W końcu udało mi się wyrwać na tydzień urlopu. Zgodnie z zaleceniem Prezesa (oby żył wiecznie) udałem się do Egiptu. Wakacje udane, a wzbudzone nimi refleksje smutne.
Państwo, które zaistniało parę tysięcy lat zanim Mieszko I zbudował organizm państwowy na naszych ziemiach, w swej wielotysięcznej historii było mocarstwem, a później wasalem innych imperiów. Ale nie o historii chciałem pisać.
Państwo, które ma potencjał - złoża gazu i ropy wobec których nasze polskie są zapewne kropelką, a które spalają mając 365 dni słonecznych w roku. Potencjał jednak w rozwoju, bo w 2023 roku OZE stanowiło już ok. 12% miksu energetycznego.
Przede wszystkim państwo z fantastycznymi kurortami, gdzie bogaci europejczycy spędzają wakacje w ekskluzywnych enklawach. Wielopasmowe autostrady z punktami kontrolnymi, gdzie spisywane są na papierze (!) numery rejestracyjne przekraczających je pojazdów, gdzie trzeba mieć pozwolenie na podróż pomiędzy regionami, a nocne konwoje turystyczne eskortowane są przez "policję turystyczną" z długą bronią. Policjant ma przyklejony taśmą zapasowy magazynek do magazynku swojego kałasza.
Być może istnieją tu jakieś przepisy ruchu drogowego, ale ich nikt nie przestrzega. Na ulicach Hurghady bezustanne trąbienie klaksonów stanowi akustyczne tło dla spaceru. Na dwupasmowej jezdni mkną trzy strumienie pojazdów. Jazda okrakiem na przerywanej linii to norma. Zajeżdżając komuś drogę kierowca używa klaksonu, rzadziej migacza. Przejścia dla pieszych są teoretyczne - przebiega się w luce pomiędzy pojazdami, które mają w zdecydowanej większości po kilkanaście lat. Taksówki nie mają taksometrów, cenę przejazdu trzeba wytargować przed odjazdem. Najczęściej okazuje się, że kierowca nie zrozumiał dokąd ma jechać, ale cena ustalona! Niezależnie od odległości to 200 do 300 lokalnych funtów. Podróżowanie tubylców na pace jest normą.

Egipcjanie są utalentowani. Na motorowerze potrafią podróżować trzy osoby ze sporym bagażem! Chodniki są oddzielone od jezdni +/- 30-to centymetrowymi krawężnikami - obniżenia dla wózków czy niepełnosprawnych są rzadkością. Na chodniku pieszy jest bezpieczny, jeśli bezustanne nagabywanie przez sprzedawców siedzących przed sklepami jest w stanie znieść nerwowo. Kiedy wielokrotnie odpowiesz "No, thank you!" zadają podchwytliwe pytanie "where are you from?". "From Boland? A! Lewandowski!, jak sie masz?". Gdy wdasz się w rozmowę musisz odwiedzić sklep. A w nędznych sklepikach najlepsze marki świata w ogromnym wyborze! I sprzedawca przekonuje Cię, że to oryginały - t-shirty, buty sportowe, torby, torebki popularnych marek i najekskluzywniejszych projektantów! Raj dla rodaka obkupionego w "firmowe" ciuchy z ogromnym logo na piersiach lub innej największej powierzchni.
Jeśli jesteś ciekaw świata i odważny, opuszczasz turystyczną trasę udając się w boczną uliczkę. A tu brud, smród i ubóstwo! Nie ma już asfaltu ani krawężników, a przed domami stoją pordzewiałe i zakurzone wraki "ciągle na chodzie" W kawiarni wśród tubylców ciągnących shishę możesz wypić kawę "po turecku".

Przeciętny dochód Egipcjanina wynosi oficjalnie 200-300$ miesięcznie, ale istnieje kultura bakszyszu. W kurorcie 1$ napiwku czyni usługodawcę szczęśliwym, więc jak komuś uda się załapać pracę to dba o klienta aż do przesady! Im biedniejszy kraj tym większy procent PKB stanowią dochody z turystyki. W Egipcie to w zależności od źródeł 8-10% PKB. Szara strefa i korupcja (trudne do oszacowania) stanowią 30-40% PKB.
Język rosyjski słyszy się tu bardzo często. Trudno nie odnieść wrażenia, że hałaśliwe i bezkształtne matrioszki to wdowy po dzielnych sołdatach lub zasłużonych dla Putina KGBistach. Demokracja w Egipcie przypomina najlepsze wzory Rosji i Białorusi, ale to chyba przypadek!
Słońce grzeje jak opętane, a błękitna, pełna życia, woda Czerwonego Morza zachęca do spłukiwania zmęczenia i trudów w imperialistycznym świecie Zachodu. Ceny w sklepikach i restauracjach przystępne nawet dla niezbyt zamożnego Polaka. Po prostu raj!
zbanowali mnie:
Grzegorz Gozdawa - chyba mu słoma z papci wylazła. Rafał Broda - za bolesną prawdę o stanie jego umysłu Krzysztof Osiejuk - za odmienną percepcję Jarosław Warzecha - sam nie wie, pewnie się naraziłem :) Aleksander Ścios - kto go dziś pamięta to wie. Tomasz Sakiewicz - naprawdę nie wiem dlaczego... KaNo - aby uniknąć trudnych pytań?
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Społeczeństwo