Beem.Deep Beem.Deep
1016
BLOG

Kto w Polsce jest dobrym sędzią?

Beem.Deep Beem.Deep Prawo Obserwuj temat Obserwuj notkę 21

Na dobry początek wyjaśnienie. Nie jestem prawnikiem, ale z wymiarem sprawiedliwości łączy mnie wiele, włącznie z doświadczeniami osobistymi. W liceum miotały mną rozbieżne uczucia. Rodzice bardzo chcieli, bym wybrał studia prawnicze. Nigdy nie miałem bowiem najmniejszych problemów z językiem polskim i innymi przedmiotami humanistycznymi. Dodatkowo w bliskiej rodzinie jest sporo prawników (i kandydatów na prawników), z których jeden dzisiaj jest sędzią, a drugi nim był (krótko nawet wiceprezesem sądu), lecz potem odszedł z sądu i założył kancelarię adwokacką. Mamy też w dalszej rodzinie byłego prokuratora, który przeszedł na radcostwo. Ostatecznie wybrałem studia politechniczne, albowiem bardziej kręcą mnie przedmioty ścisłe. Decyzji nie żałuję - wprost przeciwnie.

image

Rzadko, zwłaszcza w okresie spotkań wakacyjnych, mamy czas na różnego rodzaju dyskusje. Mimo silnych więzi wcale nie jest łatwo naciągnąć rodzinnych prawników na głębsze wynurzenia o kondycji wymiaru sprawiedliwości, ale - szczególnie po kilku drinkach - jakoś udaje się. Warunek jest jeden - w miarę możliwości unikamy taniej demagogii. Dziwnym trafem z upływem czasu nasze stanowiska zbliżają się, aczkolwiek nie do końca. Chciałbym przeto podzielić się swoim spojrzeniem na wymiar sprawiedliwości. Zdaję sobie sprawę z obszerności tematu, więc skoncentruję się w tej notce na li tylko jednym aspekcie.

Moim zdaniem jednym z głównych problemów polskich sądów jest niejednolita linia orzecznicza. Wszyscy znamy choćby jeden taki przykład z grudnia 2015 roku, gdy na wniosek PO Trybunał Konstytucyjny pod wodzą prof. Rzeplińskiego wydał postanowienie o zabezpieczeniu roszczeń. Problem w tym, że wcześniej ten sam TK 4-krotnie wydawał postanowienia o... niedopuszczalności żądania takiego zabezpieczenia na podstawie dokładnie tych samych przepisów. Jak prof. Rzepliński wytłumaczył ten paradoks? Właśnie zmianą linii orzeczniczej. Co takie tłumaczenie oznacza w praktyce? Ano, dotychczas orzekaliśmy tak i tak, a teraz - mimo że nie zmienił się żaden przepis - będziemy orzekali dokładnie odwrotnie. Czy w tej sytuacji można mieć zaufanie do sędziów i sądów?

Na chwilę zostawmy jednak na boku TK i zejdźmy na poziom sądów rejonowych, by tam poszukać podobnego przykładu (tu odwołuję się do wakacyjnych dyskusji). W jednym z nich wiele lat temu sąd miał rozstrzygnąć sprawę drobnego przestępstwa, związanego z udzielaniem narkotyków, a popełnionego przez dwóch młodych ludzi (19- i 20-latka), pochodzących z tzw. biednych rodzin. Pojawił się jednak problem, albowiem w międzyczasie 20-latek wyjechał za granicę i nie można było ustalić miejsca jego pobytu. Sąd podjął przeto decyzję o wyłączeniu sprawy 20-latka od odrębnego postępowania, które jednocześnie zawiesił. 19-latek został zaś skazany na niewielką karę ograniczenia wolności (80 godzin pracy w szpitalu). Rok później 19-latek wyjechał do Anglii. Na razie wszystko jest logiczne, prawda? No to pójdźmy dalej. Minęło kilka lat. Drugi ze sprawców wrócił z zagranicy, wynajął sobie znanego adwokata, który doprowadził do uniewinnienia mandanta. Mamy więc taką oto sytuację, że w identycznym stanie faktycznym i prawnym mamy dwa skrajnie odmienne wyroki wydane przez ten sam wydział tego samego sądu. Inny był tylko sędzia. Jeden ze sprawców został skazany, a drugi uniewinniony. O jakiej konkluzji w sprawie jednolitej linii orzeczniczej możemy tutaj mówić?

Dochodzimy teraz do kluczowego pytania - kto to jest dobry sędzia (także prokurator)? Okazuje się, że w Polsce jest to prawnik, który w identycznym stanie faktycznym i prawnym potrafi wydać i uzasadnić skrajnie odmienne decyzje procesowe, przy czym obie potrafi obronić lepiej niż lew. W praktyce nie ma więc mowy o stosowaniu jednolitej linii orzeczniczej. Nie pomogą tutaj żadne przepisy, albowiem każdy sędzia kieruje się własnym sumieniem i w związku z tym musi mieć tzw. procesowy luz decyzyjny. To, że akurat w Polsce luz ten może mieć ±180°, nikomu nie przeszkadza. Kto zatem winien szczególnie dbać o jednolitą linię orzeczniczą? Odpowiedź jest prosta - Sąd Najwyższy, Naczelny Sąd Administracyjny i Trybunał Konstytucyjny oraz sądy apelacyjne. Niestety, w praktyce jedynie NSA wywiązuje się jako tako z elementarnego obowiązku.

Na koniec nie sposób nie odnieść się też do ostatniej rewelacji, czyli pisaniu uzasadnień wyroków TK przez podmioty zewnętrzne. O ile nie widziałbym nic zdrożnego na poziomie sądów rejonowych i okręgowych, to w moim odczuciu jest to niedopuszczalne już na poziomie sądów apelacyjnych, nie mówiąc o Sądzie Najwyższym czy Trybunale Konstytucyjnym. Każdy z sędziów TK ma bowiem 1-4 asystentów, którzy muszą im wystarczyć. W innym wypadku nie ma mowy ani o zaufaniu do sądów, ani o niezawisłości sędziowskiej, ani tym bardziej o jednolitej linii orzeczniczej. Ponadto wszyscy utrzymujemy sądy i trybunały, a w związku z tym wszyscy mamy prawo domagać się od sędziów wysiłku intelektualnego. Niestety, lata zaniedbań w sądach sprawiły też, że bez uruchomienia silnej pomocy instytucjonalnej dla obywateli jednolitej linii orzeczniczej nie da się osiągnąć.




Beem.Deep
O mnie Beem.Deep

1. Nie prowadzę bloga dla trolli, debili i "anonimowych" dziennikarzy oddelegowanych na odcinek. 2. Nie mam czasu na dyskusję z niekumatymi lemingami oraz z osobami, które używają dowolnych argumentów w dowolnej sprawie. 3. Proszę o powstrzymywanie się od ataków personalnych na innych blogerów oraz o merytoryczną dyskusję na główny temat notki.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka