„Dziękuję wszystkim, niech Bóg Was błogosławi". Mniej więcej tak zakończył swoje wczorajsze przemówienie na wiecu wyborczym John McCain.
Później w górę poszybowały baloniki, machano chorągiewkami, zabrzmiały oklaski, a napompowany wiarą tłum ruszył powoli do wyjścia, by przeciskając się wśród masy sobie podobnych entuzjastów ugasić wreszcie pragnienie schłodzoną coca-colą kupioną za zielone banknoty z napisem „In God we Trust".
Tak, zdecydowanie nie kłamał republikański kandydat na prezydenta mówiąc wczoraj z pasją: „Wszyscy jesteśmy dziećmi Boga, wszyscy jesteśmy Amerykanami".
Jestem przekonany, że nikomu nie przyszło wtedy do głowy, że właśnie mogły zostać urażone uczucia tych, którzy w Boga nie wierzą. Że gdzieś tam jakiś amerykański ateista mógł oburzyć się słysząc słowo Bóg.
Myślę, że sam McCain na pomysły, by wykreślić to tak przecież "nieneutralne światopoglądowe" słowo ze swojego przemówienia popukałby się w głowę i może jeszcze okrasiłby swój komentarz jakimś serdecznym fuck.
Może sobie na to pozwolić, bo chociaż żyje w ojczyźnie political correctness, jest przede wszystkim republikaninem i po prostu In God he trusts.
A Polska, co słychać w nadwiślańskim kraju katolików? Czy kandydat na prezydenta mógłby pozwolić sobie na odmienianie słowa Bóg przez wszystkie przypadki i podkreślanie, że nie pamięta takiego dnia ze swojego życia, by nie dziękował Bogu za to, co osiągnął? I don't f****n' think so. Serio.
Zaraz odezwałyby się głosy oburzonych elit i w najlepszym przypadku skończyłoby się na pełnych wyniosłych drwin komentarzach, a grzeczny ludek katolicki posłusznie podkuliłby ogonki rozumiejąc, że religia jest przecież sprawą prywatną każdego obywatela i pan polityk iks mógł sobie darować te teologiczne wtręty, bo teraz to tylko obciach wielki przed światem cywilizowanym i wstyd.
No, chyba że polityk byłby z jakiejś kanapowej partyjki typu „Prawica Rzeczpospolitej", wtedy może gadać sobie co chce, bo i tak wiadomo, że jest tylko pociesznym oszołomem i swoją gadką porwać może co najwyżej kilka moherowych babć.
Ale poważny polityk? Taki z telewizji i bilbordów, Europejczyk w każdym calu, przeciwnik lewicy, ale jednak nie zaetykietowany jako faszysta; taki mniej więcej ktoś deklarujący publicznie, że wierzy w Boga, który poprowadzi go do zwycięstwa!?
Nie, taki numer może przejść w purytańskich Stanach, ale nie w postępowej Polsce Anno Domini two thausand and eight!
Wprawdzie być może u nas jest jeszcze troszkę gorzej, ale jednak pod względem tolerancji lepiej i najważniejsze, że zasługujemy na cud.
I niech tak zostanie, a tak nam dopomóż Donald Tusk!
"Dzierzba mimo bliskiego pokrewieństwa z wróblami, sikorami czy kanarkami, zachowuje się jak ptak drapieżny. Aktywnie poluje na duże bezkręgowce (głównie owady) oraz drobne płazy, gady, ssaki, a nawet inne gatunki ptaków. Po złapaniu zdobyczy często nie zjada jej od razu, lecz zawiesza na kolczastych krzewach, drutach lub wkład między rozwidlenia gałęzi drzew."
Tak powstają tzw. spiżarnie dzierzb.
ADRES E-MAIL
- Czy już Ci pisałem, że to oto miejsce jest symbolem mojej niezależności i wiary w wolność jednostki?
- Jakieś pięćdziesiąt razy... /Veszett a világ/
motto: Mówisz, że chcesz zostać pisarzem, to po prostu zwykły egoizm; chcesz wyróżnić się spośród marionetek i zostać ich animatorem. W istocie nie ma różnicy między tym, co chcesz robić, a malowaniem się kobiet... /Abe Kobo. Kobieta z wydm./
motto2: W każdej epoce, w każdym kraju zawsze istniały dwa stronnictwa: reakcji i postępu./Maurice Druon. Król z Żelaza/
Ludzie najczęściej stają się biegaczami, ponieważ tak ma być./O czym mówię, kiedy mówię o bieganiu. Haruki Murakami/
spiritus flat ubi vult
Zapraszam do zwiedzania mojej spiżarni
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka