Trwa górnicza akcja ratunkowa w Zofiówce. Fot. PAP/Dominik Gajda
Trwa górnicza akcja ratunkowa w Zofiówce. Fot. PAP/Dominik Gajda

Akcja ratownicza w Zofiówce trwa siódmy dzień. „Jedna z najtrudniejszych od dekad”

Redakcja Redakcja Energetyka Obserwuj temat Obserwuj notkę 0

W kopalni Zofiówka udało się wykonać stumetrowy odwiert w miejsce, w którym powinni być trzej górnicy, poszukiwani od sobotniego wstrząsu w tej kopalni. Ratownicy opuszczają przez otwór pakiet żywnościowy i telefon. 

Była to już druga próba wykonania odwiertu, poprzednia zakończyła się niepowodzeniem – nie udało się trafić w chodnik 900 m pod ziemią, w którym najprawdopodobniej są górnicy. Tym razem otwór o średnicy 9,5 cm dotarł do właściwej części wyrobiska. 

– W tym momencie ratownicy opuszczają przewód z urządzeniem łączności, czyli Przenośnym Telefonem Ratowniczym, oraz pakiet żywnościowy – poinformował Tomasz Siemieniec z Jastrzębskiej Spółki Węglowej.

Górnicy wciąż uwięzieni, akcja pod ziemią trwa. Źródło: x-news

 

Niezależnie do tego trwa pompowanie wody z rozlewiska, które blokuje ratownikom dostęp do poszukiwanych. – Linia zalewiska przesunęła się o 19 metrów. Widoczne są już elementy konstrukcji wzmacniającej strop skrzyżowania chodnika H–10 z chodnikiem H-2. Jak tylko będzie taka możliwość, ratownicy natychmiast podejmą próbę penetracji odcinka chodnika – dodał Siemieniec. 

Akcja ratownicza w Zofiówce trwa już siódmy dzień. Ratownicy koncentrują wysiłki we wschodniej części zniszczonego chodnika. Po wstrząsie napływająca woda utworzyła w jego najniższym odcinku sięgające stropu rozlewisko, za którym powinni być poszukiwani górnicy – dochodzą stamtąd sygnały z nadajników w ich lampach. 

Polecamy: Tragedia w Jastrzębiu-Zdroju. Trwają poszukiwania czterech górników, jeden nie żyje

Być może penetracja chodnika będzie możliwa przy częściowym wypompowaniu wody z rozlewiska. Poprzedniej nocy w pobliże tego miejsca wprowadzono psa szkolonego do poszukiwania ludzi, który odkrył w dwóch miejscach ślady zaginionych. Ratownicy spenetrowali te miejsca – nikogo jednak dotąd nie znaleźli. 

Na miejsce przyjechali nurkowie z KGHM, którzy nie mogli zacząć penetrowania zbiornika ze względu na zbyt ciasny w tym miejscu – zniszczony po wstrząsie – chodnik i zbyt wysokie stężenie metanu, bezbarwnego, bezwonnego gazu, towarzyszącego złożom węgla. Choć trwa udrożnianie wyrobiska i przedłużanie w to miejsce doprowadzających powietrze tzw. lutniociągów, wydaje się bardziej prawdopodobne, że zanim nurkowie będą mogli dołączyć do akcji, woda zostanie wypompowana. Z uwagi na stężenia metanu w zbiorniku na razie nie można też użyć dronów, przywiezionych do kopalni przez Marynarkę Wojenną. 

Akcja ratownicza w Zofiówce: „Jedna z najtrudniejszych od dziesięcioleci 

Górniczy eksperci nie mają wątpliwości, że akcja ratunkowa w kopalni Zofiówka należy do najtrudniejszych w polskim górnictwie w ostatnich dziesięcioleciach. Powodem jest przede wszystkim kumulacja różnych podziemnych zagrożeń. 

– W swojej 37-letniej pracy w górnictwie, w tym 21 lat w ratownictwie górniczym, uczestniczyłem i obserwowałem wiele akcji. Nie mam żadnych wątpliwości, że ta w kopalni Zofiówka należy do najtrudniejszych, z wielu powodów – powiedział prezes Centralnej Stacji Ratownictwa Górniczego (CSRG) w Bytomiu dr inż. Piotr Buchwald.

image
W Zofiówce wciąż trwają poszukiwania zaginionych górników. Fot. PAP/Dominik Gajda
 Ratownicy z CSRG, wraz z tymi z kopalń, uczestniczą w akcji poszukiwania trzech zaginionych pod ziemią górników. Stacja dostarczyła też wykorzystywany w akcji sprzęt, m.in. kamerę endoskopową czy urządzenia do lokalizowania sygnałów radiowych z nadajników w górniczych lampach. 

O trudności akcji przesądza nie tylko wielka skala zniszczeń, jakie wstrząs uczynił w podziemnych wyrobiskach, ale także kumulacja różnych podziemnych zagrożeń, m.in. metanowego i temperaturowego. Ponadto pracę ratowników utrudniło zalewisko wodne. 

– Wstrząs spowodował wypiętrzenie spągu. Mówiąc obrazowo, spód chodnika został wyrzucony do góry, miażdżąc wszystko, co znajdowało się w tym chodniku: taśmociągi, maszyny, infrastrukturę. W tak zniszczonym wyrobisku pozostały prześwity miejscami jedynie na 40-60 cm; w takie szczeliny wchodzą ratownicy – wyjaśnił prezes CSRG. 

Przed tąpnięciem chodnik 900 m pod ziemią, w którym znajdowali się poszukiwani obecnie górnicy, miał ponad 6 metrów szerokości i 4 metry wysokości. Aby posuwać się naprzód w zdeformowanym wyrobisku, ratownicy muszą wycinać metalowe fragmenty zmiażdżonego sprzętu i ręcznie przekopywać się przez rumosz skalny. 

Po sobotnim wstrząsie, który – jak szacują służby górnicze – miał siłę co najmniej 3,4 stopnia w skali Richtera – w wyrobisku wydzieliła się duża ilość metanu. Momentami jego stężenie w atmosferze sięgało 50 proc., a czasem – co szczególnie niebezpieczne – przechodziło przez poziom 5-15 proc. nazywany trójkątem wybuchowości – właśnie w takim stężeniu metan może wybuchnąć. Z powodu tego zagrożenia w rejonie akcji nie można używać urządzeń elektrycznych, a jedynie pneumatyczne, zasilane sprężonym powietrzem.

image
Krystian Krakowczyk z Centralnej Stacji Ratownictwa Górniczego w Bytomiu prezentuje aparat regeneracyjny. Fot. PAP/Andrzej Grygiel 
Aby móc prowadzić akcję ratunkową, konieczne było napowietrzanie wyrobisk – w tym celu ratownicy zbudowali kilkaset metrów tzw. lutniociągów, czyli rurociągów doprowadzających powietrze, oraz instalowali dodatkowe wentylatory. Miało to także drugi cel – umożliwienie oddychania zaginionym górnikom. Ratownicy liczą, że mogą oni znajdować się w miejscu, gdzie już wcześniej przechodził rurociąg z powietrzem – w takich sytuacjach intuicja i doświadczenie podpowiadają uwięzionym górnikom rozszczelnienie rurociągu, by zapewnić sobie dopływ powietrza. 

Ze względu na niezdatną do oddychania atmosferę, ratownicy – gdy mogli już wejść do wyrobisk po obniżeniu poziomu metanu - od początku pracują w aparatach tlenowych. Powietrza starcza w nich najwyżej na dwie godziny – czasem mniej, ponieważ oddech ratowników, w czasie dużego wysiłku, często jest przyspieszony. W czasie pracy aparatu ratownik musi dojść z podziemnej bazy do wskazanego rejonu, spenetrować wybrany odcinek, i zdążyć wrócić. Stąd pięcioosobowe zastępy muszą się często wymieniać – w ciągu doby w akcji jest ich nawet ponad czterdzieści.

Ratownicy w "Zofiówce" walczą z czasem. Źródło: x-news

 

Dodatkowym utrudnieniem jest panująca w wyrobiskach wysoka temperatura. Jak relacjonowali przedstawiciele JSW, już po jej obniżeniu, ratownicy – z pełnym, obciążającym wyposażeniem i aparatami – pracują w wyrobiskach o temperaturze przekraczającej 28 stopni Celsjusza. 

Oprócz potężnych zniszczeń, wywołanych tąpnięciem, zagrożenia metanem i wysokiej temperatury, akcję utrudniła też woda.  

W wyniku silnego wstrząsu w kopalni Zofiówka zginęło dwóch górników, a dwaj inni są w szpitalu. Trwają poszukiwania trzech zaginionych pracowników. 

Źródło: PAP

KW 

© Artykuł jest chroniony prawem autorskim. Wykorzystanie tylko pod warunkiem podania linkującego źródła. 


Komentarze

Inne tematy w dziale Gospodarka