Bazyli1969 Bazyli1969
764
BLOG

Prezydent Rzeczypospolitej A. Duda i @Grzegorz Gozdawa, czyli karty na stół

Bazyli1969 Bazyli1969 Polityka Obserwuj notkę 84

Jeśli życzliwość jest szczera i nieobłudna, to jest niezwyciężona.
Marek Aureliusz
image

Zacznę nie protokolarnie, a więc nie od  prezydenta…  @Grzegorz Gozdawa (dalej: @GG) należy do grona moich ulubionych autorów piszących na S24. Oryginalność poruszanej tematyki, sprawne pióro, cięty język i – co też ma jakieś znaczenie – postrzeganie świata w podobny sposób. Z tej zapewne przyczyny wszedłem z nim w pewną…  duchową zażyłość. Wiem, każdemu można coś zarzucić, ale dla mnie jako dość istotna jawi się zdolność do malowania obrazu świata barwami wyrazistymi, a nawet ostrymi i nie ma znaczenia, po której stronie barykady malowidło powstaje. Dopiero wtedy przecież wymiana poglądów czy też spór mają jakikolwiek smak. W każdym razie @GG, po kilku moich krytycznych notkach wobec poczynań obozu rządzącego, zwątpił we wspomniane „duchowe braterstwo” i - jak to ma w zwyczaju  - rąbnął prosto w oczy: „[…] u Pana widzę pewną tendencję, widoczną w kolejnych felietonach i mam obawy, czy nie dołączy Pan do pewnego starego renegata z Krakowa.” Cóż, takiej wątpliwości nie mogę i nie chcę pozostawić bez odpowiedzi. Tym bardziej, że wspomniana „tendencja” objawiła się prawie masowo. Nie będę wymieniał poszczególnych blogerów wspierających dotąd mniej lub bardziej twardo Zjednoczoną Prawicę, a których ostatnie teksty wskazują na zaniepokojenie rozwojem politycznych wypadków. Kto czyta ten wie. Pomyślałem zatem – i niech mi to będzie wybaczone jeżeli nadużyłem zaufania – że wyłuszczenie przeze mnie przyczyn zaostrzenia narracji wobec rządzących, stanie się w jakimś stopniu głosem wspólnym, tych wszystkich, którym serce i rozum podpowiadają, iż warunkiem sine qua non skutecznej naprawy Rzeczypospolitej jest mobilizowanie formacji sprawującej władzę do trzymania się obranego przed laty azymutu.

Po roku 1989 mieliśmy możność wyboru Głowy Państwa już sześciokrotnie. Ustawki dotyczącej generała z przyczyn oczywistych nie wliczam. Mało kto wszak pamięta, że podczas trzech pierwszych elekcji obywatele otrzymali w pakiecie wyborczym całą kolekcję agentów, aparatczyków i kombinatorów. I to figury spośród tej menażerii przez lat piętnaście sprawowały najwyższy urząd w państwie, co bezpośrednio przełożyło się na tempo przemian społecznych i gospodarczych. Sam przyznam ze wstydem, iż jeszcze w 1995 r. oddałem swój głos na L. Wałęsę. Wprawdzie echa z przeszłości „legendy” Solidarności jakoś tam do mnie docierały, lecz twardych dowodów brakło. Zresztą, jaką miałem alternatywę? Niewiele późnej przysiągłem sobie, że już nigdy nie zagłosuję motywowany koniecznością wskazania na tzw. mniejsze zło. Kolejne lata sprzyjały memu postanowieniu. Nie wahałem się wypełniając i wrzucając do urny wyborczej karty w roku 2005 i pięć lat później. Czułem się świetnie, choć wyniki tej drugiej elekcji opłaciłem krótkotrwałą traumą.  A potem…

Nikt przy zdrowych zmysłach nie zaprzeczy, że prezydent A. Duda jest wizytówką i „towarem eksportowym” PiS. Reprezentuje wszystko co dobre i godne pochwały, ale również na jego osobę spada odium poczynań nie trafionych i błędnych. Skoro tak, to obowiązkiem każdego obywatela, któremu zależy na losach Ojczyzny, jest obserwacja i ocena poczynań prezydenta oraz wspierającej go formacji po to, by sternicy nawy państwowej, w tym właśnie Głowa Państwa, trzymali się zapowiadanego kursu. Kto to lekceważy sam wydaje sobie świadectwo i – co oczywiste – sam sobie szkodzi. Recenzowanie tego rodzaju może wypływać z dwóch źródeł. Totalnej  niechęci, deficytów umysłowych i partykularnych interesów albo z prawdziwie obywatelskiej troski.

O tym ile dobrego uczynił obóz ZP dla całej naszej wspólnoty nie trzeba wspominać. To kwestia znana i godna szczerej pochwały. Głownie z tej przyczyny, że poprzednicy też mogli, ale uznawali, że kwintesencją sprawowania władzy jest haratanie w gałę w godzinach pracy lub bohaterskie zmagania z chorobą filipińską. Ale, ale… Historia i doświadczenie uczą, że bezgraniczne uwielbienie albo nawet tylko przymykanie oczu na  pozornie drobne niegodziwości, zawsze prowadzą do deprawacji. Przekładając to spostrzeżenie na język przyziemny należy podnieść, iż strofowanie złych uczynków i wskazywanie świata pozytywnych wartości czyni z naszych pociech ludzi. W pełnym tego słowa znaczeniu. Bezstresowe wychowanie to mit i prosta droga do zatraty. Czyż nie dopiero oszlifowanie diamentu wydobywa zeń bezgraniczne piękno? Czyż nie trening czyni mistrzem? Czyż nie wysiłek prowadzi nas do wolności? Tak, tak, tak!

Jak zatem mam pozostawać bezczynnym i niemym, gdy na moich oczach ludzie, których obdarzyłem zaufaniem zbaczają z kursu? Gdybym w życiu kierował się wyłącznie własnym, egoistycznym interesem, szukał poklasku w szeregach „elit”, dbał tylko o zawartość portfela czy też hołdował dewizie „moja chata z kraja”,  to miałbym głęboko w nosie poczynania obecnej władzy. Mimikra jest przecież zwykle bardzo opłacalna. Niestety albo raczej na szczęście, takie podejście jest mi zupełnie obce. Dlatego zadaję pytania… Czy cisza w kwestii wyjaśnienia zdarzeń smoleńskich, zaniechanie repolonizacji mediów, rezygnacja z realnego opodatkowania sieci handlowych, uległość wobec „baronów” samorządowych, tolerowanie bezhołowia w sądownictwie, tolerancja wobec durnych i aspołecznych pomysłów promotorów ruchu LGBT, brak prawdziwego pluralizmu w mediach publicznych, pisanie ustaw w bunkrach tajnych służb poza granicami Rzeczypospolitej, koślawa polityka historyczna, rezygnacja z programu „Cela+”, finansowanie antykultury (vide: tzw. Nowa Polska Szkoła Holokaustu i O. Tokarczuk), szastanie polskimi paszportami, obstrukcja w kwestii ściągania naszych rodaków z Kazachstanu, przyzwolenie na ukrainizację, litwinizację i białorutenizację mniejszości polskich za wschodnimi granicami, niemrawe zmiany w służbach dyplomatycznych, propozycje wpisania do konstytucji przynależności do UE, łagodność wobec mącicieli i osób jawnie działających na niekorzyść Polski (vide: L. Kozlovska), opowieści o „Polin”, zastopowanie procesu zadośćuczynienia wobec osób wyrzucanych z kamienic przez mafię deweloperską, zadziwiająca niekonsekwencja i nieporadność w zakresie polityki personalnej, zamieszanie z terminem wyborów i wreszcie niepojęte łaszenie się do „salonu”, mają przejść niezauważone? Sądzę… Więcej! Jestem przekonany, że nie mogą.

Chciałbym, aby mój kraj zajął wreszcie w rodzinie narodów miejsce mu należne. Chciałbym, aby setki i miliony moich rodaków nie musiało wyjeżdżać w siną dal za chlebem. Chciałbym aby mój kraj był zamożny i bezpieczny. Chciałbym, aby każdy rywal czy nawet wróg Rzeczpospolitej miał do niej szacunek i czuł przed nią respekt. Bardzo chciałbym. Dla siebie i moich potomków. Zdaję sobie  jednak sprawę z faktu, iż droga do ziszczenia moich marzeń jest długa i usiana wieloma przeszkodami. Nie przyjmuję jednocześnie do wiadomości usprawiedliwień opartych o wytłumaczenia odwołujące się do praw fizyki. Tarcie, opór, siła… Zaznaczę, że daleko mi do  Savonaroli, bo wiem, że honorowanie wszędzie i zawsze uczciwych zasad jest łaską dostępną li tylko świętym. Tych jest bardzo niewielu. Nie mniej wymogiem bezwzględnym wobec ugrupowań odwołujących się do takich paradygmatów jak ZP, jest poruszanie się w strefie światła. Dlatego ci, którzy podjęli się reform, winni zrobić wszystko co możliwe aby je zrealizować, by Polska nie osunęła się na dobre w otchłań ciemności. Jeśli nie czują się na siłach, to zawsze mogą robić kariery w innych dziedzinach. Nikt nie musi być przez całe swe życie politykiem. Jako obywatel i Polak szanuję co dobre i napominam co w moich oczach złe. Jako vir honestus bukuję sobie przy tym prawo do sprawiedliwej oceny. Przypuszczenie, że swymi nawoływaniami celowo przyczyniam się do wzrostu siły frakcji intelektualnych i moralnych masturbantów z tzw. totalnej opozycji, odbieram jako dyshonor. Nie ma w mych słowach  żadnego drugiego dna. Jest obywatelskie oczekiwanie i prośba o opamiętanie.

Ster polskiej nawy państwowej wciąż spoczywa w rękach rządu. Przejęcie go przez oczadziałych nieprzyjaciół Polski oraz ich akolitów nie nastąpi jednak za moją przyczyną. Siebie i swych rodaków unieszczęśliwić mogą tylko i wyłącznie obecni kierownicy polskiej polityki. O ile pozostaną głusi…  Więcej, Szanowny @GG, słów nie trzeba. Ufam, że dobrze Pan rozumie. Zarówno mnie, jak i podobnie wrażliwych uczestników sporu o przyszłość naszej Ojczyzny.



Bazyli1969
O mnie Bazyli1969

Jestem stąd...

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka