Tak - wiem, to nie jest szczególnie błyskotliwe odkrycie; musielibyśmy przespać ostatnie siedem z okładem lat, żeby tego nie doświadczyć. I właściwie nie warto byłoby o tym mówić, jak o każdej sprawie wiadomej i oklepanej, gdyby nie ostatnie wystąpienia dwóch przedstawicieli władzy komentujących pracownicze protesty i manifestacje w Warszawie. I - rzecz jasna - gdyby nie obawa, że zobojętniejemy.
Kalinowski i Grupiński, zaczepieni w tej sprawie wypowiedzieli się mniej wiecej tak: - "jesteśmy w czołówce najszybciej rozwijających się krajów i w związku z tym budżet ma więcej pieniędzy; te protesty - to nic innego, jak próba wyrwania z tej kasy jak najwięcej dla siebie" i "to są normalne zagrywki w czasie przedwyborczym".
Pewnie ,że na każdą sprawę spoglądać można z różnych pozycji i rozmaitych punktów widzenia; w tym winno się mieścić także spojrzenie serio. Kalinowski i Grupiński wolą rzecz ,bagatelizować: e,tam - powiadają - to chodzi tylko o kasę i sprawa jest banalnie czytelnym chwytem przedwyborczym. Kalinowski z Grupińskim reprezentują władzę i ona to ich ustami oznajmia, że cznia obywateli razem z ich niepoważnymi, bo łatwymi do rozszyfrowania zagraniami. Oczekiwanie od niej refleksji dotyczącej powodów skłaniających ludzi do tłuczenia się przez pół Polski po to, żeby w chłodzie sterczeć przed gmachami rządowymi i zdzierać gardła w okrzykach - wydaje się być przegrane z góry. To się po władzy nie pokaże z pewnością, aby miała ulec wobec żądań czyichkolwiek, a wyciągających ręce po kasę - w szczególności; z jej zagospodarowaniem radzono sobie, jak dotąd, nieźle i tak ma pozostać.
Tego, że idzie o kasę - choć nie tylko - nikt nie zamierza taić; o tym mówią transparenty i tego dotyczą hasła. Nie ma w kraju grupy pracowniczej, która mogłaby się cieszyć nadmiarem kasy i dowodem na to nie są bynajmniej zwyczajne i zrozumiałe, dotyczące tej kwestii ludzkie narzekania - a choćby to, że rozmaici politycy i ekonomiści raz po raz przechwalają się naszą konkurencyjnością wynikającą z taniej siły roboczej. Skoro tania siła robocza - to jasne jest, że lud kasy w nadmiarze nie posiada i ci protestujący mają podstawy, żeby narzekać - tym bardziej, że ani trochę nie widać, abyśmy dzięki tej konkurencyjności nadrabiali dystans dzielący nas od bogatszych. Ja nie wiem, czy realne jest oczekiwanie zaspokojenia tych żądań w całości i teraz; wiem natomiast, że domaganie się poważnego podejścia do nich jest uprawnione. Od biedy zrozumiałbym wytaczanie argumentacji kłamliwej wprawdzie, ale noszącej cechy rzetelności - jak za komuny: -"wiemy, że jeszcze nie jest całkiem dobrze, ale rozwijamy się i maluczko, maluczko - a zobaczycie !" Można by poważnie, ale władza wybiera lekceważenie. Wybiera, bo może sobie pozwolić; to staje się jej coraz bardziej czytelnym znakiem firmowym - i czemu nie, skoro to lekceważenie, okazywane przecież także własnym poplecznikom, przeciw niej się nie obraca ? Nie obraca się pewnie dlatego, że połowa mogących mieć wpływ na rzeczywistość obywateli zobojętniała na nie do stopnia zniechęcającego do wszelkiej aktywności; im chyba, choć nie tylko, warto przekazać życzenia, jakie dostałem od przyjaciela z dalekiej zagranicy: - "gorącej wiosny z Wielkim Koncertem Boskiej Pomocy na Dudach !"
Inne tematy w dziale Polityka