Widomością Dnia, która rozgrzewa dziś do czerwoności serca inteligentniejszej części społeczeństwa polskiego, czyli tych, którzy na PiS spoglądają z w sposób, w jaki kultowa w tym środowisku Magda Gessler zerka na przypalonego schabowego, jest ta, iż Trump nie podał Dudzie krzesła, gdy ten coś tam w Białym Domu podpisywał.
Ludzie, których sercach wypełnia nadzieja na unijne sankcje wobec Polski oraz Kon-sty-tu-cja w wersji Rzeplińskiego, aż pokraśnieli z radosnego oburzenia. Ależ on, ten gorszego sortu Donald, tego Adriana spostponował!
Dla owych tuzów intelektu i znawców protokołu dyplomatycznego nie ulega bowiem wątpliwości, że to potwarz i dowód, że amerykański prezydent niczym Ławrow Sikorskiego swojego polskiego odpowiednika potraktował.
Ja jednak mam informację z pewnego źródła, że to tylko pomyłka świeżego pracownika kancelarii Białego Domu.
Otóż ponoć stażysta ten, przygotowując się do zaaranżowania miejsca spotkania, sięgnął nieopatrzne po trącące lekko rozgotowaną kapustą dossier opisane „(Thank God) Outdated”, gdzie wyczytał, że głowa państwa polskiego widząc krzesło, wskakuje na nie bez zastanowienia...
Tak więc na wszelki wypadek zdecydował się wynieść ten mebel z pomieszczenia.
Strona polska przyjęła ze zrozumieniem te wyjaśnienia.