dzierzba dzierzba
21
BLOG

Emerytalne dywagacje

dzierzba dzierzba Polityka Obserwuj notkę 3

W jednej z reklam Totalizatora Sportowego możemy zobaczyć szczęśliwego człowieka, który przychodząc do pracy w stroju plażowym, zdziwione i oburzone spojrzenia kolegów zza biurka kwituje krótkim: „A teraz to mi to lotto". Może sobie na to pozwolić, bo wygrał miliony i nie musi już pracować.
Spot ten doskonale obrazuje marzenie każdego chyba człowieka - mieć dość pieniędzy wcale nie po to, by kupować, kupować, kupować, ale przede wszystkim dowolnie swoim własnym czasem dysponować.

Piszę o tym dzisiaj w związku z zawsze aktualną dyskusją o wysokości wieku emerytalnego - domniemanej zgodzie na arbitralne określenie przez wybrańców narodu, kiedy obywatel może przestać pracować i zacząć zasłużony, połączony z konsumpcją odłożonych przez dziesiąt lat pieniędzy, odpoczynek.
Warto w tym miejscu przypomnieć słowa bodajże Janusza Korwin-Mikkego, że jeżeli godzimy się na to, by państwo decydowało o podwyżkach emerytur, konsekwentnie musimy przyznać, że w jego kompetencjach jest również ich obniżanie.

Tę oczywistą oczywistość podkreślam z tego względu, że podobny mechanizm ma zastosowanie w przypadku wysokości wieku emerytalnego, a niestety większość z nas woli pamiętać tylko o tej miłej z naszego punktu widzenia łaskawości aparatu państwowego.
Wszelkie dywagacje o podniesieniu wieku w którym jakaś grupa społeczna lub płeć domagać może się wypłacania obiecanych i należnych pieniędzy za nicnierobienie, wywołuje oburzenie zainteresowanych dowodzących, że tak się nie godzi i tak dalej.
Zupełnie pomijana jest przy tym wspomniana wyżej oczywista oczywistość, a przecież jej najistotniejszą, choć kompletnie wypieraną ze świadomości cechą, jest fakt, że nie obywatel rozporządza swoim wolnym czasem, a aparat państwowy.

Oczywiście można tutaj przewrotnie stwierdzić, że zawsze i w każdym momencie można przestać pracować, tym niemniej byłoby to uprawnione tylko w sytuacji, gdyby takie odejście oznaczało automatyczne nabycie praw do odkładanych systematycznie pieniędzy. Przypadek taki jednak nie występuje i co więcej jest zupełnie niemożliwy z tego względu, że środki na przyszłą emeryturę pobierane są pod przymusem i bezwarunkowo.

Używając polityczno poprawnej nomenklatury, obecny stan prawny należy uznać za konsekwencję pewnego rodzaju umowy społecznej stanowiącej, że dla dobra ogółu jednostka godzi się pracować tak długo, jak jest to temu ogółowi potrzebne i jednocześnie przyjmuje do wiadomości, że z tą pracą nierozerwalnie związana jest konieczność rezygnacji z części przychodów na rzecz państwa, które je sprawiedliwie rozdysponowuje. Nagrodą dla jednostki ma być wypłacana kiedyś tam emerytura.

Uważam, że jest to rozwiązanie z gruntu niemoralne i nieuczciwe, bo niezależnie od pozytywnych skutków jakie za sobą niesie, nierozerwalnie wiąże się z przymusem, a więc ograniczeniem wolności jednostki. Innymi słowy - Tak, mogę przyjąć do wiadomości, że z jakiegoś tam punktu widzenia (powiedzmy, że ogółu) jest to zasadne, tym niemniej w konsekwencji sprowadza jednostkę do roli niewolnika państwa, który chcąc zwyczajnie i niełamiąc prawa pracować, musi zgodzić się na te obostrzenia.

Tutaj znowu ktoś mógłby stwierdzić, że życie w ogóle wiąże się z różnorakimi kompromisami i ograniczeniami i wypada po prostu się z nimi pogodzić, jednak w omawianym przypadku przymus ten nie jest niezbędny do tego, by zgodnie ze swoją najlepszą wolą uczciwie, nikogo nie krzywdząc ani okradając, swoją pracę wykonywać. Nie jest to bowiem nakaz bycia prawym w sposób naturalnie zrozumiały i akceptowalny dla większości ludzi, a tylko prawo stanowione, które w teorii i praktyce, choć niekoniecznie łatwo, można zmienić.

Szczególnie (pomijając już nieuczciwość tego rozwiązania), że system ten jest niewydolny i prowadzi do patologii takich jak jawne nakłanianie obywateli do dodatkowego odkładania (opodatkowanych już na ten poczet) pieniędzy na przyszłą emeryturę, bo każdy przyznaje, że w przeciwnym razie wypłacane  ochłąpy wystarczą najwyżej na podstawowe produkty spożywcze typu kurczak i jabłka z tesco (i to maksymalnie raz w tygodniu), ale raczej już nie na jakieś fanaberie w rodzaju wczasów na Słowacji lub Stolicy zwiedzanie.

Skoro zatem dla nikogo nie jest tajemnicą, że bankructwo systemu przymusowych ubezpieczeń emerytalnych jest faktem, może czas już najwyższy przestać udawać, że reforma ZUS lub nawet zastąpienie go jakimś innym państwowym tworem cokolwiek na dłuższą metę mogłaby zmienić i zacząć przygotowywać się do wdrożenia innego rozwiązania?

Wystarczy przecież odrobina wyobraźni i odwagi, a wizja obywatela który sam dysponuje swoim czasem i pieniędzmi, nie przedstawia się wcale tak nierealnie. Jeżeli nawet brzmi to zbyt drastycznie, to już mały krok w tym kierunku, jakim byłoby pozostawienie przymusu zabezpieczenia się, lecz nie ograniczonego do ZUS, byłoby dobrym rozwiązaniem.

Dotyczy to oczywiście nie tylko emerytury, ale też składki zdrowotnej i nie wierzę, że prywatne instytucje nie przyjęłyby z otwartymi rękami pieniędzy obywateli. Gdyby jeszcze była to (prawie że prawdziwa, ale na szczęście już nie „społeczna") umowa, to wynikająca z niej (nieomal) dobrowolność mogłaby skutkować tym, że obywatel sam decydowałby o tym, kiedy przestaje pracować.
Rzecz jasna im wcześniej ktoś na taki krok by się zdecydował, tym mniej otrzymywałby pieniędzy i zapewne próg opłacalności znajdowałby się gdzieś w okolicach sześćdziesiątego piątego roku życia, tym niemniej byłby to już jakiś wybór. Najważniejsze, że coś zostałoby zrobione i ludzie mogliby poczuć, że są w większym stopniu własnego losu panami.

Dlatego też uważam, że dopóki system nie zostanie przynajmniej w ten sposób zmieniony, tak długo mówienie o jakichkolwiek prorynkowych reformach będzie tylko zwykłym mydleniem oczu, które kolejny „wolnorynkowy" rząd zaserwuje dla swoich podwładnych - obywateli.
Albowiem nawet jeżeli będzie to wymarzone obniżenie wieku emerytalnego czy zwiększenie świadczeń, to w dalszym ciągu dobywać się będzie w ramach tego samego systemu. A jakkolwiek rządzący zaklinaliby rzeczywistość, ten z liberalnym państwem minimum niewiele ma wspólnego.

dzierzba
O mnie dzierzba

"Dzierzba mimo bliskiego pokrewieństwa z wróblami, sikorami czy kanarkami, zachowuje się jak ptak drapieżny. Aktywnie poluje na duże bezkręgowce (głównie owady) oraz drobne płazy, gady, ssaki, a nawet inne gatunki ptaków. Po złapaniu zdobyczy często nie zjada jej od razu, lecz zawiesza na kolczastych krzewach, drutach lub wkład między rozwidlenia gałęzi drzew." Tak powstają tzw. spiżarnie dzierzb. ADRES E-MAIL - Czy już Ci pisałem, że to oto miejsce jest symbolem mojej niezależności i wiary w wolność jednostki? - Jakieś pięćdziesiąt razy... /Veszett a világ/ motto: Mówisz, że chcesz zostać pisarzem, to po prostu zwykły egoizm; chcesz wyróżnić się spośród marionetek i zostać ich animatorem. W istocie nie ma różnicy między tym, co chcesz robić, a malowaniem się kobiet... /Abe Kobo. Kobieta z wydm./ motto2: W każdej epoce, w każdym kraju zawsze istniały dwa stronnictwa: reakcji i postępu./Maurice Druon. Król z Żelaza/ Ludzie najczęściej stają się biegaczami, ponieważ tak ma być./O czym mówię, kiedy mówię o bieganiu. Haruki Murakami/ spiritus flat ubi vult Zapraszam do zwiedzania mojej spiżarni

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (3)

Inne tematy w dziale Polityka