Beem.Deep Beem.Deep
1174
BLOG

Adwokacka wolność słowa

Beem.Deep Beem.Deep Sądownictwo Obserwuj temat Obserwuj notkę 63
Kilkanaście lat temu oglądałem w telewizji program poświęcony sprawie człowieka (chyba) ze Stargardu (wówczas Szczecińskiego). Był to mężczyzna w wieku ok. 30 lat, wysportowany, prowadzący własną firmę. Mieszkał wraz z matką i rodzeństwem na pierwszym piętrze budynku, naprzeciwko którego, w odległości kilkudziesięciu metrów, znajdował się oddział jakiegoś banku. Pewnego słonecznego dnia wyglądał sobie przez okno, a tu nagle syreny, faceci w kominiarkach i pisk opon. Napad na bank. Pod oknem jego domu zgromadziło się wielu gapiów, w tym sąsiadów, którzy gorączkowo dyskutowali między sobą, także z naszym bohaterem. Gapie po jakimś czasie rozeszli się, facet podyskutował jeszcze chwilę z bratem, który też był w tym czasie w domu, a później zadzwonił do kolegi (bodajże ze Świnoujścia) i zrelacjonował mu całe zajście. Następnego dnia o 6.00 został zatrzymany przez antyterrorystów pod zarzutem... wzięcia udziału w napadzie na bank.

Nie pomogły żadne wyjaśnienia ani rodziny, ani kolegi ze Świnoujścia. Jeśli idzie o sąsiadów i zwykłych gapiów, to owszem, na prośbę matki bohatera poszli na komendę złożyć zeznania, ale zostali wyproszeni i odpowiednio nastraszeni. Nasz bohater został aresztowany na trzy miesiące i osadzony jako szczególnie niebezpieczny. W areszcie spędził łącznie blisko dwa lata. Żeby było śmieszniej, kilka dni po jego aresztowaniu ten sam los spotkał jego kolegę ze Świnoujścia, który w areszcie spędził pół roku w związku z tym, że... usiłował dać alibi groźnemu przestępcy.

Oglądając ten program dosłownie nie mogłem wyjść z pokoju do toalety z powodu niewiarygodnego napięcia. Reportaż trwał z pół godziny, przeto uprzedzę, iż przebywając w areszcie nasz bohater otrzymał tzw. adwokata z urzędu, którego jedyną czynnością było złożenie mu propozycji, że albo przyzna się do winy, ujawni wspólników i wtedy otrzyma 4-5 lat, a w przeciwnym wypadku dostanie 15 lat do odsiadki. Nie pomogły żadne wyjaśnienia i prośby mężczyzny, by mecenas dotarł do świadków i sam się przekonał jak było. Adwokat był nieugięty. Dopowiem jedynie, że - jak się okazało na końcu programu - jednym ze sprawców był były policjant, który znał naszego bohatera ze wspólnych pobytów w siłowni i który jako jedyny został ujęty w dniu napadu. Uciekając z banku kątem oka zauważył naszego bohatera w oknie i później wskazał go jako współsprawcę. Zaś niewinny człowiek pewnie by siedział w więzieniu 15 lat po "rzetelnym", "obiektywnym" i "sprawiedliwym" procesie sądowym, gdyby nie wyjątkowe szczęście. Otóż, po półtora roku gang zorganizował napad na bank w innym mieście, ale wpadł niemal natychmiast. Wówczas w kryjówce gangu policja odnalazła także część nominałów skradzionych w Stargardzie i sprawa się rypła. Niestety, oprócz szczęścia nasz bohater miał też pecha do pani prokurator i sędziów, którzy - owszem - wypuścili go z aresztu, ale dopiero po ok. sześciu miesiącach od ujawnienia prawdziwego składu gangu. Masakra!

"Nadzwyczajna kasta" to - jak widać - nie tylko sędziowie i prokuratorzy, lecz również adwokaci, często spełniający rolę pośredników między światem wymiaru sprawiedliwości i światem przestępczym, a czasami także światem polityki, bo to na jedno wychodzi. Przykładem jest tutaj apelacja gdańska, której sądy zasługują w mojej ocenie na miano najgorszych w kraju. Sędziowie, prokuratorzy i zblatowani z nimi niektórzy adwokaci tworzą mur, przez który - jeśli zechcą - nie ma prawa przebić się ani prawda, ani sprawiedliwość. Nie dziwi więc, że prawniczy establishment życzy sobie, by było tak, jak było dotychczas. Wszystko było przecież ułożone, znany był podział ról, a tu nagle jakaś rewolucja.

Gdy dziś przeczytałem informację, że warszawska Okręgowa Rada Adwokacka odwołała ze stanowiska adwokata Sławomira Zdunka, to tylko żachnąłem się. Zero zdziwienia. Wszak mecenas miał czelność kandydować na sędziego Sądu Najwyższego, a więc chciał wziąć udział w rewolucji niechcianej przez adwokacką górkę. Z uzasadnienia decyzji ORA możemy dowiedzieć się, że mimo iż jego działanie nie stanowi żadnego wykroczenia (sic!), to należało tak uczynić, albowiem adwokat podjął decyzję sprzeczną z oczekiwaniami wierchuszki. Zarząd ORA zaznacza przy tym, że  "każdy adwokat ma prawo do swojego zdania i opinii". Traci natomiast rzeczone prawo, jeśli ma inne zdanie co do kierunku reform wymiaru sprawiedliwości w Polsce. I to jest właśnie clou notki. Kolejny raz okazuje się, że bez totalnej reformy szeroko pojętego wymiaru sprawiedliwości, obejmującego wszystkie zawody prawnicze, żadne inne reformy w Polsce nie mają szans powodzenia.

Beem.Deep
O mnie Beem.Deep

1. Nie prowadzę bloga dla trolli, debili i "anonimowych" dziennikarzy oddelegowanych na odcinek. 2. Nie mam czasu na dyskusję z niekumatymi lemingami oraz z osobami, które używają dowolnych argumentów w dowolnej sprawie. 3. Proszę o powstrzymywanie się od ataków personalnych na innych blogerów oraz o merytoryczną dyskusję na główny temat notki.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo