Zastanawiając się nad treścią dzisiejszej notatki rzuciłem zupełnie przypadkiem okiem na półkę z książkami i w ten sposób przypomniało mi się „Rozpustne Nasienie" genialnego Anthony Burgessa.
Dawno czytałem, ale ogólny zarys powieści nadal jest dość wyraźny w mojej głowie. Wielki Londyn, przeludnienie, promocja bezdzietności i homoseksualizmu, połączona ze spychaniem na margines związków hetero. Wszystko w imię walki z przeludnieniem i głodem. Tak najogólniej streści można tę powieść autora lekkiej i przyjemnej książeczki „Klaskać jedną ręką"
Ale ja pamiętałem, że było tam również coś więcej - jakiś wątek o wojnie, która się działa naprawdę, a społeczeństwo nie miało o niej pojęcia, czy może wiedziało, ale nie znało skali.
No właśnie. Nie mogąc przypomnieć sobie tego dokładnie i z powodu wrodzonego lenistwa nie chcąc też przejrzeć odłożonego na półkę wydania, wpisałem w Google „rozpustne nasienie" +recenzja. Pomyślałem, że w ten sposób mam spore szansę się dowiedzieć i pożegnać to okropne uczucie, że czegoś się zapomniało.
W ten waśnie sposób trafiłem na stronę czytelni Onetu, gdzie niejaki Krzysztof Chodkowski stwierdza, że „Rozpustne Nasienie" słusznie nie zdobyło tej sławy co słynna „Mechaniczna Pomarańcza". Nie wiem, może ma racje, jednak nie tego przecież szukałem. Czytałem więc dalej.
Dzięki temu przypomniałem sobie dokładniej znany mi już ogólny zarys fabuły, ale w sprawie interesującej mnie wojny znalazłem tylko jedno, niewiele znaczące zdanie, że Burgess ukazał również ogromny i tragikomiczny bezsens wojny. No dobra, ale co z tego? Zniechęcony doszedłem jednak do końca i stwierdzić muszę teraz, że było warto, bo dzięki temu dzisiejsza notatka z cyklu tych pisanych od niechcenia, jest już prawie gotowa. Przeczytałem tam mianowicie takie podsumowanie pana Chodkowskiego:
„Jednakże zastanawia wybitnie prokatolicka wymowa książki. Jak sam Burgess w posłowiu stwierdza - kontrola urodzeń to grzech, aborcja to grzech, a z kontekstu powieści wynika, że najwyższym dobrem ludzkim jest przebaczenie. Nie chciałbym wyjść na sceptyka, ale jeżeli już sam tytuł (jak wspomina autor) powstał w wyniku pomieszania pojęć (w oryginale angielskim - "Jałowe nasienie"), to można zacząć snuć domysły."
Piękne, prawda? Prokatolicka wymowa książki zastanawia, bo przecież powszechnie wiadomo, że kontrola urodzeń i aborcja są grzechem, ale chyba tylko dla jakichś moherów, a nie ludzi światłych i nowoczesnych. Jeżeli nawet pan Chodkowski tak nie twierdzi, to nie wiem dlaczego prokatolickość „Rozpustnego Nasienia" go zastanawia.
Może gdyby Burgess nie napisał tego tak wprost w posłowiu, recenzent nie czułby silnej potrzeby odniesienia się do tego wszetecznego bezeceństwa? Nie wiem.
Ważne, że Krzysztof Chrostowski nie chciałby wyjść na sceptyka i faktycznie chyba nie wychodzi, bo jego naciągana i chyba w z założeniach dowcipna sugestia z ostatniego zdania dla mnie dowodzi tylko tego, że w swych poglądach jest przewidywalny i sztampowy.
Ponieważ jednak (tym rzecz jasna dość wątpliwie najwyższym) dobrem ludzkim jest jednak przebaczenie, wspaniałomyślnie musze stwierdzić, że nie mam o tę sztampę żalu do recenzenta. Jak by nie patrzeć, to właśnie dzięki niemu Sobotni Trening Grafomański uznać mogę już za skończony i prawie że udany.
Najgorsze jednak, że nadal nie wiem, jak wyglądał wątek wojenny w omawianej powieści. A chciałem przecież właśnie po to do niego dzisiaj nawiązać, by wysnuć jak zawsze naciąganą analogię do naszych czasów, gdy nowy Donald Stanów Zjednoczonych zastanawia się nad wyborem hipoalergicznego psa ze schroniska, a prezydent Polski grzecznie leci poprzeć jak najszybsze wprowadzenie Euro do Brukseli.
Przyśniła mi się bowiem dzisiaj nad ranem taka drastyczna wizja świata, w której on sam niesamowicie i nagle się zmienił i tylko rządzący o tym wiedzieli, a nie chcąc straszyć konsekwencjami społeczeństwa, odgrywali coraz tylko bardziej ugładzoną, polityków ze starych, dobrych czasów rolę.
Mam nadzieję, że to się nie powtórzy i moje sny będą raczej rozpustne, a nie jałowe jak tytułowe nasienie.
"Dzierzba mimo bliskiego pokrewieństwa z wróblami, sikorami czy kanarkami, zachowuje się jak ptak drapieżny. Aktywnie poluje na duże bezkręgowce (głównie owady) oraz drobne płazy, gady, ssaki, a nawet inne gatunki ptaków. Po złapaniu zdobyczy często nie zjada jej od razu, lecz zawiesza na kolczastych krzewach, drutach lub wkład między rozwidlenia gałęzi drzew."
Tak powstają tzw. spiżarnie dzierzb.
ADRES E-MAIL
- Czy już Ci pisałem, że to oto miejsce jest symbolem mojej niezależności i wiary w wolność jednostki?
- Jakieś pięćdziesiąt razy... /Veszett a világ/
motto: Mówisz, że chcesz zostać pisarzem, to po prostu zwykły egoizm; chcesz wyróżnić się spośród marionetek i zostać ich animatorem. W istocie nie ma różnicy między tym, co chcesz robić, a malowaniem się kobiet... /Abe Kobo. Kobieta z wydm./
motto2: W każdej epoce, w każdym kraju zawsze istniały dwa stronnictwa: reakcji i postępu./Maurice Druon. Król z Żelaza/
Ludzie najczęściej stają się biegaczami, ponieważ tak ma być./O czym mówię, kiedy mówię o bieganiu. Haruki Murakami/
spiritus flat ubi vult
Zapraszam do zwiedzania mojej spiżarni
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka