Interesujące zdarzenie związane ze strukturami władzy III RP.
Zadziwiające uderzenie w instytucje państwa. Bo przecież nie o Banasia tu chodzi. Raczej o rozgrywki między różnymi nurtami "grupy trzymającej władzę".
Z punktu widzenia "przeciętnego zjadacza chleba" nie mającego rozeznania w meandrach układów zawieranych między prominentami wygląda to tak:
Banaś swymi działaniami naruszył interesy jakiejś grupy - prawdopodobnie poważy uderzyć w mafię VAT-owską.
Jednocześnie - nie pilnował dostatecznie "sterylności" swoich spraw, co wydawało mu się mało istotne i mieszczące w granicach prawa. Zapomniał, że w tych rozgrywkach "nie belka, a źdźbło" jest wystarczające. Liczył też, że ochroni go immunitet instytucji - NIK.
Ale nie uwzględnił, że wyszedł "spod kryszy" PiS - a względem takiej osoby nie ma żadnych ograniczeń w stosowanych metodach.
Banaś podpadł wszystkim ważnym, gdyż każde działanie kontrolne NIK mogło być przedstawiane jako wynik rozgrywki. Nawet te najbardziej rutynowe i wcześniej ustalone. Po prostu każde.
W tej sytuacji np. kontrola w TVP, czy w jakimś szpitalu, firmie itd. jest (medialnie) uznawana za atak na te instytucje, a to powoduje, że "inne służby" mają moralne prawo do przeciwdziałania "samowoli" Prezesa NIK i zastosować działania kontrujące.
Co z tego wynika? Ano tylko obraz struktur decyzyjnych III RP.
Byłoby ciekawe przedstawienie krok po kroku sposobu podejmowania decyzji dotyczących inwigilacji Banasia z podaniem nazwisk i stanowisk zajmowanych przez osoby z tym procederem związane. Bo tylko ich powiązania mogą wskazywać na istniejące struktury rzeczywistej władzy.
Czy jest na to przyzwolenie? Kto miałby je wydać?