Z terenu wstrzymanej budowy elektrowni w Ostrołęce znikną dwa, wysokie na ponad sto metrów betonowe pylony, fot. moja-ostroleka.pl
Z terenu wstrzymanej budowy elektrowni w Ostrołęce znikną dwa, wysokie na ponad sto metrów betonowe pylony, fot. moja-ostroleka.pl

Kontrowersje wokół wyburzania bloku węglowego w elektrowni Ostrołęka C

Redakcja Redakcja Energetyka Obserwuj temat Obserwuj notkę 237

Rozpoczął się proces wyburzania powstałych już elementów bloku węglowego Ostrołęka C w Ostrołęce. Budowa pochłonęła do tej pory niemal 1,5 miliarda złotych.

Istniejące dwa bloki Ostrołęki o łącznej mocy zainstalowanej 681 MW to 12. co do wielkości elektrownia w Polsce. Trzeci blok – Ostrołęka C – miał zwiększyć moc elektrowni o 1000 MW, przesuwając ją na szóste miejsce w Polsce pod względem mocy instalacji.

Portal Moja-ostroleka.pl poinformował, że na terenie budowy elektrowni Ostrołęka C ruszyła rozbiórka betonowej konstrukcji chłodni kominowej i pylonów. Ostrołęka miała być ostatnią elektrownią węglową w Polsce, według nowych planów w Ostrołęce ma powstać blok gazowo-parowy - napisano.

Elektrownia miała być sztandarowym projektem rządu PiS. Podczas kampanii w 2015 r. jej budowę obiecywał prezydent Andrzej Duda. Pomysł popierał też premier Mateusz Morawiecki, który jesienią 2018 r. zapewniał, że budując tę elektrownię "przeciwstawiamy Polskę mocy Polsce niemocy”.

Ówczesny minister energii Krzysztof Tchórzewski zapowiadał, że ta największa inwestycja we wschodniej Polsce ma powstać w ciągu pięciu lat. - Ona będzie elementem bezpieczeństwa części Polski wschodniej, bo nasza część kraju tego bezpieczeństwa energetycznego do tej pory były pozbawiona. Pilnujmy tego wszyscy i dopilnujcie tego, aby ta elektrownia w Ostrołęce w naturalny sposób została wybudowana i w terminie - mówił.

elektrownia ostrołęka, salon24
Minister Krzysztof Tchórzewski na uroczystości rozpoczęcia budowy Elektrowni Ostrołęka C, fot. Ministerstwo Aktywów Państwowych.

Jeszcze w lutym ub. roku minister Jacek Sasin zapewniał, że elektrownia powstanie, mimo że Enea i Energa poinformowały o zawieszeniu finansowania projektu Ostrołęka C. 

- My dzisiaj nie dyskutujemy, czy kontynuować tę inwestycję, czy ją zarzucić. My dyskutujemy tylko, jakie będą źródła energii w tej elektrowni - czy to powinien być węgiel, jak założono na początku projektu, czy może powinniśmy w obliczu zmieniającej się sytuacji w Europie szukać alternatywnych źródeł energii - mówił wicepremier. 

Finansowaniem budowy elektrowni Ostrołęka zajmowały się dwie grupy energetyczne, z większościowym udziałem skarbu państwa: Energa i Enea. W lutym 2020 r., kiedy przerwano budowę, Energa i Enea przyznały, że ich straty z tego tytułu to łącznie 954 mln zł.

Potem okazało się jeszcze, że straciły również łącznie 350 mln zł, które pożyczyły spółce budującej elektrownię w Ostrołęce. Sprawą zainteresowała się prokuratura w Białymstoku. 

Energa i Enea swoją decyzję argumentowały m. in. wprowadzeniem Zielonego Ładu, czyli długofalowej strategii klimatycznej i środowiskowej UE.

- Nie mogę się upierać przy swoich decyzjach, szybciej odchodzimy od węgla – tłumaczył były minister energii Krzysztof Tchórzewski. - Trzeba wziąć pod uwagę, że podejmowałem decyzję przy założeniu, że energetyka węglowa będzie w Polsce funkcjonowała do 2060 r. - dodał. Zwraca uwagę, że Polska zgodziła się na przyspieszenie tego procesu.

- Postawiliśmy sobie jako kraj bardzo ambitne zadanie, że zlikwidujemy wykorzystywanie węgla w kraju do 2049 roku. To zostało już podpisane i nie ma teraz co już dyskutować, trzeba to po prostu realizować – mówi Tchórzewski. Jego zdaniem, skoro zmieniamy się w kierunku niżej emisyjnych źródeł, „to gazowa elektrownia na pewno będzie emitowała mniej, chociaż niewiele mniej, bo to była niskoemisyjna elektrownia węglowa”.

Pytany, czy w związku z tym pieniądze, które wydaliśmy na blok węglowy zostały wyrzucone w błoto odpowiada: „Przyspieszenie transformacji to jest wydatek pieniędzy na to, żeby był zdrowszy klimat w Polsce”.

W ocenie Tchórzewskiego decyzje były podjęte racjonalnie w uzgodnieniu z KE. - To jest kwestia tego, że chcemy mieć szybciej czyste powietrze – mówi. - Teraz całe społeczeństwo daje przyzwolenie na szybszą transformację - dodaje.

Na terenie wstrzymanej budowy elektrowni w Ostrołęce trwa rozbiórka "dwóch wież" - wysokich, betonowych, 138-metrowych pylonów, które do tej pory były najwyższymi obiektami w promieniu wielu kilometrów.

- Mnie jako mieszkańcowi jest niesamowicie przykro, że rozpoczął się ostatni etap funkcjonowania tej elektrowni, a więc rozbiórka. Trwa ona od początku miesiąca, w tej chwili burzone są fundamenty chłodni kominowej, która w 2018 roku została wybudowana - mówił w TVN 24 były senator PiS Krzysztof Majkowski.

Zdaniem posła KO Pawła Poncyliusza sprawa budowy Ostrołęki C powinna zakończyć się odpowiedzialnością polityczną i karną. - Część świata cywilizowanego przyjmowała informację o budowie elektrowni węglowej z dużym zaskoczeniem i traktowali to trochę jak skansen. Za chwilę ten skansen zostanie zburzony, ale to pociągnęło konkretne koszty dla firm energetycznych: dla Enea S.A. i Energa S.A. na już około 1,5 mld złotych, ale mówi się, że będzie to łącznie 2 mld zł, a może nawet 3 mld zł. Tego nie wiemy - mówił  Poncyliusz na konferencji prasowej w Ostrołęce.

Jego zdaniem wykonawca, czyli firma General Electric, może zażądać każdej kwoty za budowę, pieniądze z inwestycji wyciekają do samorządowców powiązanych z PiS, a ostrołęcka elektrownia podpisała 15-letni kontrakt mocowy na kwotę 3,7 mld zł.

- Ten kontrakt mocowy oznacza, że od 2023 roku z tego miejsca powinien popłynąć określony wolumen energii elektrycznej, który został uwzględniony w systemie energetycznym państwa. Ten prąd stąd nie popłynie, a ci inwestorzy, którzy zobligowali się do dostarczenia tej energii z Ostrołęki C, będą musieli zapłacić karę. Dlatego dzisiaj możliwe, że kwota 1,5 mld zł, 2 mld zł, czy 3 mld zł jest jeszcze nieokreślona i nieskończona. Możliwe, że ta kwota będzie dużo większa - mówił Poncyliusz.

ja

Komentarze

Inne tematy w dziale Gospodarka