Wysłuchałem wczoraj w „Superstacji” pani etyk, filozof, publicystki i feministki w jednym; zajmującej się historią idei etycznych, etyką stosowaną, filozofią polityczną i problematyką kobiecą, byłej wiceminister w rządzie Marka Belki, pani Magdaleny Środy, kobiety.
Komentowała film pokazujący samobójstwo śmiertelnie chorego mężczyzny i stwierdziła coś tam, coś tam, ple-ple, że takie pokazy są mądre i ważne. Rzecz jasna z grubsza, bo niestety byłem zajęty i mogę tylko domyślać się jej argumentacji.
W każdym razie podsumowując ten przydługi wstęp: cokolwiek mówiła jest z punktu widzenia nie tylko tej notatki mało istotne.
Ważniejsze jest to, że przypomniała mi o czymś zupełnie innym. Mianowicie o podawanym często w dyskusjach o wyższości prawa naturalnego nad stanowionym argumencie, że Ustawy Norymberskie są dowodem na to, że prawo naturalne jest jednak dla zdrowia i życia ludzi bezpieczniejsze.
Nic odkrywczego i pewnie nie zatrzymywałbym się dłużej na tą oczywistą dla mnie myślą, gdybym w międzyczasie nie trafił na tekst z „Gazety Wyborczej” pod tytułem: „Traktat lizboński wraca do Irlandii”.
Ponieważ nie jest długi, poniżej cytuję go w całości:
Traktat lizboński wraca do Irlandii
Przywódcy krajów UE na szczycie w Brukseli zdecydowali, że w Irlandii będzie drugie referendum w sprawie Traktatu Lizbońskiego.
Jesienią przyszłego roku Irlandczycy zdecydują więc, czy Unia będzie miała swego niby-prezydenta i niby-szefa dyplomacji. "Niby" - bo w Unii, która nie jest i nigdy nie będzie jednym państwem - nie można wielu rzeczy nazywać po imieniu.
Traktat, jak przekonują elity europejskie, jest niezbędny, by Unia działała sprawniej i była w stanie sprostać wyzwaniom takim jak globalizacja czy rosnąca potęga Chin. Aby wszedł w życie muszą ratyfikować go wszystkie kraje, także Irlandia, której obywatele odrzucili traktat w czerwcowym referendum.
Druga szansa jaką daje Europa Irlandczykom jest wyrazem wielkiej determinacji Brukseli, Paryża czy Berlina. Nie rozwiązuje jednak samego problemu z przyjmowaniem traktatu. Wszystko i tak zależeć będzie od O'Brienów i O'Connorów: od tego czy jesienią 2009 roku będzie im się podobał irlandzki rząd, czy nie stracą pracy z powodu kryzysu, albo czy raz jeszcze nie otumani ich walczący z traktatem milioner Declan Ganley.
Jeśli się uda, w co wierzę, raz jeszcze zadziała unijna niby-demokracja, w której to od jednego kraju zależy los pozostałych 26. Jeśli nie, traktat będzie musiał iść do kosza. Tak czy owak trzeba zastanowić się nad nowym systemem przyjmowania traktatów. Najlepiej, choć najtrudniej zarazem byłoby, gdybyśmy następnym razem wszyscy poszli do paneuropejskiego referendum.
Nie mam zamiaru rozbijać tego tekstu na czynniki pierwsze i znęcać się na przykład nad stwierdzeniem: „Druga szansa jaką daje Europa Irlandczykom jest wyrazem wielkiej determinacji Brukseli”, czy "[...]otumani ich walczący z traktatem milioner" itd. Nie w tym rzecz.
Pomyślałem tylko, że z ciekawości zobaczę, co wyjdzie, gdy „Traktat Lizboński” zastąpi się tekstem „Nowe Ustawy Norymberskie”.
Poniżej efekt:
Nowe Ustawy Norymberskie wracają do Niemiec
Przywódcy krajów UE na szczycie w Brukseli zdecydowali, że w Niemczech będzie referendum w sprawie Nowych Ustaw Normymberskich.
Jesienią przyszłego roku Niemcy zdecydują więc, czy Unia będzie miała swego niby-jednokrwistego obywatela i niby-flagę oraz barwy.
"Niby" - bo w Unii, która nie jest i nigdy nie będzie jednym narodem - nie można wielu rzeczy nazywać po imieniu. Nowe Ustawy Norymberskie, jak przekonują elity europejskie, są niezbędne, by Unia działała sprawniej i była w stanie sprostać wyzwaniom takim jak globalizacja czy rosnąca potęga Chin. Aby weszły w życie muszą ratyfikować je wszystkie kraje, także Niemcy, których obywatele przyjęli je już kiedyś w fomie ustawy.
Szansa jaką daje Europa Niemcom jest wyrazem wielkiej determinacji Brukseli, Paryża czy samego Berlina. Nie rozwiązuje jednak samego problemu z przyjmowaniem Ustaw. Wszystko i tak zależeć będzie od Millerów i Schmittów i : od tego czy jesienią 2009 roku będzie im się podobał niemiecki rząd, czy nie stracą pracy z powodu kryzysu, albo czy raz jeszcze nie otumanią ich walczący z Ustawami Irlandczycy.
Jeśli się uda, w co wierzę, raz jeszcze zadziała unijna niby-demokracja, w której to od jednego kraju zależy los pozostałych 26. Jeśli nie, Ustawy będą musiały iść do kosza.
Tak czy owak trzeba zastanowić się nad nowym systemem przyjmowania Ustaw. Najlepiej, choć najtrudniej zarazem byłoby, gdybyśmy następnym razem wszyscy poszli do paneuropejskiego referendum.
Podsumowując:
Nie, nie chcę nikogo dalej tumanić, dzisiaj nie będzie puenty.
"Dzierzba mimo bliskiego pokrewieństwa z wróblami, sikorami czy kanarkami, zachowuje się jak ptak drapieżny. Aktywnie poluje na duże bezkręgowce (głównie owady) oraz drobne płazy, gady, ssaki, a nawet inne gatunki ptaków. Po złapaniu zdobyczy często nie zjada jej od razu, lecz zawiesza na kolczastych krzewach, drutach lub wkład między rozwidlenia gałęzi drzew."
Tak powstają tzw. spiżarnie dzierzb.
ADRES E-MAIL
- Czy już Ci pisałem, że to oto miejsce jest symbolem mojej niezależności i wiary w wolność jednostki?
- Jakieś pięćdziesiąt razy... /Veszett a világ/
motto: Mówisz, że chcesz zostać pisarzem, to po prostu zwykły egoizm; chcesz wyróżnić się spośród marionetek i zostać ich animatorem. W istocie nie ma różnicy między tym, co chcesz robić, a malowaniem się kobiet... /Abe Kobo. Kobieta z wydm./
motto2: W każdej epoce, w każdym kraju zawsze istniały dwa stronnictwa: reakcji i postępu./Maurice Druon. Król z Żelaza/
Ludzie najczęściej stają się biegaczami, ponieważ tak ma być./O czym mówię, kiedy mówię o bieganiu. Haruki Murakami/
spiritus flat ubi vult
Zapraszam do zwiedzania mojej spiżarni
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka