Pewnie będę miał przechlapane, ale sumienie nakazuje przedstawić i tę opcję.
Jakie perspektywy są dla relacji polsko - ukraińskich w przypadku wygranej Ukrainy?
Czy tzw. "poważni" politycy roztaczają przed Polakami wizję przyszłych stosunków? Jakoś cała narracja przypomina "program " PO, który składa się z jednego hasła: odsunąć PiS od władzy. Tu mamy też podobne ujęcie - "dop... Rosji".
W zasadzie nie mam nic przeciwko "dop..." Rosji, ale powstaje kwestia - co dalej?
Chyba jest oczywistym, że przegrana Rosji w tym konflikcie musiałaby doprowadzić do niestabilności i możliwego rozpadu państwa. Tak jest w Rosji jako kontynuatorce Księstwa Moskiewskiego. Można rozważać, czy wtedy nie doszłyby do władzy czynniki gorsze od obecnych. Ten kierunek pozostawiam otwarty.
Opcja rozpadu i utworzenia drogi dostępu dla eksploatacji rosyjskich bogactw naturalnych przez Zachód - jest łagodniejsza i bardziej kusząca. Ale jawi się pytanie, czy te korzyści będą też udziałem Polski, czy też jak w Iraku i Afganistanie ...
Sądzę, że warto sobie przemyśleć ten wariantowy rozwój sytuacji - z wszelkimi wskazaniami wpływów na Polskę w świetle kierunków rozwojowych i dążeń Polaków, a wynikających z polskiej odrębności. Pewne wskazania są wyraźne - choćby kwestia "covid", nacisków na polską "praworządność", czy zasady współżycia (LGBT+). Sprawa kosztów utrzymania (energia, żywność), a dochodzi edukacja i wiek emerytalny. Już nie rozpatruję kryzysu finansowego wynikającego w znacznej mierze ze swobodnego dodruku $. To tylko rysujące się kierunki przemian z jakimi spotkamy się w najbliższej przyszłości, a ich natężenie będzie powiązane z wynikami kampanii ukraińskiej.
I kwestia relacji polsko - ukraińskich. Jak zareaguje Ukraina przy wygranej? Czy przeprosi za Wołyń, czy też raczej wysunie roszczenia do Chełmszczyzny i Przemyśla z okolicami? Na jakich zasadach możliwe jest budowanie wspólnej przyszłości - bez rozwiązania kwestii zaszłości?
Konflikty nie trwają wiecznie - przychodzi czas pokoju wymuszonego choćby brakiem sił i zdolności do dalszych walk. I trzeba jakoś życie ułożyć. A tu brak jest nawet rozważań na ten temat.
Drugi wariant - wygrana Rosji i osiągnięcie przez nią założonych celów. Ten wariant wydaje się i bardziej prawdopodobny, i perspektywicznie korzystniejszy.
Oczywiście - wymaga wymiany ekipy rządzącej Polską i to w równym stopniu chodzi o PiS jak i PO (jako opozycja). Po prostu - trzeba wymienić całą klasę polityczną. Dlaczego? Bo ta się skompromitowała i straciła historycznie mandat władzy. Aby to było możliwe - musiałyby zajść też istotne zmiany na Zachodzie - i być może "ukraińskie zaangażowanie" się do tego przyczyni. Może spełnić rolę wyzwalacza, gdyż jest też dużo innych czynników osłabiających istniejące struktury.
Z jaką sytuacją mielibyśmy do czynienia?
Rosja nie chce (nie jest zdolna) do okupacji całej Ukrainy. Od Kijowa na Zachód istnieje pas, który byłby bardzo kłopotliwy w zarządzaniu. Do tego biedny. To "gorący kartofel", który Rosja chętnie podrzuciłaby komuś innemu (potencjalnie - Polsce). Złośliwość takich zamierzeń - jest nad wyraz oczywista.
Moim zdaniem - ta kadłubowa, a faktycznie obejmująca tereny o nacjonalistycznych skłonnościach, Ukraina - powinna pozostać samodzielną jednostką i budować zręby własnej państwowości. (Mam poważne wątpliwości, czy Ukraińcy to potrafią - patrząc na ich roszczeniowość pozbawioną odpowiedzialności).
Ale taka próba powinna zostać podjęta już z uwagi na wyładowanie nacjonalizmu; to ruch podobny chęci wyzwolenia się nastolatka z wpływu rodziców, który musi doświadczyć konieczności zapracowania na swoje utrzymanie.
Polska powinna życzliwie przyglądać się procesowi. Dlaczego życzliwie - mimo zaszłości? Bo zawsze będzie to nasz sąsiad z którym trzeba utrzymywać jak najlepsze stosunki. Przyszłość ma sens tylko we współżyciu, a jątrzenie nie prowadzi do dobrych następstw.
W zarysowanej, ale bardzo realnej perspektywie (zmęczona wygraną Rosja, Zachód bardzo osłabiony przegraną), jest szansa na budowanie Trójmorza jako struktury pozwalającej na odbudowę relacji społecznych w regionie. Oczywiste, że muszą to być relacje win - win, a takie leżały o zasad Rzeczypospolitej. Na takiej też zasadzie budują swe wpływy Chiny.
Pozostaje kwestia Rosji.
Tu trzeba zauważyć, że Rosja, po wygranej, znajdzie się w trudnym położeniu. Dotychczasowy model (turańszczyzna) nie jest w stanie sprostać wyzwaniom. Przecież powstaną nowe odrębności (czy o charakterze państwowym?) - DRL, ŁRL, ale też Noworosja, być może Zaporoże - konieczne będzie ułożenie relacji i nie będzie to system w pełni scentralizowany z jakim mamy obecnie do czynienia w Rosji.
Będą problemy odbudowy zniszczeń powojennych - a przecież z Zachodem będą kiepskie relacje. Do tego będzie silny, narastający nacisk ze strony Chin.
Jednym słowem - Rosja będzie potrzebowała odmiennych dotychczasowym, nowych koncepcji rozwojowych - albo zostanie podporządkowana Chinom. Jedynym ratunkiem jest skorzystanie z polskich doświadczeń i rozwiązań występujących w Rzeczypospolitej.
Perspektywicznie - upatruję szans na stworzenie stabilnych zasad współistnienia właśnie we współpracy z Rosją. To odległa perspektywa, ale mająca szanse na stabilność. Inne warianty mają dużo gorsze rokowania. Ale o tym już w innych zapisach.
członek SKPB, instruktor PZN, sternik jachtowy. 3 dzieci - dorośli. "Zaliczyłem" samotnie wycieczkę przez Kazachstan, Kirgizję, Chiny (prowincje Sinkiang, Tybet _ Kailash Kora, Quinghai, Gansu). Ostatnio, czyli od kilkudziesięciu już lat, zajmuję się porównaniami systemów filozoficznych kształtujących cywilizacje. Bazą jest myśl Konecznego, ale znacznie odbiegam od tamtych zasad. Tej tematyce, ale z naciskiem na podstawy rzeczypospolitej tworzę portal www.poczetRP.pl
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka