Czas najwyższy zadać to pytanie. Następnym będzie o granice wspierania Ukrainy.
Cała propaganda nastawiona jest na podsycanie nienawiści do Rosji i Rosjan, gdzie Ukraińców przedstawia się jako niepohamowanych obrońców wolności, których jedynym marzeniem jest wyrżnięcie wszystkich Rosjan - symbolu bestialstwa i zniewalanie innych narodów.
Nie zmierzam polemizować z tym stanowiskiem - zawsze można znaleźć wiele przykładów potwierdzających taką tezę. Jednak wypada się też zastanowić nad faktycznymi nastrojami Ukraińców: czy tak bezkrytycznie popierają reżim Zełeńskiego i podejmowane przez niego decyzje?
Jest sprawą oczywistą, że w przypadku konfliktu służby porządkowe tłumią wszelkie "niezgodności" z oficjalnym stanowiskiem używając przy tym także drastycznych metod. To jedno.
Drugie, że np. polska, ale nie tylko, pomoc w postaci przyjęcia cywilnych uchodźców z Ukrainy i zapewnienie im bezpiecznego przetrwania, ułatwia podejmowanie decyzji związanych z kontynuacją oporu. Decyzji, które powodują duże straty materialne, rozprzęgnięcie struktur społecznych, a także straty ludzkie - sile żywej, jak to określają czynniki wojskowe.
O ile w początkowej fazie konfliktu możliwość wyjazdu "na Zachód" była atrakcyjna dla Ukraińców, a już zwłaszcza dla mieszkańców części zachodniej kraju - nie dotkniętego skutkami walk, to z czasem do świadomości tych ludzi MUSI docierać coraz więcej informacji o faktycznych następstwach konfliktu.
Skala zniszczeń jest przecież olbrzymia. Do tego dochodzą straty w ludziach - zabici, ranni, okaleczeni. Jeśli skala tych strat jest faktycznie tak wielka jak podają i rosyjskie, i także niezależne źródła zachodnie, to może okazać się, że Zełeński nie ma zbyt dużego poparcia w społeczeństwie i ten reżim może być zdmuchnięty falą społecznego niezadowolenia.
Owszem. Obecnie społeczeństwo jest karmione obietnicami wsparcie odbudowy przez Zachód, ale biorąc pod uwagę sytuację na zachodzie Europy - te obietnice mogą być iluzoryczne. Gruzy zaś pozostaną.
Co może się zdarzyć?
Tak jak napisałem. Reżim Zełeńskiego może zostać usunięty, co jednak nie zmieni sytuacji. Problem w tym, że społeczeństwo może chcieć poszukiwać winnych tego, co zaszło i tu w pierwszej kolejności winą obarczać się będzie tych, którzy najpierw podjudzali do wojny, a następnie dążyli do przedłużania konfliktu.
Chyba nie trzeba wskazywać, że Polska była i nadal jest jednym z najgorętszych orędowników wojny rękami Ukraińców. I to na Polskę może spaść odium odpowiedzialności za straty ponoszone przez Ukrainę.
Wielkość pomocy w sprzęcie i uzbrojeniu nie będzie oceniana pozytywnie, a wręcz przeciwnie, będzie dowodem na polską perfidię.
Czemu piszę tę uwagę?
Jestem zdania, że należy dążyć do załagodzenia relacji między Polakami i Ukraińcami - nie zapominając jednak o tym, co się wydarzyło. Proces pojednania powinien być oparty o prawdę zdarzeń historycznych.
Obecna pomoc humanitarna, gościnne przyjęcie ukraińskich uchodźców jest dobrym krokiem w tym kierunku. Ale wskazana tendencja, jeśli zaczęłaby się urzeczywistniać, doprowadzi do ponownego zaostrzenia stosunków. I polskie władze powinny mieć to na względzie. Konflikt rosyjsko-ukraiński potrwa jeszcze "chwilkę" dziejową, a sąsiadami z Ukraińcami pozostaniemy. Warto mieć to na względzie.