Właśnie się dowiedziałem, co się stało z Igą. Samemu trudno mi uwierzyć, że nie skojarzyłem wcześniej faktów, ale to dlatego, że nie jestem wyczulony na plotki i odruchowo puszczam mimo uszu informacje o zmianach personalnych w otoczeniu sportowców. Pamiętam jak się zachwycałem grą i postawą Igi kilka lat temu. Było dla mnie jasne, że ma dobrego trenera i dobre nastawienie do gry i do rozwoju tenisowego. Pisałem tutaj nie raz o tym, że widzę wyraźnie, że Iga nie gra po to, aby wygrać turniej, ale gra jest dla niej drogą rozwoju i doskonalenia - gra po to, żeby sprawdzić w ogniu walki to, czego się nauczyła. A zwycięstwa przychodzą same - taka jest droga zwycięzców.
Profesjonalny sportowiec nie gra z nastawieniem, żeby wygrać, ponieważ na początku drogi rzadko się wygrywa. Nie można grać swojego najlepszego tenisa ponieważ ten tenis jest za słaby - nie pozwala wygrywać. Profesjonalista musi uczyć się grać lepiej, niż jego najlepszy tenis. Rok później najlepszy tenis tenisisty jest lepszy niż jego najlepszy tenis sprzed roku. Ten lepszy tenis teraz już pozwala wygrywać.
W końcu pojawia się pokusa, żeby zrezygnować z rozwoju... wiadomo w którym momencie - kiedy już tenisista staje się naprawdę najlepszy. Wtedy łatwo popełnić błąd logiczny, polegający na tym, żeby w turniejach grać swój najlepszy tenis, ponieważ on gwarantuje zwycięstwa. Łatwo zapomnieć o tym, że inne tenisistki cały czas doskonalą swój tenis i za chwilę twój najlepszy tenis już nie będzie wystarczający, żeby je pokonać. Ale od tego jest trener. Dobry trener nie pozwala o tym zapomnieć - stale przypomina tenisistce, że stale trzeba zmieniać ten najlepszy tenis na jeszcze lepszy.
Dzisiaj syn mi opowiedział o tym, że Iga zmieniła swojego dobrego trenera na Wiktorowskiego i zaraz potem jej rozwój się zatrzymał. Jeszcze przez jakiś czas siłą rozpędu trenowała to, co już zaczęła poprawiać, ale W. stopniowo zatruł jej duszę - zniechęcił ją do rozwoju i przekonał, że lepiej się trzymać tego, co już umie. Syn też powiedział mi, że wcześniej W. był trenerem Radwańskiej i to przez niego Isia zatrzymała się w rozwoju. Zdaniem syna W. potrafi przekonać zawodnika, że osiągnął już szczyt swoich możliwości i teraz powinien jak najdłużej ciągnąć profity z tego, co daje mu jego najlepszy tenis. W. potrafi w zawodnika wpoić przekonanie:
"Mój czas powoli się kończy. Nadciąga nowe "pokolenie" - młodsze, sprawniejsze i lepiej wytrenowane. Najlepsze, co mogę zrobić, to jak najdłużej utrzymać poziom i wykorzystywać przewagę doświadczenia. Już za późno jest na to, aby psuć swój najlepszy tenis, bo i tak nie będę grać już lepiej".
W taki sposób W. zniszczył karierę Isi i tak samo "próbował" zniszczyć karierę Igi. Dowiedziałem się, że facet jest bardziej działaczem tenisowym niż trenerem. że nie ma żadnego doświadczenia trenerskiego spoza naszego lokalnego podwórka, że został trenerem Igi w wyniku intryg w tym naszym polskim sowieckim światku sportu polskich związków. Iga zaczęła więcej zarabiać, więc lepiej ustawiony "trener" usunął najlepszego polskiego trenera (od razu przypomina mi się Górski usunięty przez czerwonych po największym sukcesie polskiej piłki), żeby załapać się na kasę. Nic dziwnego, że nie chciał ryzykować i nie proponował Idze zmian jej tenisa - starał się, aby Iga przynosiła stały, pewny dochód.
Podobno to ojciec Igi otworzył jej oczy na prawdę o W.- na prawdę o tym, dlaczego Iga zaczęła grać coraz gorzej. Zwrócił uwagę na to, że w Rolland Garros w roku 2024 było jej już trudniej niż w poprzednich latach. Przekonał ją, że W. jest złym trenerem. Jednego tylko nie rozumiem: Dlaczego tak mądry ojciec pozwolił Idze rozstać się z Sierzputowskim? Dlaczego widząc, co knują czerwoni, nie namówił Igi i Sierzputowskiego do wyjazdu. Przecież czasy PRL już dawno minęły. Profesjonalni tenisiści nie trenują już na swoim podwórku, ale przenoszą się do którejś z renomowanych akademii tenisowych w USA czy Hiszpanii. Dlaczego Iga, jak twierdzi mój syn, uparcie trzyma się naszego sowieckiego podwórka, gdzie nie ma sprzyjających warunków do treningu? Jego zdaniem ojciec Igi był typem patrioty z rodzaju tych głupków, którzy mówiąc dobrze o Polsce wierzą, że takie gadanie jest dobre dla Polski. Mądry patriota rozumie, że to co złe, trzeba piętnować i naprawiać. Ale wreszcie zrozumiał... mądry Polak po szkodzie. Dotarło do niego wreszcie to, że nie wolno dać się zgoić czerwonych - że Iga powinna trenować dla dobra Polski, a nie dla dobra skorumpowanych działaczy sportowych, udających patriotów.
Swiątkowie wreszcie zrozumieli, że patriotycznie jest płacić obcym trenerom i zdobywać dla Polski zwycięstwa, niż płacić polskim trenerom i staczać się coraz niżej. Mam nadzieję, że teraz razem z Fissattem wyjadą trenować gdzie daleko od tego naszego sowieckiego światka polskich związków sportowych
Inne tematy w dziale Sport