Na początek przedstawię strony partnerstwa. Po stronie publicznej występują st. posterunkowa Trzepaczka i st. sierżant Gaz-Pała. Po stronie prywatnej partnerują im widoczny na zdjęciu powyżej Anonimowy Świadek TVN i dwaj przypadkowi i na razie dla nas anonimowi przechodnie. Możemy z prawdopodobieństwem graniczącym z pewnością stwierdzić, że prokurator Skiba, który przesłuchał w sprawie 29 świadków, zna ich tożsamość.
To co od razu rzuca się w oczy podczas oglądania zgromadzonego w sprawie materiału filmowego przedstawiającego omłot posła Wiplera w partnerstwie publiczno-prywatnym, to charakterystyczny dla III RP podział kosztów i zysków, co może mniej elegancko, ale bardziej komunikatywnie określa się jako nacjonalizację kosztów i prywatyzację zysków. Po stronie kosztów mamy tu cały wysiłek fizyczny funkcjonariuszy Policji sierż. Gaz-Pały i post. Trzepaczki, a po stronie zysków zabawę stanowiącym własność państwową miotaczem gazu pieprzowego i portfel posła Wiplera. Z aktu oskarżenia wiemy, że coś poszło nie tak w projekcie omłotu i skrojenia Łosia, bo chociaż na dołączonym do akt sprawy filmie tego nie widać, to w dalszym przebiegu akcji partner prywatny, w niejasnych okolicznościach, został pozbawiony zysku w postaci portfela posła Wiplera. Ale co sobie popsikał Wiplera policyjnym aerozolem, to jego.
Teraz już bez żartów. Film z „zeznaniem” Anonimowego Świadka TVN został usunięty z YT, bo chyba stało się co dla niektórych jasne, że AŚ-TVN wziął udział w pobiciu i to z użyciem niebezpiecznego narzędzia oraz dokonał co najmniej próby zaboru mienia z miejsca przestępstwa i to nawet niezależnie od tego czy za przestępcę uznamy posła Wiplera, czy obrabiające go partnerstwo publiczno-prywatne. Miejsce przestępstwa, to miejsce przestępstwa. Porównując to co widzimy na filmie, z tym co możemy przeczytać w akcie oskarżenia, bez trudu dostrzeżemy sporą różnicę w czasie co do momentów ujawnienia portfela posła Wiplera. Na filmie portfel ujawnia się w 2 minuty po powaleniu na ziemię posła Wiplera, a w akcie oskarżenia dopiero w momencie doprowadzania posła Wiplera do radiowozu, czyli co najmniej kilkanaście minut później.
Na filmie możemy zaobserwować też, nie wiadomo czym spowodowaną, nagłą zmianę podejścia funkcjonariuszy Policji sierż. Gaz-Pały i post. Trzepaczki do problematyki udziału osób trzecich w interwencjach policyjnych. Na początku widzimy sierż. Gaz-Pałę, który każdego, kto tylko znajdzie się w zasięgu jego służbowego miotacza gazu pieprzowego i jego służbowej pałki, od razu traktuje tymi służbowymi środkami przymusu bezpośredniego. W gratisie dodając ciosy prywatną pięścią. A już niespełna minutę później widzimy tego samego funkcjonariusza jak pozwala osobom postronnym turlać sobą po trotuarze i bawić się jego służbowym miotaczem gazu pieprzowego.
Ogólnie czytając akt oskarżenia i oglądając ten film czuję jak powraca wrażenie z czytania prasy za czasów komuny, co innego widzę i co innego o tym co widzę czytam.
I na zakończenie. Po opublikowaniu filmu z przebiegu akcji pod kryptonimem „kieszonkowe” na naszym ukochanym S24 pojawiły się notki i komentarze blogerów o światowym obyciu, którzy tłumaczyli nam nierozumiejącym współczesnego świata żuczkom, że to co widzimy na filmie to standardowe postępowanie policji europejskich i światowych. Mnie jednak drąży wątpliwość, czy aby na pewno tak jest w szerokim w świecie. Na przykład czy jest tak samo nad pięknym modrym Dunajem. Czy na pewno w takim Wiedniu policja austriacka po powaleniu awanturnika na ziemię, obezwładnieniu go i skuciu kajdankami, użycza wszystkim przechodzącym mimo i chętnym Wiedeńczykom służbowych miotaczy gazu, aby ci mogli sobie dla zabawy popsikać związanego i leżącego na trotuarze osobnika? Ja osobiście do puki nie zobaczę tego na własne oczy, to nie uwierzę. Nawet gdyby mi ten kit wciskał bloger najbardziej obyty w szerokim świecie.
Piszę jak jest.