Krzysztof Wołodźko Krzysztof Wołodźko
594
BLOG

"Anna Solidarność". Lektura obowiązkowa (aktl. 21:57)

Krzysztof Wołodźko Krzysztof Wołodźko Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 29

Nie będzie to recenzja, bo książkę dziś dopiero kupiłem. Ale mam z niej wielką radość. Ta publikacja to solidna "cegła", 758 stron. Dołączono do niej płytę CD: „Archiwalne nagranie spotkania Anny Walentynowicz z działaczami SOLIDARNOŚCI wrocławskiej”, z 14 maja 1981.

 
„Anna Solidarność. Życie i działalność Anny Walentynowicz na tle epoki (1929-2010)”, pióra Sławomira Cenckiewicza – wiele osób na tę lekturę czekało. Niczego nie ujmując książce Anny Baszanowskiej, poświęconej działaczce „Solidarności”,  zatytułowanej „Cień przyszłości”, a wydanej kilka lat temu przez ARCANA (druga edycja 2009 r.), dopiero praca Cenckiewicza to rzecz, która w pełni oddaje honor i zasługi Matce „Solidarności” i stanowi największe, najpełniejsze jak dotąd opracowanie na jej temat. Gdyby nie tragiczna śmierć Suwnicowej ze Stoczni Gdańskiej, publikacja wyglądałaby nieco inaczej; nie byłoby na przykład postscriptum zatytułowanego „Ostatni lot dzielnego żołnierza Rzeczpospolitej”, z cytatami z mowy nad grobem Walentynowicz, wygłoszonej przez Krzysztofa Wyszkowskiego.
 
O Annie Walentynowicz pisałem po tragedii smoleńskiej: http://consolamentum.salon24.pl/171388,anna-walentynowicz-1929-2010-in-memoriam. Wydawało mi się wtedy, że przytaczam fakty  dość dobrze znane. Jednak wielu ludzi, nawet zainteresowanych nieodległą historią Polski, wie o niej mało albo nic zgoła. Cóż, sporo zrobiono, by została z pamięci Polaków wykreślona. Wiele osób z establishmentu III RP było tym żywotnie zainteresowanych, nie tylko z przyczyn osobistych, nie tylko ze względu na własną małość. Wszak porządek miał panować w Warszawie. A święty spokój na ulicy Polanki. Cenckiewicz, krótko mówiąc, zagrał im wszystkim na nosie.
 
Książka kosztuje 59 złotych, wydano ją w twardej oprawie. Opatrzona jest znacznym (ok. 1/3 objętości publikacji) aneksem, zawierającym dokumenty dotyczące Walentynowicz, w tym esbeckie materiały poświęcone jej „rozpracowaniu”, tabele i wykresy. Do tego kilkadziesiąt stron fotografii, wiele z nich nieznanych, wiele przejmujących. Już przeglądając fotografie, ich opisy mam pewność, że całość będzie cenną, frapującą lekturą. Chętnie zeskanowałbym, albo sfotografował kilka zdjęć z książki i dołączył do tej notki, ale to by pewnie było złamanie praw autorskich. Opiszę zatem wybrane.
 
Na jednym ze zdjęć/plakatów Anna Walentynowicz – spawacz. Opis wzięty z „Głosu Stoczniowca”, 1954 r.: „Anna Lubczyk [panieńskie nazwisko Walentynowicz – K.W.] – spawaczka ślusarni wyposażeniowej w Stoczni Gdańskiej, która dla uczczenia II Zjazdu [PZPR] i Święta Kobiet zobowiązała się skrócić czas spawania klap zaburtowych z 237 na 118 godzin oraz pospawać gretingi skracając czas wykonania o 50 roboczogodzin. Anna Lubczyk wykonuje przeciętnie 209 proc. normy”.
 
Na innym, zdjęcia zabitych w Grudniu 70. Ciała jak kukły na podłodze jakiegoś pomieszczenia. „Myślałam potem często o tych, którzy zginęli. Czy ich krew będzie zatrutym ziarnem, czy znakiem pojednania”.
 
Zdjęcie z 2 czerwca 1978 roku: głodówka ludzi z WZZ „w obronie uwięzionego działacza SKS i WZZ Błażeja Wyszkowskiego. (…) Po zrobieniu tego zdjęcia do głodujących zgłosił się Lech Wałęsa, proponując współpracę”. Cóż, jak się okazuje, nie od niego wszystko się zaczęło…
 
Anna Walentynowicz z charakterystyczną tubą, rozemocjonowana przemawia do stoczniowców. Opis: „…dobiegła do bramy nr 1 Stoczni Gdańskiej. Tam spotkała zdezorientowanego Lecha Wałęsę, szarpnęła go za rękaw, chciała przemówić. Stanęła na wózku akumulatorowym i przemówiła do robotników. Oznajmiła, że właśnie proklamowano strajk solidarnościowy”…
 
Walentynowicz twarzą w twarz z Komisją Rządową, świetne zdjęcie! "Podczas negocjacji z KR Anna Walentynowicz z wielkim zapałem stawiała sprawę urlopów macierzyńskich, regulacji w kodeksie pracy, praw pracowniczych i akordu. Nie stroniła również od spraw większego kalibru – publicznie wobec premiera Mieczysława Jagielskiego stawała w obronie aresztowanych działaczy KSS KOR, WZZ, ROPCiO i RMP, upominała się o budowę pomnika Ofiar Grudnia`70, legalizację Wolnych Związków Zawodowych, a nawet opowiadała się za zniesieniem cenzury”.
 
Na innym zdjęciu Adam Michnik z wielką rewerencją całuje w rękę Annę Walentynowicz.
 
Spis treści: „Zabrakło czułych objęć matki. Z Równego do Gdańska (1929-1950)”, „Coś szwankuje i jest źle. Obrończyni ludzi prostej roboty (1951-1977)”, „Nazywam się Anna Walentynowicz. W Wolnych Związkach Zawodowych Wybrzeża (1979-1980)”, „Byłam kroplą, która przepełniła kielich goryczy. Matka SOLIDARNOŚCI (14-31 sierpnia 1980 r.), „Gospodarował u mnie Jacek Kuroń. Trudne narodziny SOLIDARNOŚCI (1-7 września 1980 r.)”, „SOLIDARNOŚĆ nie może się się cofnąć. Kłopotliwa ikona (1980-1981)”, „Zrozumiałam, że nie ma innej drogi. Czas prześladowań i heroizmu (1982-1984)”, „Nie wolno nam teraz sprzymierzać się z wrogiem. Walka w obronie ideałów (1985-1990)”, „Walka o niepodległość trwa. Czas przeszły niedokonany (1991-2010)”. „Drobna kobieta od wielkich spraw – zamiast zakończenia”, „Ostatni lot dzielnego żołnierza RZeczpopolitej... Postscriptum”. „ANEKS”, str. 441-705.
 
59 złotych to naprawdę nie jest duża kwota za taką książkę. Dla tych, którzy historię Polski chcą znać nie tylko z jedynie słusznej wersji, pisanej pod okrągłostołową kamarylę, praca Sławomira Cenckiewicza to moim skromnym zdaniem lektura obowiązkowa. A przynajmniej użyteczna.
 
Dużą recenzję „Anny Solidarność” napiszę dla OBYWATELA, ukaże się za dwa, trzy miesiące.
 
21: 57: Polecam recenzję blogera tutejszy: "Refleksje po przeczytaniu biografii Anny Walentynowicz".
 

 

 

Krzysztof Wołodźko Utwórz swoją wizytówkę Krzysztof Wołodźko, na ogół publicysta. Miłośnik Nowej Huty. Wyją syreny, wyją co rano, grożą pięściami rude kominy, w cegłach czerwonych dzień nasz jest raną, noc jest przelaną kroplą jodyny, niechaj ta kropla dzień nasz upalny czarnym - po brzegi - gniewem napełni - staną warsztaty, staną przędzalnie, śmierć się wysnuje z motków bawełny... Troska iskrą w sercu się tli, wiele w sercu ognia i krwi - dymem czarnym musi się snuć pieśń, nim iskrą padnie na Łódź. Z ognia i ze krwi robi się złoto, w kasach pękatych skaczą papiery, warczą warsztaty prędką robotą, tuczą się Łodzią tłuste Scheiblery, im - tylko radość z naszej niedoli, nam - na ulicach końskie kopyta - chmura gradowa ciągnie powoli, stanie w piorunach Rzeczpospolita. Ciąży sercu wola i moc, rozpal iskrę, ciśnij ją w noc, powiew gniewny wciągnij do płuc - jutro inna zbudzi się Łódź. Iskra przyniesie wieść ze stolicy, staną warsztaty manufaktury, ptaki czerwone fruną do góry! Silnym i śmiałym, któż nam zagrodzi drogę, co dzisiaj taka już bliska? Raduj się, serce, pieśnią dla Łodzi, gniewną, wydartą z gardła konfiskat. Władysław Broniewski, "Łódź"

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura