, Haszek czy Cervantes próbując opisać ludzkie dole i niedole musieli oddać się sztuce ironii. Uważali, że tylko z tej perspektywy można poważnie mówić o naszym losie. Polscy pisarze romantyczni wręcz przeciwnie. Dla nich najważniejszy był patos.

 Dla Ślązaków, ludzi z pogranicza, różnice w poglądach politycznych - nawet tak bogatych w skrajne emocje jak dzisiaj - nie są najważniejsze. W rodzinach gdzie jeden brat deklarował się jako Niemiec,  drugi jako Polak  a trzeci jako Ślązak różnice w poglądach politycznych są czymś mało istotnym. Jedni to skomentują jako tolerancyjną postawę, a drudzy jako niepoważne podejście do życia. Obie strony pewnie mają rację. Jeśli brak powagi oznacza zrozumienie swojego tragicznego - ulokowanego na styku większych od Ciebie sił - życia, to niewątpliwie Ślązacy są niepoważni. Podobnie jak Czesi.

Wracamy do Czechów. Podobnie jak my (Ślązacy) przyjęli chrześcijaństwo kilkadziesiąt lat wcześniej niż Polacy, podobnie jak my walczyli pod Grunwaldem po stronie zakonu krzyżackiego. Jednak są od Ślązaków w jednej podstawowej rzeczy różni. Chodzi o stosunek do kościoła katolickiego. Czesi mieli swojego Husa - patriotę czeskiego powiedzielibyśmy dziś - spalonego na stosie przez Watykan,  a potem Habsburgowie ze swoją kontrreformacją napsuli im krwi. Powiedzmy sobie szczerze: Czesi nie mają za co kochać Watykan. Ich prezydent  Vaclav Klaus - wyznawca kościoła husyckiego - nie zgodził się podpisać konkordatu z Watykanem, a kościół Wita w Pradze nie jest własnością kościoła katolickiego tylko "wszystkich wiernych". Wiara katolicka w Czechach zamiera jak w zachodniej Europie, a wydawnictwa - podobne jak nasze "Nie" Urbana - atakujące kler i wyszydzające katolików są wszechobecne.

Na Śląsku jest inaczej i nawet ten bezbożnik Kazimierz Kutz nic tu nie zmieni. Kler katolicki był zawsze blisko śląskiej ludności. Biskupi wrocławscy dbali by kształceni księża wywodzili się ze środowisk operujących i zanurzonych w śląskiej kulturze i języku. W XIX wieku model edukacji i awansu zdolnej młodzieży był tylko w obszarze języka niemieckiego. Kościół katolicki oferował awans z zachowaniem języka wyniesionego z domu. Oczywiście większość Ślązaków była dwujęzyczna, język biznesu to język niemiecki, podobnie jak załatwianie spraw w urzędach. Prosty lud był w przeważającej części katolicki choć były też rejony silnie protestanckie.

Do dziś ważna rola w życiu społecznym kościoła katolickiego przybliża Ślązaków do Polski i oddala od Czech. To co jednak najważniejsze to to, że większość Ślązaków mieszka na terenie państwa polskiego i posiada obywatelstwo polskie. To dziś determinuje i kształtuje w największy sposób postawy Ślązaków. Jesteśmy podzieleni w swoich poglądach politycznych podobnie jak Polacy tylko jakby słabiej. No bo jak głosujący na PO lub Nowoczesną Ślązak może odbierać wezwania do łamania prawa i nieszanowania własnego państwa? Albo bieganie ze skargami na własne państwo do obcych? To są zachowania spoza śląskiej mentalności. A z drugiej strony głosujący na PIS obserwujący tłumy na defiladzie wojskowej i ogólnie "polskie uwielbienie dla munduru", kiedy wszyscy wiedzą, że wojen nie wygrywa się defiladami ani "uwielbieniem" tylko silą. A siła pochodzi wyłącznie z pracy, kapitału i mądrości. Tymczasem polskie wojsko nie może doczekać się ani okrętów, ani helikopterów, ani niczego co wymagałoby działań wspólnych, w perspektywie dłuższej niż jedna kadencja w polityce. Wszystko to w sytuacji gdy cały międzynarodowy porządek powojenny sypie się na naszych oczach. Ile nam zostało czasu? Pięć lat, a może dziesięć?

Wszyscy znamy powiedzenie: "polskie dziadowstwo". U nas nabiera ono dodatkowego znaczenia. Usprawiedliwia nas, no bo ono nie jest nasze, jest polskie. Używało się go żeby określić jakiś stan nieuporządkowania, chaosu, braku czystości, albo na określenie  wyrobów często psujących się. Z drugiej strony była solidna niemiecka robota, coś na kształt: "Ford gówno wort". Nawet na określenie mało finezyjnych produktów ze wschodu funkcjonowało łagodne: "gniotsa nie łamiotsa". Powoli wszystkie te porównania odchodzą w niebyt.Tylko w jednej z dziedzin bardzo opornie, małymi krokami. Chodzi mi o zdolność Polaków do wspólnotowych, nieegoistycznych działań w dłuższej perspektywie. Nie na jedną kadencję parlamentu, ale na dłużej. Wszystkie wielkie cele wymagają od polityków i społeczeństwa konsekwencji i poczucia bycia wspólnotą. Inaczej rozwój wygląda jak szamotanie się od ściany do ściany. Dwa kroki do przodu a potem jeden w tył. Ostatnie trzydzieści lat to przykład takiego rozwoju. To że w sumie bilans jest pozytywny to raczej zasługa tych indywidualnych, egoistycznych zabiegów każdego nas, by poprawić los sobie i rodzinie. 

Na koniec jeszcze o bolesnych sprawach. Świętujemy "setki". Zaczynamy w tym roku, w 1921 będzie setna rocznica III powstania śląskiego, a w 1922 setna rocznica przyłączenia części Górnego Śląska do Polski. Wśród Ślązaków trwają cały czas dyskusje czy powstanie było wojną domową czy kontrolowanym (przez Korfantego)przejściem do państwa, które oferowało Ślązakom lepsze warunki do rozwoju. Ta dyskusja będzie się pewnie dalej toczyć. Niewątpliwie doszło do podzielenia Górnośląskiej ziemi, czego nikt nie chciał, a co dla części Ślązaków oznaczało tragiczne w skutkach wybory. Górny Śląsk był jednym z dwóch największych w ówczesnej, kontynentalnej Europie ośrodków przemysłowych. To w tych miejscach rodził się technologiczny postęp, powstawały fortuny, ludzie znajdowali godziwe warunki do pracy, wynagrodzeń a często również mieszkania. Osiedle domków robotniczych w Giszowcu jest tego przykładem a były też inne. Państwo polskie otrzymało olbrzymi dar od losu i skrzętnie z tego skorzystało. Dziś Górny Śląsk jest wyeksploatowany. Województwo Śląskie jest na ostatnim miejscu w Europie jeśli chodzi o zanieczyszczenie środowiska. Jest najgorszym pod względem jakości życia polskim województwem (wg.klasyfikacji opracowanej przez UE). Młodzi ludzie uciekają nie tylko do Londynu czy Berlina, ale też do Warszawy czy Krakowa. Miasta górnośląskie się wyludniają. Jedno z najpiękniejszych miast europejskich z początku ubiegłego wieku - Bytom - jest miastem upadłym.

Ślązacy sami tego nie odbudują. Polska intensywnie eksploatowała ten region, czas więc wziąć za swoje działania odpowiedzialność. Na koniec najbardziej bolesna sprawa: prawa Ślązaków do bycia Ślązakami. Do nauki własnego języka i własnej historii. Odmawianie tego prawa przez Polaków jest największym skandalem w obecnej Europie. 





alamira
O mnie alamira

Ślązak od zawsze, studiował Ekonomię na UE w Katowicach, Psychologię i Nauki Polityczne na UŚ w Katowicach, Pisanie scenariuszy w PWSzFTviT w Łodzi. Pisze felietony kulinarne do tygodnika "Nowe Info". Jest prywatnym przedsiębiorcą.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo