Bazyli1969 Bazyli1969
180
BLOG

Noblesse oblige, czyli Zjednoczona Prawica i Diego A. Maradona

Bazyli1969 Bazyli1969 Socjologia Obserwuj temat Obserwuj notkę 16

Styl to wiedza na temat tego, kim jesteś…
G. Vidal

image

Nie mam w rodzinie hrabiów, grafów, biskupów, ministrów ani książąt. Moi przodkowie byli zwykłymi, ale porządnymi i energicznymi mieszczanami. Być może republikanizm zdegenerował moją psychikę, ale nie uważam aby z tytułu samego urodzenia ktokolwiek miał mieć zagwarantowaną uprzywilejowaną pozycję. Rzecz jasna kontakty, doświadczanie, relacje i pieniądze znacząco pomagają ludziom w umoszczeniu się na odpowiednim piętrze struktury społecznej, jednakże roztrzaskanie barier ograniczających rozwój ludzi li tylko ze względu na pochodzenie społeczne uznaję za wielkie i wiekopomne osiągniecie. Z jednym zastrzeżeniem… Otóż, wszelkie banialuki o błękitnej krwi, opatrzności boskiej czuwającej wyłącznie nad potomkami herbowych, chamskiej niezdolności do wybicia się na umysłową niepodległość oraz inne, podobne przesądy, lekce sobie ważę. Jestem jednak przekonany, że starożytne powiedzenie wygenerowane w środowisku wysoko urodzonych,  iż szlachectwo zobowiązuje, jest jak najbardziej aktualne. Sentencja ta – w mojej opinii – dotyczy bez wyjątku wszystkich ludzi aspirujących  do miana liderów. Bez względu na dziedzinę, w której się realizują. Także polityków…

Dodam od razu, że nie mam zamiaru postponować w czambuł kierowników polskiej polityki. To byłoby zbyt łatwe i obrzydliwie wpisujące się w narastające trendy. Nie mniej, warto a nawet trzeba zwrócić uwagę na kwestię ponadczasową, która z nieznanych mi przyczyn została wstydliwie  schowana w buty. Dostrzegłem bowiem, iż wiele osób odczuwających dyskomfort z powodu zakałapućkania się Zjednoczonej Prawicy w kwestii  wyborów prezydenckich, wykorzystuje tę okazję aby walić ją na odlew  za wszystkie grzechy współczesnego świata. Trochę w tym racji, trochę demagogii, trochę pobożnych życzeń i sporo nietrafionych diagnoz… Sam wskazywałem na te lub inne uchybienia i nieomal szkolne błędy. Rozdzielanie włosa na czworo, piętnowanie byłego wicepremiera, ciągania za uszy członków „zakonu PC”, przypisywanie demiurgowi z Żoliborza upadku kondycji czy odsądzanie od czci i wiary premiera RP, to zajęcia równie efektywne co wylewanie Bałtyku łyżką od herbaty. Dlatego jestem głęboko przekonany, że jedyną skuteczną metodą w procesie nawoływania rządzących do powrotu na prostą drogę jest przypomnienie, iż wymagamy od nich więcej niż od ich wszystkich poprzedników. Zresztą sami deklarowali swą odmienność od poprzednich ekip i wybranie jako azymutu służby narodowi. Wiem, ktoś może bystro stwierdzić, że bez bata się nie obejdzie a jedynym, prawdziwie skutecznym ostrzeżeniem, mogą być tzw. słupki w sondażach. Mam odmienne zdanie. Nie neguję znaczenia wyników badania opinii społecznej jako skutecznego narzędzia służącego okiełznywaniu rozochoconych politycznych hord. Tu nie ma sporu! Sądzę natomiast, iż w przypadku obecnej ekipy zarządzającej naszym krajem znacząco poważniejszy skutek odnieść mogą apele o opamiętanie. Naiwny? Być może. Tyle tylko, że warto zastanowić się co tak naprawdę w zachowaniu ZP budzi irytację jej zwolenników? Tych zagorzałych oraz umiarkowanych.

W jednej z moich poprzednich notek podkreślałem, że podstawowym wymogiem stawianym politykom jest skuteczność w działaniu. Podtrzymuję tę opinię również dziś i nie sądzę abym w tej kwestii zmienił zdanie. Istnieje jednak jeden wymóg, nierozłącznie z tym związany. Chodzi o to, iż osiąganie celów w żadnym razie nie powinno dokonywać się kosztem łamania powszechnie akceptowalnych zasad. Cóż bowiem odróżniałoby obecną władzę od trupy rządzącej Polską w latach 2007-2015  gdyby nie ten faktor? Twarze? Garnitury? Barwy flag partyjnych? To wszystko zbyt mało! Obywatele Rzeczypospolitej, obok poprawy swego losu, oczekują zmiany mentalnej w zakresie sprawowania władzy. Mamy być dumni z ludzi grających pierwsze skrzypce w naszym kraju i nie być zmuszanymi do pokrętnego tłumaczenia wątpiącym niezrozumiałych wolt oraz bezprecedensowej ekwilibrystyki prawnej. Nawet jeśli ma to podobno służyć społeczeństwu. Już niemal wiek temu prof. F. Koneczny nawoływał do uwzględniania etyki w polityce. I nie ma znaczenia, że przeciwnik stosuje chwyty poniżej pasa. Ludzi preferujących metody żulików spod budki z piwem lub bolszewickich agitatorów nigdy nie zabraknie. Czy wypada jednak zniżać się do ich poziomu? Do czego to doprowadzi? Ano do tego, że widownia dostrzeże erozję idei oraz uzna, iż wszyscy gracze na arenie politycznej są po jednych pieniądzach i odda w końcu władzę najciemniejszym siłom „Mordoru”. Najgorszym jest wszakże zawieść kibiców. Przykład?

Gdy podczas Mundialu w roku 1986 r. naprzeciw siebie stanęły drużyny Anglii i Argentyny właściwie każdy był przekonany, że będzie to wielkie widowisko. Takich ćwierćfinałów oczekiwano. Również w naszym kraju, kiedy okazało się, że polska drużyna – wbrew nadziejom - w nich nie wystąpi. I ja, jako młody chłopak i do tego zagorzały fan piłki nożnej, zasiadłem przed szklanym ekranem. Zacierałem ręce i z niecierpliwością czekałem na widowisko, tym bardziej, iż jedną z pierwszoplanowych ról miał w nim odegrać nieziemski, cudowny, boski Diego Armando Maradona. Z całego serca, tak jak i miliony moich rodaków, życzyłem zwycięstwa piłkarzom z Ameryki Południowej. Było pięknie… Do momentu, gdy boski Diego  wbił Brytolom gola przy pomocy własnej ręki, nazwanej po czasie „ręka Boga”. Czułem wielki dyskomfort, żal i wstyd za… Diego. Choć życzyłem dobrze reprezentowanej przez niego drużynie, to całym sobą buntowałem się przeciw tak nie rycerskiej postawie. Oszukał, skłamał, zagrał nie fair… Od tej pory przestałem dostrzegać nimb świętości nad czarną czupryną gracza z Argentyny. Wydał mi się kombinatorem i oszustem. Nigdy już mu nie kibicowałem. Czy polska polityka ma po wsze czasy wpaść w łapy aktorów pokroju D. A. Maradony? Przecież noblesse oblige…



Bazyli1969
O mnie Bazyli1969

Jestem stąd...

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (16)

Inne tematy w dziale Społeczeństwo