56 obserwujących
237 notek
480k odsłon
  4244   0

Wirus w służbie eutanazji

Idzie spór o to, jaka taktyka walki z wirusem jest najbardziej racjonalna i efektywna w dłuższej perspektywie czasu: wdrożenie jak największych restrykcji w przemieszczaniu się, czy raczej postawienie na stopniowe „przechorowanie” dużej części społeczeństwa tak, aby osiągnąć immunitet większości populacji. Co do pierwszego wariantu pytanie jest, czy nie umrzemy z głodu (lepiej już teraz trawniki przed domem przygotować na sadzenie kartofli), będąc co prawda niezarażeni koronawirusem. Wątpliwości budzi też kwestia, że jeśli nawet uda się w danym momencie wyeliminować wirusa w jednym kraju, to jak uchronić się, aby znowu ktoś go nie przywlókł z zagranicy (np. kierowcy ciężarówek)? Albo więc wirus musiałby być zlikwidowany w mniej więcej w tym samym czasie na całym świecie, albo też granice totalnie zamknięte, a każdy przybywający poddany zamkniętej kwarantannie. Dodatkowy problem to kwestia rozanielenia Europejczyków, nieprzygotowanie duchowe i psychiczne na zagrożenie, nieodpowiedzialność i prosta głupota ludzi, którzy wyrośli w totalnym dobrobycie i socjalu, koniunkturalność polityków przywykłych zmieniać poglądy i podejmować decyzje po wpływem serwisów internetowych i wiele innych libelalnych europejskich chorób. Chińczycy zdają się jednak potwierdzać, że wariant totalnych restrykcji przyniósł rezultaty. Trzeba by więc mieć więcej informacji, jak oni to robili i poczekać, czy wirus, który tym razem przybędzie z zagranicy, znowu ich nie zaatakuje?

Wariant drugi budzi jednak nie mniej wątpliwości. Czy można kontrolować rozprzestrzenianie się wirusa tak, aby stopniowo przechorowała go większość społeczeństwa nie doprowadzając do takiej pandemii, że szpitale po prostu trzasną, a zmarłych będzie się chować spychaczami w zbiorowych mogiłach? Na taką sytuację są odpowiednie procedury, które zdaje się już Włosi stosują. Najbardziej doświadczony lekarz selekcjonuje w izbie przyjęć pacjentów na trzy grupy: stan ciężki, średni i lekki. Chorzy w stanie lekkim pozostają pod obserwacją i nie udziela się im zbyt wiele pomocy, tych w średnim kieruje się na leczenie, natomiast na trzecią grupę nie traci się, ani czasu, ani środków (respiratory) i kieruje się ich do umieralni. Przykład Włoch pokazuje, że wziąć wirusa pod kontrolę przy pomocy półśrodków będzie bardzo trudno.

Moją uwagę zwraca zachowanie władz dwóch najbardziej liberalnych krajów Europy: Szwecji i Holandii. Stawiają one zdecydowanie na wariant stopniowego przechorowania całego społeczeństwa. Również premier Wielkiej Brytanii (dopóki nie zachorował  ) był za taką opcją. Poruszyły mnie słowa Johnsona: "Wiele rodzin będzie musiało pożegnać swoich bliskich przedwcześnie". Ze słowa „przedwcześnie” i z wiedzy o wirusie jasno wynika, że chodzi o babcie i dziadków. Również władze Szwecji mętnie mówią o stworzeniu jakiejś strefy ochronnej wokół ludzi starszych. Żeby się mniej z nimi kontaktować i temu podobne banialuki, choć przecież wiemy, że właśnie ludzie starsi potrzebują więcej pomocy podobnie jak np. dzieci. No i niby jak już większa część społeczeństwa przechoruje, to wtedy ci ozdrowieńcy zaczną się opiekować staruszkami. Dosyć to niepewna wizja, bo główne pytanie brzmi: ile dziadków i babć dożyje do tego momentu?

Dlaczego akurat Holandia i Szwecja wybiera taką strategię wobec wirusa? Być może dlatego, że Holandia jest ojczyzną eutanazji i uśmiercanie ludzi starych weszło już głęboko w ich kulturę. Szwecja już przed wojną rozpoczęła eugenikę na wielką skalę (między innymi sterylizacja niepełnosprawnych), a eugenika to rodzona siostra eutanazji. Obydwie opierają się na teorii, że ludzi można dzielić na różne kategorie według ich wartości dla społeczeństwa – kryteria tej wartości podają oczywiście naukowcy i lewicowi góry. Należy jednak pamiętać, że każdy, kto zaczyna różnicować wartość poszczególnych ludzi staje obok SS-mana na rampie w Brzezince. W końcu on też oszczędzał dzieciom, starcom i chorym niepotrzebnych cierpień i jedzenie dla tych więźniów, którzy jeszcze mieli szanse na przeżycie. Hitler nie posłał do gazu jako pierwszych Żydów, lecz w ramach Akcji T4, czyli „eliminacji życia niewartego życia” (Vernichtung von lebensunwertem Leben), jeszcze do rozpoczęcia wojny, zaczął gazować niepełnosprawnych i umysłowo chorych z niemieckich przytułków. Chciał w ten sposób uwolnić niemiecki budżet z niepotrzebnych wydatków i zwolnić miejsca w szpitalach dla rannych żołnierzy. Są jeszcze inne powody, że właśnie w Holandii i Szwecji epidemia może być po cichu wykorzystana do eutanazji. W społeczeństwie, gdzie bardzo rzadko dziadkowie żyją ze swoimi dziećmi i wnukami, gdzie mało kto chodzi na pogrzeby, ludzie starsi „umierają” dla swoich bliskich jeszcze za swojego życia. Podobnie było z niepełnosprawnymi w Związku Sowieckim – umieszczano ich w ogromnych ośrodkach, liczących często tysiące chorych, daleko od dużych miast i miejscowości. Nie widzisz kogoś tzn. że go nie ma. Oprócz tego w społeczeństwie, gdzie sensem i celem życia jest przyjemność, używanie i konsumpcja (nie tylko przedmiotów, ale teraz to już przede wszystkim emocji i przeżyć), sens życia starego człowieka jest dosyć mizerny. Ani taki na wycieczkę do Nepalu pojedzie, ani do restauracji nie pójdzie, ani się nie zabawi. Seksu też tyle, co kot napłakał. Siedzi i czeka na śmierć. Więc niech mu wirus to czekanie skróci. Łatwo złożyć w ofierze tych, których dla nas i tak właściwie już nie ma.

Lubię to! Skomentuj119 Napisz notkę Zgłoś nadużycie

Więcej na ten temat

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo