doku doku
3012
BLOG

Idzie Idze dobrze

doku doku Tenis Obserwuj temat Obserwuj notkę 33

Wracam do Was dzisiaj po długiej przerwie, spowodowanej kibicowaniem Australian Open. AO to jedyny turniej, kiedy odcinam się od świata, aby przez przypadek nie poznać wyniku meczu, którego jeszcze nie oglądałem. Oglądam mecze z odtworzenia, gdyż bezpośrednie misie w transie są w nocy i rano. Dopiero teraz mogę podzielić się wrażeniami.

Oczywiście zacznę od Igi, która zaskakująco dobrze wypadła po fatalnym występie w zeszłym roku, kiedy zupełnie nie umiała sobie poradzić z tak szybką nawierzchnią. W tym roku z początku, gdy grała ze słabszymi tenisistkami, miałem wrażenie, że już jest ok - że Iga czuje już timing na twardym. A tymczasem, przed meczem z Collins, Henin w wywiadzie powiedziała, że Iga jeszcze musi trochę pograć, żeby przyzwyczaić się do gry na szybkiej nawierzchni - że na razie jej tenis jest przystosowany do gry na miękkim. I okazało się, że Mistrzyni widzi więcej niż taki dyletancki kibic jak ja. W meczu z Collins widać już było wyraźnie, jak Iga się spóźnia, szczególnie było to widoczne po udanym pierwszym serwisie - return zaskakiwał ją za każdym razem. Wtedy dopiero zrozumiałem co widziałem w meczu z Kanepi i wcześniej - Iga głową wymuszała dobry timing... a głowa nie wystarcza, kiedy gra się z zawodniczką tak forsującą tempo jak Collins. To właściwie cud, że dotarła w tych warunkach do półfinału. To pokazuje, jak wielką siłą gry dysponuje. Nadal podtrzymuję swoje prognozy, że za dwa, trzy lata Iga na stałe usadowi się na pierwszym miejscu rankingu WTA i nie opuści go przez 10 lat bijąc wszystkie rekordy.

Barty oczywiście jest teraz największym geniuszem tenisa, ale Iga zabierze jej 1. miejsce, gdyż będzie częściej grać. Barty nie lubi się angażować w ten wyścig tenisowych szczurów - jest zbyt mądra, żeby tracić zdrowie dla głupich rekordów. Tymczasem Iga jest zbyt ambitna, aby sobie odpuścić... i za 13 lat Serena będzie płakać, tak jak teraz płacze Federer... A niepotrzebnie.

Dziennikarze sportowi nakręcają atmosferę, że czasami to jest wręcz żenujące. Tymczasem jest oczywiste, że Federer był najlepszym tenisistą w historii i nikt mu tego nie odbierze. Niektórym ludziom wspomnienia blakną. Dawne szaleństwa tracą tę szaloną wyrazistość, jaką miały na żywo. Ja zaliczam się do tych ludzi, którzy dobrze pamiętają silne uczucia, a słabiej nieistotne szczegóły. Pamiętam te pięć lat, kiedy Federer był nr 1 i dominował tak, jakby nikogo oprócz niego nie było w pierwszej dziesiątce. Pamiętam ten zachwyt - to szaleństwo, jakie wywoływały jego spektakularne ekwilibrystyczne zagrania. Nikt nigdy (oprócz Bubki oczywiście) nie miał tak wielkiej przewagi nad całą resztą.

To, że statystyki nie są najważniejsze, pokazuje historia tenisa Hingis. Kiedy ta dziewczyna pojawiła się na kortach, wszyscy zamarliśmy z opadniętymi szczękami. To jedyna tenisistka w historii, która w wieku 16 lat grała wszystko z wyjątkiem topspina swobodniej i lepiej technicznie niż wszystkie inne zawodniczki na świecie. Wyglądała, jakby rakieta tenisowa wyrosła jej z ręki jeszcze w łonie matki - nikt nigdy nie miał takiego talentu do tenisa. Co z tego, że utrzymała nr 1 tylko przez 4 lata - po prostu psychika jej się rozsypała. Jednak te 4 lata dominacji Hingis są niezapomniane, gdyby nie ten jej fałszywy uśmiech po przegranych punktach, to zapamiętalibyśmy obraz bogini, a nie istoty ludzkiej. Czy jest możliwe, aby taki talent pojawił się jeszcze kiedykolwiek?

Gratuluję oczywiście Nadalowi i nie współczuję Miedwiediewowi. Jak można być takim głupcem, żeby zacząć bawić się wtedy, kiedy ma się Nadala w finale na łopatkach. Wygłupy Miedwiediewa w 3. secie przejdą do historii, a sam Miedwiediew chyba przez rok będzie prał się prać po pysku za każdym razem, gdy stanie przed lustrem.

 A na koniec trudna i słaba zagadka: czyj tenis teraz najbardziej jest podobny do tenisa Federera. Kto tak pięknie gra?

doku
O mnie doku

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Sport