W końcu żona mnie wyciągnęła z pieleszy domowych do kina. Gwiezdne Wojny. Czy jeszcze to film kultowy, czy już "odbycie seansu" nalezy do nakazu politycznej poprawności?
Film wielce jest reklamowany, a ja nie przepadam za takimi obrazami, bo podskórnie odczuwam w tym jakiś fałsz - rodzaj indoktrynacji.
Czy w tym wypadku jest podobnie?
Moim zdaniem - tak. Mam wrażenie graniczące z przekonaniem o pełnym zawłaszczeniu "mocy" przez środowiska żydowskie.
Ale po kolei. Scenariusz jest prostym i ograniczonym nawiązaniem do pierwszej części sagi. W zasadzie to nie odbiega od tamtej narracji. No, może to narracja uboższa w przekazie. W zasadzie - tak jest zawsze w sytuacji "zawłaszczania " tematu przez środowiska żydowskie.
Czyli - żadnej nowej inwencji, te same maski i sposoby postępowania. O ile kilkadziesiąt lat temu było to ciekawe, to teraz już nie powoduje to żadnego dreszczyka emocji. Wtedy pustynia i teraz pustynia. Wtedy robot narażony na "wrogie przejęcie" - teraz identycznie. Złomiarze i złomiarze. I trochę mordobicia z wykorzystaniem efektów specjalnych tworzonych standardowo. Żadnej dbałości o szczegóły. Choćby spokojne przedostawanie się z pustki kosmcznej do rakiet.
Jednym słowem - autorstwo scenariusza i w dalszej części środków przeznaczonych na realizację obrazu - wskazuje na co najwyżej II sort , a w zasadzie to już można mówić o III sorcie. Tak na poziomie A. Holland.
Wyraźnie widać, że , jak to zazwyczaj jest w takich przypadkach, duże środki poszły na koszta osobowe - ekipę zramolałych dziadków. (Tu jeden dobry akcent w postaci zakończenia udziału w serialu przez Hana Sola - to jedyny plus scenariusza).
Drugie, że eksponowane są role aktorów o cechach genetycznych wskazujących - czyli "najlepszego pilota we wszechświecie"). Oczywiście, dochodzi czynnik poprawności w postaci czarnego, dobrze odżywionego aktora.
No i wszystko ma jeszcze jeden aspekt - powiązania genetyczne. Czyli jak toś był rebeliantem - to będzie rebeliantem, jak przemytnikiem, to przemytnikiem, jak obdarzony "mocą", to też okazuje się, że ma jakieś korzenie "mocy". Czyli - trzeba się podporządkować wskazaniom starszych i mądrzejszych. A jednostka - nie ma szans na jakiekolwiek samodzielne działania rozwojowe.
Jakoś kłóci mi się to z poczuciem personalizmu na jakim bazuję swój rozwój.
W sumie - fajnie było, trochę się uśmiałem, trochę pobawiłem, ale to nie był śmiech najjwyższego sortu.
członek SKPB, instruktor PZN, sternik jachtowy. 3 dzieci - dorośli. "Zaliczyłem" samotnie wycieczkę przez Kazachstan, Kirgizję, Chiny (prowincje Sinkiang, Tybet _ Kailash Kora, Quinghai, Gansu). Ostatnio, czyli od kilkudziesięciu już lat, zajmuję się porównaniami systemów filozoficznych kształtujących cywilizacje. Bazą jest myśl Konecznego, ale znacznie odbiegam od tamtych zasad. Tej tematyce, ale z naciskiem na podstawy rzeczypospolitej tworzę portal www.poczetRP.pl
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości