Bazyli1969 Bazyli1969
2431
BLOG

Kilka wściekle gorzkich słów o Okrągłym Stole

Bazyli1969 Bazyli1969 Polityka historyczna Obserwuj temat Obserwuj notkę 157

Nic mnie nie mierzi bardziej na tej ziemi, niż fałsz, co się pozory bawi nabożnemi.
Molier

image

Nie miałem zamiaru pisać notki.  Jestem wykończony i mam jeszcze dziś ważną rzecz do zrobienia. Niestety, czasem bywa tak, że człowiek musi, inaczej się… Tym co podniosło mi ciśnienie jest  informacja dotycząca nowego pomysłu prezydenta. Okazuje się, iż głowa naszego państwa uznała postać T. Mazowieckiego za „wielkiego człowieka” i z tej racji zasugerowała postawienie mu pomnika. Nie będę  znęcał się nad byłym premierem. Wielu z nas pamięta, a ci, którzy jeszcze nie znają niezbyt chwalebnych szczegółów aktywności T. Mazowieckiego, mogą spokojnie dotrzeć do odpowiednich materiałów. Postać Mazowieckiego jest jednak tylko „ideą”, która ma symbolizować przemiany kończące w Polsce dyktatorskie rządy  komunistów oraz ich akolitów i rozpoczęcie epoki powszechnej szczęśliwości. Według tej narracji ludzie odpowiedzialni za losy państwa i narodu, powodowani bezbrzeżną miłością do swych rodaków, w pocie czoła toczyli krwisty i męski spór o przyszły kształt naszej Ojczyzny. Czynili to z myślą by żyło się lepiej. Wszystkim. Na takie rozumienie ustaleń przeprowadzonych przy Okrągłym Stole nie ma mojej zgody. Widzę to zdecydowanie inaczej.

Jedną z zasad komunistów było twarde trzymanie władzy. „Twarde” bo znali przysłowie mówiące, że „jak się ciebie nie boją, to cię nie szanują”. Zresztą nie po to zdobywali ją w pocie i krwi (najczęściej swych oponentów) aby potem oddawać jakimś tam nawiedzonym patriotom. Na uczuciowe fanaberie i wzniosłe tęsknoty, w głowach i sercach czerwonych materialistów miejsca zwyczajnie nie było. I przez długi  czas agentom Kremla udawało się jako jedynym mieć dostęp do konfitur. Wszelkich aspirantów pacyfikowano i to tak dokumentnie, że niekiedy nawet słuch o nich ginął. Z czasem, czyli w miarę wyczerpywania się pokładów naiwności w narodzie i pomysłów władzy na zyskiwanie środków do rywalizacji ze światem zewnętrznym, trzymanie poddanych za pysk  stawało się coraz trudniejsze. Aż sytuacja stała się dramatyczna.

Pomijając znane powszechnie słabości „najlepszego ustroju w dziejach”, koniecznie trzeba uwzględnić aspekt zwykle pomijany we wszelkich dysputach poświęconych demokratyzacji w Rzeczpospolitej. Otóż czynnikiem tym była demografia. Po powojennej eksplozji narodzin, kolejny wyż rozpoczął się pod koniec lat 60.tych osiągając apogeum mniej więcej dwie dekady później. Dziś, gdy borykamy się z „niemowlęcą bessą” wartości przybliżające ówczesną skalę zjawiska mogą przyprawić o zawrót głowy. I przyprawiały! Przede wszystkim jednak… władzę. Jeśli bowiem wszystko wkoło skrzeczy, trzeszczy, niknie i rdzewieje, to jak przyjąć na klatę oczekiwania milionów młodych ludzi wobec socjalistycznego państwa? Za chwilę młokosy pokończą szkoły i będą chcieli podjąć przyzwoitą albo nawet jakąkolwiek pracę. Za moment setki tysięcy małolatów poczują zew boży, połączą się węzłami małżeńskimi, „wyprodukują” nowe dzidziusie i zażądają kawałka dachu nad głową. Niebawem, skuszeni obrazami z hollywoodzkich filmów, domagać się będą kolorowego telewizora, jeżdżącego samochodu czy nawet tylko sprawnej pralki. Co im damy? Towarzysze, z tym może być kiepsko. I tak właśnie oceniali sytuację główni stratedzy komuny. Bali się młodych, nie godzących się na puste półki, brak paliwa, artykuły czekoladopodobne i oczekiwania na własne „M” przez trzydzieści lat. Dodatkowo nie dało się ich wypchnąć w świat. Wszak według Marksa, Lenina i pomniejszych łapserdaków, z krainy szczęśliwości nikt normalny nie może uciekać. I co tu zrobić? Obciąć rękę, którą młodzi najpewniej podniosą na władzę socjalistyczną? Obetniemy. No dobra, ale jak znów podniosą, to i nam mogą zrobić  krzywdę i wszystko co mamy, spłonie na stosach wraz z dziełami klasyków marksizmu. Trzeba działać sprytnie. Na ewentualną przemoc zawsze przyjdzie czas.

image

W efekcie czerwoni postanowili odstawić teatr. Skrzyknęli do stołu nastawionych opozycyjnie ludzi nie zorientowanych, dobrodusznych, miękkich lub stawiających na stopniowe zmiany i kupę… swoich agentów. Gawędzono, opowiadano, tworzono „podstoliki”, popijano wódeczkę, a czasem groźnie marszczono brew. Po tych harcach wszystko opakowano w kolorową hagadę, wystrugano z banana całą masę „legend” i łaskawie pozwolono polskiemu narodowi na wielbienie „ojców porozumienia”. Legenda wiekopomnego dzieła prezentowała się nadobnie i znalazła całe legiony sympatyków poza granicami kraju. Dziś pieści się ją równie namiętnie jak trzydzieści lat temu. Tyle tylko, że wbrew oczekiwaniom reżyserów Okrągłego Stołu, tych nabranych jest coraz mniej. Ludzie czuli, a teraz już wiedzą, że nie było to porozumienie dla dobra Polski i Polaków. To był najzwyczajniejszy podział łupów. I chyba nic więcej.

Dlatego Panie Prezydencie, nie spodziewałem się po Panu pomysłu z pomnikiem. Tym pomnikiem.


Linki:

https://m.interia.pl/nowa-historia/news,nId,1570306

http://www.egospodarka.pl/art/galeria/90411,Urodzenia-zywe-w-latach-1946-2012-wyze-i-nize-demograficzne,4,39,1.html



Bazyli1969
O mnie Bazyli1969

Jestem stąd...

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka